To co zobaczyłam bardzo mnie zaniepokoiło. Matteo nie był już sobą...
Chłopak był wychudzony, blady, miał wory pod oczami, suche usta i poszarpane włosy. Wyglądało jakby mu wypadały. Na sam widok od razu się rozpłakałam. Bardzo się o niego bałam. Wiedziałam, że jego stan się pogorszył i to o wiele, ale ostatnio jak z nim byłam było wszystko w porządku.
-Luna ? Wszystko będzie dobrze.-powiedziała Nina. Trzymała Gastona za rękę. Chyba byli razem.
-Nie mogę w to uwierzyć ! Jego stan się pogorszył i to moja wina. Gdyby tylko nie wpadł pod ten samochód...-powiedziałam, ale nie dokończyłam.
-Luna to nie twoja wina ! Nie możesz się obwiniać. On cię potrzebuje...-odpowiedziała dziewczyna. Przy ostatnim słowie głos jej zadrżał i próbowała wysilić na swojej twarzy uśmiech, lecz jej się to nie udało. Zamiast tego wiedziałam w jej oczach troskę i rozpacz.
-Nie Nina, on potrzebuje Any. Powiedzcie jej, żeby go odwiedzała częściej. Może mu się poprawi.-powiedziałam, a słone łzy coraz bardziej płynęły mi po policzkach. Sama nie mogłam uwierzyć w to co powiedziałam.
-Dobrze Lun..-usłyszałam tylko tyle od dziewczyny, bo się rozłączyłam. Nie chciałam, żeby widzieli jak płaczę w poduszkę i szlocham.
Chciałam być przy nim ciągle, ale on pewnie wolałby być z Aną. Nie mogłam przestać płakać. Jego widok na prawdę mnie zasmucił. Wiedziałam, że z nim jest coraz gorzej..
*Następnego dnia*Tamtego dnia nie chciałam wstawać z łóżka, bo nie chciałam, żeby ktoś widział w jakim stanie byłam. Moje oczy były napuchnięte od płaczu, paznokcie poobgryzane, a włosy?
No właśnie włosy... Przy każdym moim obwinianiu się o wypadek Matteo, łapałam za włosy po czym je wyrywałam. Wyglądałam okropnie.
Gdy zebrałam odwagę aby w końcu wstać, podeszłam do okna i oglądałam spadające krople deszczu. Niebo było zachmurzone, ptaki na pewno się już pochowały, a ja ? A ja rozmyślałam o Matteo... Nie mogłam bez niego normalnie funkcjonować. Z każdą chwilą, kiedy go nie było przy mnie, czułam jakbym nie potrafiła sama oddychać. Nie potrafię....
*Matteo*
Czułem, że jej nie było przy mnie.
Nie dotykała mnie,
Nie czułem jej oddechu..
Chciałem być z nią,
Była dla mnie taka ważna.
Nie mogłem bez niej,
Normalnie funkcjonować
Kiedy jej nie było przy mnie,
Bardzo mocno czułem,
Że słabnę...
Nie mogłem myśleć o niczym innym,
Jak tylko o niej.
Bo ona jest moim
Światem.
Nie potrafię....
*Luna*Tego samego dnia..
Postanowiłam zadzwonić do Niny i ją przeprosić.-Halo?- usłyszałam cichy, słodki głos dziewczyny.
-Cześć Nina-powiedziałam z zachrypniętym głosem.
-Luna?- powiedziała, chyba była szczęśliwa- tak bardzo się cieszę, ze dzwonisz!
-Tak, Nina...Chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie.-mówiłam... czułam, ze powoli słabnę.
-Nie nic nie szkodzi.-powiedziała kiedy ja upadłam..-Luna? Halo? Jesteś tam ??
Pamiętam tylko, że bolała mnie głowa. Upadłam. Po tym poczułam jak ktoś krzyczy moje imię i bierze mnie na ręce. Po tym zapadła ciemność.Obudziłam się w szpitalu. Byłam bardzo słaba i miałam chrypkę przez co nie za bardzo mogłam się wysłowić.
-Co.. się sta-ło?-spytałam kiedy zobaczyłam siedzącą obok mnie mamę. Była najwyraźniej zmartwiona i smutna, a zarazem szczęśliwa, że się obudziłam.
-Luna kochanie...Widzisz..Twój organizm zaczynał słabnąć. Jesteś odwodniona i wczoraj zemdlałaś- odpowiedziała po czym złapała mnie za dłoń do której miałam przyczepioną kroplówkę.
-Zaraz..Jak to wczoraj ?- spytałam ponownie. Mój głos już powrócił do normy.
-Tak. Od wczoraj spałaś.-powiedziała.
-Mamo..możesz mnie jeszcze dzisiaj wypisać ze szpitala?- spytałam błagalnym tonem.
-Oczywiście. Pani doktor powiedziała, że jeśli się obudzisz będziesz mogła opuścić szpital tego samego dnia. -uśmiechnęła się po czym wstała i zaczęła mnie pakować.
Przyszła pielęgniarka i dała mi leki. Następnie odczepiła kroplówkę i kazała mi brać leki i pić dużo wody, oraz chodzić codziennie do lekarza na badania kontrolne.
-Ach Luna, skarbie..zapomniałam ci powiedzieć, że Pani Sharon chce, abyśmy jak najszybciej wrócili do Buenos Aires, ponieważ ma jakieś ważne sprawy do załatwienia.-dodała po czym wyszła z moją torbą i wskazała gestem dłoni na moje ubrania, w które miałam się przebrać. Najwyraźniej poszła do recepcji po wypis.
Okazuje się, że jeszcze dzisiaj będę mogła pójść odwiedzić Matteo. Tak bardzo mi go brakowało.
Tego samego dnia wyruszyliśmy samolotem do Buenos Aires. Kiedy byliśmy na miejscu, chciałam jak najprędzej trafić do szpitala.
-Luna? A ty dokąd się wybierasz ?-spytał mnie mój tata ze zdziwionym wyrazem twarzy.
-Do szpitala, do Matteo-powiedziałam. Wtedy zrozumiałam, że to nie będzie takie łatwe.
-Nie, nie Luna. Musisz odpoczywać. Byłaś w szpitalu po kroplówką, nie wypoczęłaś..-ciągną tata. Widziałam, że nie chce mi zabraniać ale się o mnie troszczył. Fakt. Strasznie bolała mnie głowa.
-Tak, dobrze.-powiedziałam po czym udałam się do swojego pokoju.
"No i co ja teraz zrobię?" myślałam. Wtedy wpadłam na pomysł aby wyjść przez okno w pokoju. Tak więc zrobiłam. Nie było to takie trudne. Kiedy byłam w szpitalu weszłam do pokoju Matteo. Łzy same napłynęły mi do oczu. Chłopak był bardzo wychudzony i miał wory pod oczami. Jednak kiedy go zobaczyłam, ból mojej głowy ustąpił. On tak na mnie działał..
Nagle do pokoju weszła Ana i mnie popchnęła, ponieważ ciągle stałam w przejściu. Nie mogłam przestać płakać gdy go widziałam, dlatego znieruchomiałam.
-O Luna! Co ty tu robisz?-spytała mnie i uśmiechnęła się sztucznie.
-Przyszłam odwiedzić Matteo.-odpowiedziałam. Jeszcze bardziej płakałam.
Chciałam się do niego przytulić, znowu poczuć się bezpiecznie przy nim. W jego ramionach..
-Mówiłam Ci, że on cię nie kocha. Nie masz po co tu przychodzić.-powiedziała. Widziałam złość w jej oczach. Nagle podeszła do chłopaka i go pocałowała. Nie mogłam się znowu na to patrzeć, więc wyszłam z pokoju i udałam się cała zapłakana do domu. Tam przeleżałam cały wieczór w łóżku, ciągle szlochając i płacząc. Patrzyłam wtedy na moje zdjęcie z Matteo. Byliśmy tacy szczęśliwi...
CZYTASZ
Zakazana miłość. Lutteo forever ❤❤
FanfictionHistoria dwojga nastolatków, których łączy coś więcej 'taka chemia' Czy mogą być razem? A może lepiej będzie jakby się nie dogadywali ?