Tuż po lekcji biologii i pożegnaniu się z dziewczynami, Eva skierowała się jeszcze do swojej szafki, aby odłożyć niektóre podręczniki i zabrać do domu te, które będą jej po południu potrzebne w nauce. Po dotarciu na miejsce zauważyła jednak, że była ona już otwarta, a na rzeczy w środku została wylana dziwna zielona maź.
- Co, do cholery? - Eva powiedziała do siebie z wyraźnym szokiem w głosie.
To nie było normalne, a już na pewno nie przypadkowe. Najwidoczniej ktoś specjalnie próbował zrobić jej na złość i nie wiedziała czy traktować to poważnie, czy jako obiekt kpin.
Przypominało jej to trochę ubiegłoroczną sytuację z Ingrid, ale to przecież na pewno nie ona za tym stała. Eva utrzymywała z nią teraz dobre relacje, więc Ingrid nie miałaby nawet żadnego powodu, by się na niej w jakikolwiek sposób mścić czy tak jej dokuczać.
Westchnęła z irytacją i wpakowała wszystkie oblane zieloną substancją podręczniki do foliowej torebki, którą udało jej się znaleźć w plecaku. Cóż, czekało ją dużo skrupulatnego czyszczenia książek dzisiejszego wieczoru.
Korytarze powoli zaczęły pustoszeć, a na dziedzińcu gromadziło się coraz więcej osób, które kierowały się do swoich domów po skończonym dniu w szkole. Eva przez jedno z okien w holu zauważyła Jonasa, który żegnał się teraz ze swoimi kolegami i spokojnym krokiem ruszył do bramy, wpatrując się w swój telefon.
Szybko wybiegła z budynku, mając nadzieję jeszcze go złapać. To była doskonała okazja do rozmowy na temat projektu, a jeśli spieszyło mu się do domu - dla Evy to jeszcze lepiej.
- Jonas! - Zdyszana, dogoniła go dopiero na chodniku.
Odwrócił się w jej stronę wyciągając słuchawkę z ucha.
- Um, hej. - Uśmiechnął się krzywo, wkładając dłonie w kieszenie spodni. Gest, który wykonywał, gdy był czymś zdenerwowany. Eva pamiętała. - Co jest?
- Chciałam zapytać o projekt. - Wyjaśniła pospiesznie, uśmiechając się lekko dla niepoznaki. - Jak zamierzamy to zrobić?
Spojrzał na nią z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Myślę, że nie powinno zająć nam to zbyt dużo czasu. Może parę godzin. Nie ma aż tak dużo materiału. - Powiedział.
- Uch, okej. - Zdziwiła się. Albo kłamał, bo nie chciał przebywać w jej towarzystwie, albo naprawdę mogliby zrobić ten projekt w jeden wieczór, co wydawało się wspaniałą opcją. - Więc może ustalmy jakiś dzień? Kiedy by ci pasowało? - Zapytała.
Starała się nie zwracać uwagi na to, że co chwilę spoglądał na coś za jej plecami, odwracając uwagę od tego, co mówiła.
Podrapał się po karku.
- Przez najbliższe dni będę miał mały remont w mieszkaniu, więc będę pewnie musiał trochę tam pomóc. - Spojrzał na nią przepraszająco. - W piątek pewnie wpadnie jakaś impreza. Może sobota, co?
- Okej. - Zgodziła się. - Sobotę mam wolną.
- To super. - Powiedział bez przekonania, znów spoglądając na coś znajdującego się za nią.
Zacisnął usta w wąską linię, a Eva nie wytrzymała i w końcu odwróciła się, by sprawdzić, co tak bardzo przykuwało jego uwagę. Nie spodziewała się ujrzeć tam siedzącego w swoim samochodzie Chrisa, który przyglądał im się z kamienną twarzą przez okulary przeciwsłoneczne, które miał na nosie.
Zaklnęła pod nosem, nie wiedząc co zrobić w takiej sytuacji w obecności Jonasa. Że też Chris miał taki tupet, żeby zjawiać się przed jej szkołą bez żadnych wyjaśnień czy przeprosin. Nie napisał do niej nawet słowa, więc czego teraz oczekiwał?
CZYTASZ
I'm yours || Chris Schistad
Hayran KurguEva należy do Chrisa. Chris należy do Evy. To wszystko?... Czyli "Skam" z punktu widzenia Chrisa Schistada. * * * Nie jestem właścicielką postaci pojawiających się w tym fanfiction. Wykorzystuję je jedynie do przedstawienia mojej interpretacji rela...