1

7.3K 293 46
                                    


Kiedy Chris pierwszy raz pocałował Evę, pomyślał, że nie mógł się tego doczekać.

Wystarczająco długo ignorowała jego zaczepki i próby nawiązania z nią jakiegokolwiek kontaktu. Za każdą jej odmową, jego duma cierpiała do takiego stopnia, że zastanawiał się co było z nim nie tak.

W końcu zawsze miał powodzenie u dziewczyn. Wystarczył jeden uśmiech czy najmniejszy gest, by oczarować pierwszą lepszą, która mu się spodobała. I gdy z czasem przekonał się, że to nie uległo zmianie, a Eva nadal pozostawała obojętna na jego zaloty, pomyślał, że to ona miała jakiś problem, nie on. Bo w końcu kim trzeba było by być, żeby ignorować Christoffera Schistada?

Postanowił, że da spokój dziewczynie, która irytowała go poprzez nie dostrzeganie jego starań i kompletną ignorancję. Mimo to i tak nie mógł powstrzymać się od czasem nieświadomych, tęsknych spojrzeń kierowanych w jej stronę za każdym razem, gdy widział ją na szkolnym dziedzińcu. Tłumaczył sobie, że to z przyzwyczajenia i ignorując to, dalej prowadził swój tryb życia fuckboy'a.

Na imprezie w Halloween Chris kompletnie dał się ponieść. Mimo że na miejscu obecna była jego dziewczyna, Iben, właśnie przyciskał do ściany przy schodach jakąś długonogą brunetkę z pierwszej klasy, której imienia nawet nie znał. Miał świadomość, że w każdej chwili ktoś mógł go teraz dostrzec i powiedzieć o wszystkim Iben, ale jakoś go to wtedy nie interesowało. Ostatnio w ogóle mało co go obchodziło. Ciągle chodził zirytowany i przygaszony.

Musiał przerwać zabawę z brunetką, gdy poczuł w kieszeni wibrację swojego telefonu. Westchnął z rozdrażnieniem i bez słowa opuścił oniemiałą dziewczynę, wyjmując komórkę. W pierwszej chwili pomyślał, że to Iben próbowała się do niego dodzwonić, jednak gdy spojrzał na wyświetlacz, zobaczył imię swojej sześcioletniej siostry Mari.

- Halo? - Odebrał połączenie, ruszając wzdłuż korytarza, by znaleźć jakieś cichsze miejsce do rozmowy. W odpowiedzi usłyszał tylko szybki, niespójny ciąg wyrazów, z którego nic nie zrozumiał. - Hej, hej, hej. Zwolnij, kochanie. - Przyłożył dłoń do ust i do telefonu częściowo dlatego, że w tle leciała głośna muzyka, ale również po to, żeby nikt na korytarzu przypadkowo nie słyszał jego ckliwego tonu. - Co się stało, Mari?

- Mama jest nadal w pracy, więc chciałam się zapytać czy mógłbyś pójść ze mną na zbieranie cukierków. - Wyrzuciła, a zaraz potem dodała pośpiesznie: - Jeśli nie masz czasu, to nie musisz...

Chris wreszcie znalazł otwarte drzwi któregoś z pokoi i wszedł do środka. Ku jego zaskoczeniu była tam Eva, która siedziała na łóżku i... płakała? Spojrzała na niego z zaskoczeniem, ale nie odezwał się do niej, ponieważ jego siostra nadal toczyła z nim rozmowę.

Zamknął za sobą drzwi i zwrócił się do Mari.

- Wiesz przecież, że mogę opuścić imprezę w każdej chwili. - Uspokoił ją cicho. - Niedługo będę w domu.

- Dobrze! - Usłyszał jej podekscytowanie i pochylił głowę w dół, by ukryć przed Evą, rozprzestrzeniający się na jego twarzy, ckliwy uśmiech. - Kocham cię, Chris.

- Też cię kocham. - Odparł i rozłączył się, tym samym kierując swoją uwagę na siedzącą na łóżku dziewczynę.

Sytuacja była delikatnie niezręczna. Siedziała tu, jak w swojej bańce, płacząc z niewidomego powodu, a Chris wszedł i to przerwał. Jego język nigdy go nie zawodził, lecz teraz pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć.

- Siedzisz tu. - Powiedział, wymierzając sobie w myślach w twarz. Banalne.

- Siedzę tu. - Zaśmiała się od niechcenia, ale nie patrzyła na niego. Utkwiła wzrok w swoim telefonie, który trzymała przed sobą w dłoniach.

I'm yours || Chris SchistadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz