8

2.9K 218 17
                                    

Chris dotkliwie odczuwał skutki picia alkoholu po wczorajszej nocy. Rankiem kac męczył go niemiłosiernie, jak nigdy, choć miał już w swoim życiu wiele grubych imprez.

Zwlekł się dziś z łóżka dopiero po siedemnastej, ale to i tak nie powstrzymało go, aby trzy godziny później koczować pod domem Evy jak jakiś kompletny psychopata. Może miała rację nazywając go stalkerem, bo przez ostatnie tygodnie ewidentnie zachowywał się, jakby nim faktycznie był. Jednak nic nie mógł poradzić na to, że ciągle siedziała w jego głowie.

Wczoraj na imprezie zaciągnął do łóżka jedną z tych dziewczyn, z którymi się wcześniej całował i po raz pierwszy w życiu, uprawiając seks, nie poczuł żadnej satysfakcji. Przeraziło go, gdy dochodząc wyobrażał sobie Evę. Pieprzoną Evę, o której nie mógł przestać myśleć nawet (a raczej zwłaszcza) w takich chwilach jak tamta.

Gdzieś w głębi duszy bał się, że im dłużej Eva będzie ignorować go w ten sposób, tym bardziej Chris będzie jej pragnął i co gorsza jego problemy łóżkowe z innymi dziewczynami nie znikną. To właśnie dlatego teraz ponownie stał pod jej domem, ale już nie taki zdenerwowany jak ostatnio. Tym razem był zdeterminowany, aby dostać to, po co tak naprawdę przyjechał.

Ostatni raz poprawił włosy i odwrotną stroną założył na głowę czarny snapback. Nacisnął na dzwonek do drzwi, przybierając na twarz ten swój czarujący uśmiech, który zawsze działał na każdą dziewczynę. Na Evę też, nie była w stanie tego ukryć przed Chrisem.

Jakież było jego zdziwienie, gdy w drzwiach zamiast blondynki pojawiła się jakaś inna kobieta. Na oko miała około czterdziestki, nie wyglądała staro. Może i w jej włosach można było dostrzec siwe refleksy, ale jej spojrzenie błękitnych tęczówek wyrażało sympatię. Prawdopodobnie była matką Evy.

Chris zaniemówił. Jak mógł tego nie przewidzieć? Zaplanował dzisiejszy wieczór w prawie każdym calu, a zapomniał o tym, że w domu Evy obecni mogli być jej rodzice.

Przez chwilę jego uśmiech delikatnie zgasł, ale Chris szybko odzyskał rezon. Nie mógł się już wycofać, więc pozostawało mu tylko zrobić dobre wrażenie.

- Dobry wieczór. - Odezwał się pierwszy z uprzejmym uśmiechem. - Pani Mohn? - Jakby tego było mało ujął jej dłoń i schyliwszy się, ucałował jej grzbiet.

- Och! - Zaśmiała się w sposób podobny, w jaki robiła to Eva. - Co za dżentelmen! Tak to ja. W czym mogę ci pomóc, chłopcze? - Zapytała, a szeroki uśmiech ani na chwilę nie schodził jej z twarzy.

Sądząc po rumieńcach na jej policzkach, Chris szybko zdobył sobie jej przychylność. Szkoda, że z Evą nie przychodziło mu to tak łatwo.

- Christoffer Schistad. - Przedstawił się. - Tak właściwie to przyjechałem tu do Evy, a los chciał, że musiałem spotkać po drodze taką piękną kobietę jak pani.

Chris może nie miał doświadczenia w oczarowywaniu innych komplementami bez żadnych podtekstów seksualnych, ale teraz utwierdził się w przekonaniu, że i w tym był świetny. Matka Evy wydawała się zaraz wybuchnąć ze szczęścia.

- Jesteś uroczy! - Skwitowała z uśmiechem. - Proszę, wejdź, a ja zawołam Evę. - Mówiąc to, otworzyła mu szerzej drzwi i skierowała się wzdłuż korytarza do schodów, prowadzących do pokoju jej córki. - Kochanie, jakiś przemiły chłopiec do ciebie!

Chris zaśmiał się słysząc jej słowa, ale w żaden sposób tego nie skomentował. Nie wiedział tak właściwie, co powinien dalej robić. Nie uwzględnił w swoich zamierzeniach obecności matki Evy, a przecież po pokazaniu się jej z tak dobrej strony nie powinien pieprzyć jej córki, dwa pomieszczenia obok. Więc jeśli chciał spróbować dziś czegoś z Evą, pozostanie w jej domu odpadało.

I'm yours || Chris SchistadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz