Impreza u Evy była jedną z największych w tym roku. Byli na niej prawie wszyscy ludzie ze szkoły. Wstęp miały nawet nowe, pierwsze roczniki, które od nowego tygodnia zaczynały naukę w Nissen. Nikt jednak nie przejmował się, że w poniedziałek trzeba będzie wcześnie wstać i ponownie popaść w rutynę, którą na dwa miesiące przerwały kończące się właśnie wakacje. Impreza na rozpoczęcie roku była tradycją uczniów każdej ze szkół licealnych i tym razem to Eva postanowiła ją zorganizować.
Cudem udało jej się przekonać matkę, aby się na to zgodziła. W końcu po kilkutygodniowych błaganiach i wymianie masie argumentów za i przeciw - ustąpiła. Pani Mohn nie wiedziała jeszcze, co miało ją czekać po powrocie do domu.
W środku panował chaos. Głośna muzyka, pełno ocierających się o siebie ciał i hektolitry alkoholu. Najważniejsze jednak było to, że wszyscy dobrze się bawili. No prawie.
Chris od prawie godziny siedział na jednej z kanap w wielkim salonie w towarzystwie jakichś nowych pierwszoklasistek, które go szczerze nie interesowały. Nie słuchał ich gadaniny. Co jakiś czas potakiwał tylko głową i uśmiechał się czarująco, by nie zaczęły być bardziej natarczywe. Od kiedy mu to zaczęło przeszkadzać? Cały czas skanował wzrokiem pomieszczenie, szukając w tłumie Evy.
Nie widzieli się przez cały tydzień, ponieważ Chris musiał pilnie towarzyszyć swojemu ojcu w jakimś wyjeździe służbowym poza Oslo. W sumie to chyba i tak nie miało znaczenia, bo po ich ostatnim spotkaniu w sobotę, w samochodzie Eva wyraźnie dała mu do zrozumienia, że chce go widzieć dopiero na dzisiejszej imprezie. W prawdzie, wymienili ze sobą kilka wiadomości w ciągu ostatnich dni, ale nie były one jakoś zbytnio znaczące.
Tylko dlaczego teraz się nie pojawiała? Może właśnie pieprzyła się z kimś innym w swoim pokoju, a on tu siedział i czekał na nią jak skończony idiota.
Chris westchnął z poirytowaniem i dopił do końca swoje piwo. Po wyrzuceniu pustej puszki gdzieś na podłogę, pociągnął jedną z siedzących obok blondynek na swoje kolana.
- Możesz powtórzyć, skarbie?
* * *
- Eva, Eva. Masz chwilkę? - Piskliwy głos Iben dotarł do uszu Evy, która zirytowana i już (delikatnie mówiąc) wstawiona od jakiejś godziny próbowała poradzić sobie z rozwalonym przez jakiegoś chłopaka kranem w kuchni.
Po prostu go urwał i teraz ze wszystkich stron ciekła z niego woda.
- Uch, jasne. - Odwróciła się do brunetki. - O co chodzi?
- Masz gdzieś tutaj drugą łazienkę? - Iben zapytała ponaglająco. - Potrzebuję trochę prywatności, a w tej na korytarzu, siedzą jacyś chłopcy w wannie i za nic nie chcą stamtąd wyjść.
Eva potrzebowała chwili, aby pomyśleć. Ogłuszająca muzyka i alkohol, który dotychczas wypiła wcale jej w tym nie pomagały.
Druga łazienka połączona była z pokojem jej matki, a pani Mohn wyraźnie dała do zrozumienia swojej córce, że nie chce, aby ktoś szwędał się po jej sypialni. Nawet jeśli miałaby to być dobra koleżanka, którą była dla Evy Iben.
- Niestety nie mam. - Eva wzruszyła przepraszająco ramionami. - Ale spróbuj z nimi pogadać. Może ustąpią ci jej na moment.
Iben jęknęła z poirytowaniem.
- Okej, postaram się, ale nie wiem czy to będzie takie łatwe.
- W razie czego - szukaj mnie. Spróbuję pomóc. - Eva dotknęła jej ramienia ze szczerym uśmiechem. - A teraz wybacz, ale muszę poradzić sobie z tym cholerstwem. - Wskazała na urwany kran.
- Jasne. - Iben zaśmiała się, posyłając jej współczujące spojrzenie i po chwili już jej nie było.
Eva odwróciła się z westchnięciem w stronę zlewu.
Zastanawiała się, jak to się stało, że po tej całej aferze sprzed niespełna roku, miały z Iben pewną nić porozumienia i swego rodzaju przyjaźni. Mimo że była czasem trochę zbyt irytująca i potrafiła ciągle gadać o ubraniach podobnie jak Vilde, wydawała się całkiem w porządku. Zbliżyły się do siebie od ich rozmowy w toalecie na temat Chrisa i jego zdrad, w których w sumie sama uczestniczyła.
Właśnie, Chris. Evie dopiero teraz przypomniało się, że miał się tu dzisiaj zjawić. Cholera.
Spojrzała jeszcze raz na kran, a potem na pijanego chłopaka, który był sprawcą tego całego zamieszania. Właśnie znajdowała się na imprezie w swoim własnym domu i zamiast dobrze się bawić, próbowała naprawiać przez niego jakiś urwany kran. To było nie do pomyślenia
Rzuciła w niego mokrą ścierką.
- Masz. Zatkaj to i nie oczekuj, że znowu się tutaj pojawię, żeby zrobić to za ciebie. - Powiedziała do niego, posyłając mu lodowate spojrzenie i odeszła w stronę salonu, gdzie znajdowało się najwięcej ludzi.
Po drodze zatrzymała się przy lustrze w korytarzu, by sprawdzić swój zewnętrzny stan. Mimo że była już lekko wstawiona, wyglądała dobrze. Nawet bardzo. Miała na sobie czarny top, który idealnie przylegał do jej ciała, a ciemnozielona rozkloszowana spódnica świetnie podkreślała jej nogi, odziane w wełniane rajstopy.
Poprawiła jeszcze rozczochrane włosy i wznowiła swoją wędrówkę do salonu.
CZYTASZ
I'm yours || Chris Schistad
FanficEva należy do Chrisa. Chris należy do Evy. To wszystko?... Czyli "Skam" z punktu widzenia Chrisa Schistada. * * * Nie jestem właścicielką postaci pojawiających się w tym fanfiction. Wykorzystuję je jedynie do przedstawienia mojej interpretacji rela...