Chris przez cały tydzień czuł się nieswojo. Ciągle chodził sfrustrowany i poirytowany. Wkurzało go wszystko pod każdym względem, a już na pewno najbardziej Eva. Bo to przez nią nastały go te dziwne humorki.
Ta kobieta była nie do wytrzymania. Nie znał chyba nikogo tak bardzo zmiennego jak ona. Jedna cudowna noc, nazajutrz kilka upojnych minut, a dwa dni później: "nie licz na więcej".
Czy to on robił coś źle, czy to z Evą było coś nie tak? Jeśli robiła to specjalnie, żeby go rozwścieczyć i sprawić, by myślał o niej jeszcze bardziej niż dotychczas, to doskonale jej się to udawało. Jeśli jednak jej nastawienie było faktycznie tak chłodne w stosunku do niego, to czekała go po prostu kaplica. Ponieważ faceci tacy, jak Chris Schistad nie spoczną, póki nie dopną swego, a w kwestii jego relacji z Evą było to bardzo trudne. Miał nadzieję, że nie niemożliwe.Chris zamknął kartę facebooka w przeglądarce i wyłączył służbowy komputer. Spojrzał na stos papierów leżących na biurku w jego gabinecie i prychnął pod nosem.
Jego ojciec był śmieszny, że zdecydował się go zatrudnić w swojej firmie. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę, iż jego syn nie będzie robił tutaj nic prócz przesiadywania w biurze po parę godzin dziennie, aby uniknąć gadaniny o obijaniu się i dorosłości. Ojciec płacił mu za to kolosalne kwoty, choć to był dopiero jego pierwszy tydzień. Chris nawet nie chciał nosić garnituru, więc jeśli to miało go nauczyć dorosłego życia, to marnie się zapowiadało.
Wyszedł z biura, kierując się korytarzem do windy. Nie marzyło mu się spotkać teraz po drodze swojego ojca, ponieważ zgodnie z zasadami Chris powinien spędzić w "pracy" jeszcze niecałe półtora godziny. Teraz jednak miał do załatwienia ważniejsze sprawy i nie obchodziło go, co mógłby powiedzieć o nim szef. I tak nic by to nie zmieniło.
* * *
Świeżo wykąpany, pełen zdecydowania i przebrany w swoje wygodne ubrania Chris, dobijał się do już dobrze znanych mu, drewnianych drzwi domu Evy. Nikt nie otwierał, a w środku panowała ciemność. Przypominając sobie słowa Evy sprzed zaledwie dwóch tygodni, ruszył w kierunku bocznej ściany budynku, aby dostać się do okna, które znajdowało się w jej pokoju. Niestety, ono także ukazywało brak oznak jakiegokolwiek życia, a dodatkowo było zamknięte.
Chris przeklnął siarczyście pod nosem i wrócił się do swojego samochodu. Wsiadł do środka i uderzył z frustracją w kierownicę, natychmiast karcąc się w myślach. Nie powinien przecież wyrzywać się na swym ukochanym aucie.
Co więc powinien zrobić? Nie miał zielonego pojęcia, gdzie mogłaby znajdować się teraz Eva. Być może była gdzieś na mieście lub u którejś ze swoich koleżanek. Jednak to i tak nic mu nie dawało, ponieważ nie znał ich adresów. Nie wiedział, gdzie miałby jej szukać.
Wyciągnął telefon i nacisnął na ikonkę wiadomości. Powinien się przełamać i przerwać dzielącą ich te cztery dni ciszę? Pokusa była zbyt ogromna i nie mógł już dłużej wytrzymać. Chyba naprawdę musiało mu zależeć.
Ty:
Gdzie jesteś?Przygryzł wargę i spojrzał na zegarek. Wskazywał on kilka minut po dziewiętnastej. Palce Chrisa wystukiwały nerwowy rytm na desce rozdzielczej samochodu. Nie był pewien czy Eva odpisze. Może całkiem zamierzała zerwać z nim kontakt? Ta myśl przyprawiła go o dreszcz niezadowolenia.
W końcu westchnął z ulgą, gdy jego telefon zawibrował, obwieszczając nadejście wiadomości.
Eva:
W twoim łóżku.Odpisała, mała zadziora.
Uśmiechnął się szeroko, wpatrując się w wyświetlacz. Pewnie z punktu widzenia osoby trzeciej wyglądał teraz jak kompletny idiota szczerzący się do telefonu, ale nie obchodziło go to w tej chwili.
Jego palce natychmiast przesunęły się po dotykowej klawiaturze.
Ty:
To tłumaczyłoby, dlaczego jestem teraz sam w twoim.Eva:
Chyba nie mówisz poważnie. ;pTy:
Jestem całkowicie poważny.Eva:
No to sobie poczekasz.
Nie mogę teraz gadać, jestem na kółku teatralnym w szkole.Uniósł brwi. Piątkowy wieczór i szkoła? Eva i teatr? Nie sądził, że posiadała skłonności artystyczne.
Ty:
Co?Eva:
Później ci to wyjaśnię, pa.To oznaczało, że jednak chciała się z nim spotkać. Ten fakt napawał go ulgą i dziwnym przypływem optymizmu.
Przygryzł wargę i ponownie spojrzał na zegarek. Postanowił po nią pojechać. Chyba mógł odpuścić dzisiejszą imprezę u Lisy, na której miał się zjawić. Istniały sprawy, na których zależało mu bardziej.
Ty:
Zaraz tam będę.
![](https://img.wattpad.com/cover/96570152-288-k227657.jpg)
CZYTASZ
I'm yours || Chris Schistad
Fiksi PenggemarEva należy do Chrisa. Chris należy do Evy. To wszystko?... Czyli "Skam" z punktu widzenia Chrisa Schistada. * * * Nie jestem właścicielką postaci pojawiających się w tym fanfiction. Wykorzystuję je jedynie do przedstawienia mojej interpretacji rela...