Wnętrze auta było wypełnione doskonale wyczuwalnym napięciem seksualnym.
Chris z całym zdecydowaniem naciskał stopą na pedał gazu, łamiąc chyba wszystkie przepisy drogowe, jakie obowiązywały na norweskich drogach. Nie obchodziło go to jednak. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, a sądząc po przyspieszonym oddechu Evy, który doskonale słyszał za każdym razem, gdy spoglądał w jej stronę - ona także tego pragnęła.
Siedziała cała spięta, ze zniecierpliwieniem wykręcając sobie palce obu dłoni. Nie chciała patrzeć na Chrisa, by przypadkiem się na niego nie rzucić. Z przerażeniem dochodziło do niej to, jak mocno na nią działał.
- Gdzie jedziemy? - Zapytała, nagle orientując się, że z pewnością nie znajdowali się na drodze do jej domu. Nie mogła się powstrzymać i spojrzała na niego kątem oka.
- Do mnie. - Odpowiedział Chris, posyłając jej podekscytowany uśmiech.
Wyglądał jak mały dzieciak, który nie mógł doczekać się swojej nagrody. Eva zaśmiała się w duchu na tę myśl.
- Czy to nie będzie problem? - Skrzywiła się. Miała nadzieję, że już nikogo nie będzie musiała dzisiaj spotykać.
Nigdy nie była w domu Chrisa no i nie znała też jego rodziny. Nie opowiadał o tym za wiele (w zasadzie wcale), a ona nie chciała wypytywać. W sumie to oboje nawzajem mało o sobie wiedzieli i nie wydawało się, by im to zbytnio przeszkadzało.
- Nie. - Zmarszczył brwi i z piskiem opon wjechał na podjazd przed olbrzymim domem, znajdującym się w jednej z bogatszych dzielnic Oslo.
Eva aż rozchyliła wargi ze zdziwienia. Zdawała sobie sprawę, że Chris był bogaty, ale żeby aż tak? Mieszkał w pieprzonej rezydencji!
Wysiadł z samochodu, a ona nie ruszając się z miejsca, obserwowała, jak obszedł maskę, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego, co było cholernie seksowne. Jego spojrzenie wprost paliło żywym ogniem. Otwarł drzwi od strony pasażera, przy której siedziała.
- Nie chcę już wyobrażać sobie ciebie w moim łóżku. - Powiedział i schylił się aby wziąć ją na ręce, na co pisnęła. Zarzuciła ramiona na jego kark, gdy zaczął kierować się z nią do drzwi domu. Nikt nigdy nie nosił jej na rękach i Eva usilnie walczyła ze sobą, by szeroko się nie uśmiechnąć. - Chcę cię w nim widzieć, a później to wspominać. Doskonale, dogłębnie wspominać i powtarzać w nieskończoność.
Eva zaśmiała się na jego słowa. On jednak wyglądał na całkowicie poważnego, co, o Boże, czemu nagle wydawało się takie urocze? Miała ochotę dotknąć jego twarzy i prześledzić jej wszystkie idealne rysy palcem. Zamiast tego przybliżyła się do niego bardziej, by ponownie go pocałować. Jej myśli zaczynały wariować.
Chris w tym czasie usilnie próbował otworzyć kluczem drzwi do swojego domu, lecz nie mógł się na tym dostatecznie skupić z powodu ust Evy, znajdujących się obecnie na jego szyi. Przez jego ciało przepłynęły fale pobudzających dreszczy. Czuły punkt - chyba zrozumiała.
Jęknął i wypuścił z siebie zduszony chichot, gdy wreszcie udało im się znaleźć w środku.
Dom pogrążony był w zupełnej ciemności, nie zdradzając żadnych oznak jakiejkolwiek obecności innych osób. Jak co piątek, nic nowego. Chris nie zwrócił na to większej uwagi.
Przycisnął Evę do najbliższej ściany i nie przestając całować jej ust, zaczął w gorączkowym tempie zdejmować z niej płaszcz. Ona także nie pozostawała mu dłużna, bo już po kilku sekundach stał przed nią bez kurtki i bluzy. Jęknęła, gdy zassał jej skórę na szyi w miejscu, gdzie szalał jej puls.
- Eva... - Wysapał, łapiąc ją za uda, by podnieść ją w górę.
Owinęła nogi wokół jego bioder i dokładnie otarła się ciałem o jego. Syknął, mocniej napierając na nią nabrzmiałym kroczem. Trafiła bezbłędnie i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Eva uwielbiała wzbudzać w nim te wszystkie wyuzdane reakcje, czynić go takim bezsilnym i zależnym tylko od niej, od jej kolejnych poczynań. To dawało jej swego rodzaju władzę, choć wiedziała, że to Chris przejmował kontrolę. Dziś też zamierzał to zrobić. Czuła to, po coraz to agresywniejszych ruchach jego dłoni na swoim ciele i cholernie jej się to podobało.
W końcu przestała czuć ucisk ściany na plecach. Zaczęli się przemieszczać, jednak Chris nadal trzymał ją w swoich ramionach, a jego wargi wciąż całowały jej. Ostro, brutalnie, namiętnie i z potrzebą. Jeśli tak miał zamiar zająć się nią dzisiejszej nocy, to już mogła zacząć się rozpływać.
Chris nie patrzył, gdzie szedł, a jednak zachowywał się, jakby doskonale znał drogę. Wprost wbiegł po olbrzymich schodach na górę, nie dostając przy tym żadnej zadyszki, choć cały ten czas miał na rękach Evę. Była pełna podziwu.
Wszędzie panowały ciemności, ale Chris nie tracił czasu, by znaleźć włącznik i zapalić światło. Kierowały nim teraz ogromne emocje i prawdziwa rządza, więc bez większego namysłu nacisnął na klamkę od swojego pokoju.
W środku rzucił Evę na olbrzymie łóżko i szybko zdjął z siebie koszulkę. Przez rolety w oknach wpadało trochę księżycowego światła, co sprawiało, że oczy Evy lśniły teraz jak dwa małe węgliki. Patrzyła na niego w taki sposób, że nie mógł zrobić nic innego, jak po prostu się na nią rzucić.
Zaatakował z zachłannością jej usta, na co jęknęła, wplatając palce jednej dłoni w jego włosy. Drugą powędrowała w dół jego ciała, by zbadać twarde mięśnie pod gorącą skórą. Nie było jej się jednak długo rozkoszować tym uczuciem, ponieważ Chris złapał za oba jej nadgarstki i przyszpilił je do materaca nad jej głową tak, że nie mogła nimi poruszyć. Zaprotestowała jękiem, ale on tylko uśmiechnął się przebiegle i przyssał się do jej szyi, odpinając wolną ręką guziki jej koszuli.
Już więcej nie skarżyła się tamtej nocy. Zdecydowanie jej krzyki, nie były oznaką narzekania i Chris doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ale dopiero o trzeciej nad ranem, gdy nadal nie mógł zmusić się do snu, uświadomił sobie, co dzisiaj zrobił.
Przyglądał się z dokładnością śpiącej obok niego Evie. Jej wydętym ustom, jeszcze bardziej pulchnym niż zwykle policzkom i długim, muskającym je rzęsom. Wsłuchiwał się w jej spokojny oddech i śledził palcem zasinienia na jej szyi i obojczykach, które po sobie zostawił.
Zastanawiał się, co takiego w niej było, że przyciągała go do siebie, jakby był zahipnotyzowany, urzeczony jej urokiem. Nikt nie mógł jej zastąpić, bo nikt nie był wystarczająco dobry jak ona. Po prostu nie potrafił jej sobie odpuścić i nie umiał wyjaśnić tej dziwnej potrzeby ciągłego posiadania jej na własność.
Ciągle jednak nie mógł pozbyć się jednej myśli, która dręczyła go, nie dając odrobiny spokoju: nigdy nie zabrał żadnej dziewczyny do swojego pokoju. Do dziś.
Miał wrażenie, że już naprawdę zaczynał się gubić. Nie chciał o tym myśleć. Oderwał dłoń od ciała Evy i zamknął oczy, próbując zasnąć.
* * *
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że dziś w rozdziale tak mało się dzieje, ale naprawdę chciałam napisać coś w tym stylu^. Poza tym mój mózg jest ostatnio obciążony sporą ilością nauki, dlatego mimo wszystko nie jestem zbyt bardzo zadowolona z tego rozdziału. ;/
Następny jutro, a może jeśli mi się uda to nawet jeszcze dziś w nocy. :)
I jeszcze raz dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. ❤ Bardzo się cieszę, że ktoś docenia moją pracę. :)
xoxo
CZYTASZ
I'm yours || Chris Schistad
FanficEva należy do Chrisa. Chris należy do Evy. To wszystko?... Czyli "Skam" z punktu widzenia Chrisa Schistada. * * * Nie jestem właścicielką postaci pojawiających się w tym fanfiction. Wykorzystuję je jedynie do przedstawienia mojej interpretacji rela...