2.

436 20 8
                                    

*Miesiąc później

    Obudziły mnie promienie słońca. Ta jasne to nie byly promienie tylko drący się Jeff. Wstałam i pognałam do łazienki. Ogarnęłam się w miare szybko. Po chwili byłam już na dole.
Po wstepnych oględzinach stwierdziłam że nasz kochany czarnowłosy ucieka przed Niną. Musiał ją mega zdenerwować skoro uciekał jakby mu się tyłek palił.

- Wracaj tu debilu , kastracja Cie nie ominie !! - Krzyczała mega wściekła dziewczyna.

- Niech ktoś ją weźmie a nie stoicie i się śmiejecie !!!

Wszyscy bowiem śmiali się jak opetani.
Podeszłam do E.Jaca i spytałam o co chodzi.

- Co tym razem odwalił Jeffuś ?

- No bo wiesz , jedliśmy w spokoju śniadanie a tu nagle Jeff oblał Nine zupą. Nie wiem skąd ją wziął bo jedliśmy płatki , a potem jeszcze posypał ją solą i pieprzem.
Ja się zorientował , że to nie talerz wydarł się i zaczął uciekać.

Po chwili i ja śmiałam się w niebogłosy gdy nagle do pokoju wszedł Slendi.
Momentalnie Nina przestała gonić Jeffa i spojrzała na biało skórego.

- Co się tu dzieje ?

- Ten idiota oblał mnie zupą !!!

- Ah. Jeff czy ty się kiedyś ogarniesz ?
Tak czy siak przyszłem tu w innej sprawie.
Mój brat Offender ma jutro urodziny więc wybieramy się na nie. Oczywiście to ma być niespodzianka. Dlatego każdy z was przyjdzie tam osobno po kolei , i bedziecie się pytać czy ja tam jestem , bo bardzo ważna sprawa jest do rozwikłania. Resztę opowiem wam przy obiedzie. Do zobaczenia.

Wszyscy słuchali go uważnie. Po jego teleportacji w inne miejsce znów wszyscy zaczeli się śmiać , bo nasz wiecznie uśmiechnięty stanął obok Niny gdy pojawił się Slendi. Natomiast gdy zniknął dziewczyna dała mu z liścia i powaliła na ziemię i zaczeła okładać poduszkami. Ehh nasz Jeffuś to się nigdy nie ogarnie westchnęłam i usiadłam na sofie obok Bena który jak zwykle w coś grał.
Czas mijał i mijał. Toby i reszta zaczęli się nudzić. Postanowiliśmy w coś pograć. Padło na butelkę. Pierwszy kręcił zgadnijcie kto ... Jeff i wypadło na Nine.

- No to tak pytanko czy wyzwanko - powiedział wręcz się śmiejąc.

- Pytanie.

- Dlaczego śpisz z misiem ?

- Yyyy .... skąd ty to ?

- Pierwszy zadałem pytanie !

- Bo bo .. bo się boje i tyle.

- Nina się boi ciembości hahaha. Jakim cudem jesteś mordercą ?

- Szybkim.

I zakręciła butelką. Padło na Bena.

- Pytanie czy wyzwanie ? - wypowiedziała wszystkim znaną formułkę z tymi 'iskrami' w oczach.

- Wyzwanie !

- Przywiąż się do drzewa i zawołaj Slendera , jak przyjdzie powiedz żeby Cię rozwiązał bo twój wymyślony przyjaciel Cię przywiazał.

Ben zaczął się śmiać. Wyszedł na zewnątrz i wykonał zadanie. Slender o mało co nie wysłał Bena do psychiatry. Podczas gdy my śmialiśmy się w najlepsze.
No i tak jak wiecie Ben teraz kręcił. Potem L.J ( Laughing Jack) , Jane , Clocky , Sally i Masky.
Doszliśmy do Hoodiego teraz on miał wykonać zadanie lecz nie zdążył bo Slendi zawolał na obiad.
I tak ja mówił wcześniej opowiedział nam wszystko dotyczące urodzin Offender'a.

Ja i Masky mamy wparować do jego domu cali zdyszli i zmęczeni biegiem.
Jeff i Ben mają przyjść i spytać o nas  tak aby zostać tam dłużej
Nina i Jane mają wejść oknem na strychu które bardzo łatwo otworzyć od zewnątrz (podobno)  , Sally przyjdzie ze Slenderem
A reszta w poszukiwaniu jego. Podczas gdy my zajmiemy czymś Offa , biało skóry przygotuje przyjęcie.

*Godzina piętnasta

Przyszła pora na nasz plan.
Oczywiście wypalił.
Wszyscy zajeliśmy Offenser'a tak , że nawet nie zauważył Slendera zostającego w jego domu. Po powrocie mocno się zdziwił.

- Wszystkiego najlepszego ! - krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie. Offi to się normalnie zarumienił.

- Ja .. ja .. ja nie wiem co powiedzieć.

- Nic , po prostu baw się z nami dobrze. - westchnął Jeff.

- Dobrze - powiedział z uśmiechem.

Wszyscy bawili się dobrze. Impreza trwała w najlepsze. Przyszli jeszcze Trenderman i Splendorman i oczywiście nie obyło sie bez alkoholu.  Wszyscy lekko podpici tańczą i śpiewają. Tylko ja i Proxy alkoholu nie tknęliśmy.
Postanowiliśmy wyjść się przejść i przy okazji sprawdzić stan kartek Slendiego.
Szliśmy jakieś dwadzieścia minut.
Dotarliśmy do miejsca pierwszej kartki , a tu pusto. Druga pusto. Trzecia i czwarta tak samo. Dziwne , że Beztwarzowy tego nie zaalarmował nam. Mocno już poirytowany Toby zaczoł walić toporkiem w piąte puste drzewo. Nagle Masky zaczął nas uciszać. Zapadła kąpletna cisza. Chłopak wsłuchiwał się w nią bardzo mocno. Chwilę później usłyszeliśmy szmer. Masky zaczął powoli iść w stronę dziwnego dźwięku. Odsunął lekko gałąź i schował się za drzewem. Postąpiliśmy tak samo.
Wychyliłam się zza niego i ujrzałam paskudną postać. Nie wiem jak mam ją opisać. Jej krzywy ryj przyprawia o dreszcze. Ma ogromne pazury i wygląda jakby ktoś go z piór obskubał. To on zerwał kartli.

- Rake. - Wyszeptał Hoodie.

- Co ?

- Rake to ten stwór. Nie powinno go tu być a zwłaszcza nie powinien zrywać kartek.

Patrzyłam się w niego z niewielkim zdziwieniem a potem wróciłm do obserwowania dziwnej postaci.
Pomimo tego , że była noc widziałam go bardzo dokladnie. Chyba jest już około piątej. Powinno zacząć świtać. Nie myliłam się. Po dwudziestu może trzydziestu minutach słońce zaczęło wychodzić. W lesie pojawiła się mgła. Potwór ujrzawszy promienie natychmiast zniknął zostawiająć kartki. Masky i Toby stali jak zachopnotyzowani.
Więc Hoodie ich ocknął.

- Wracajmy. - powiedział i skierował się w stronę domu Offa.

Masky ja i Toby też tak zrobiliśmy.

Szliśmy w bardzo spiętej atmosferze.

Po przybyciu Masky opowiedział wszystko Slenderowi.

A ten gdzieś się teleportował.
A ja położyłam się na sofie.
Po chwili zasnęłam.

Creepypasta Powraca.../Jebane Proxy/...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz