18

2.5K 229 35
                                    

Światła w oknach znajdujących się w szkolnej sali teatralnej w końcu zgasły, a z budynku powoli zaczynali wychodzić ludzie. W grupkach lub pojedynczo, śmiejąc się i rozmawiając. Było ich dość sporo, co było dziwne, no bo przecież halo, dziś piątek.

Chris, oparty o kierownicę swojego samochodu, czekał z niecierpliwością na ten moment przez ponad dwa kwadranse. Nie śmiał wchodzić do środka. Wydawało mu się stosowniej poczekać. Nie zamierzał przecież pokazać Evie, że był całkowicie zdesperowany jej obecności.

Wyszedł z auta i oparł się o jego maskę. Wyjął paczkę papierosów z kieszeni kurtki i odpalając jednego, zaczął wpatrywać się wyczekująco w główne drzwi szkoły z nadzieją, że zaraz zobaczy tam Evę.

A co jeśli był z nią Jonas? Przecież on dalej chodził do Nissen. Mógł codziennie z nią tam przebywać, utrzymywać idealny kontakt, czego przez ostatnie dni nie potrafił zrobić Chris. Przygryzł wargę i zacisnął pięści czując nagły przypływ złości, spowodowany jego zazdrością. Zaciągnął się głębiej papierosem.

Musiał coś zmienić, aby Eva w końcu spostrzegła, że mu na niej zależało. Nie traktował jej jak inne dziewczyny - wiedział to już od dawna. Przecież jeszcze żadna nie zajmowała siedemdziesiąt procent jego codziennych myśli. Jeszcze żadna nie sprawiła, że w bezsenne noce zaczął postrzegać swój sufit jako bardzo interesujący. Jeszcze żadna nie podarowała mu tego uczucia jednoczesnego zaspokojenia i niedosytu, przez który pragnął więcej i więcej. Żadna prócz Evy.

W jego przekonaniu to nie mogło być dobre.

Z rozmyślań wyrwał go jej dźwięczny śmiech, roznoszący się echem wśród chłodnego, wieczorngo powietrza. Chris wszędzie mógłby go rozpoznać.

Uniósł wzrok z nawierzchni asfaltu i spojrzał wprost na Evę, która w towarzystwie swoich najlepszych przyjaciółek opuszczała właśnie budynek szkoły. Miała na sobie bordowy płaszcz i jedną z tych czapek, które tak uwielbiała nosić.

W pierwszej chwili go nie zauważyła, ale gdy jedna z dziewczyn o blond włosach (której imienia Chris nie pamiętał), dostrzegając go, z szerokim uśmiechem szturchnęła ją łokciem - również na niego spojrzała. Mimo znacznej odległości, która ich dzieliła, mógł odczytać z jej zielonych oczu wyraz zaskoczenia i pewnego rodzaju uznania, może nawet radości. Uśmiechnął się przebiegle w jej stronę i nie spuszczając z niej wzroku, wypuścił z ust papierosowy dym.

Obserwował, jak żegnała się z podekscytowanymi koleżankami, które jeszcze na moment ją zatrzymały, aby coś od siebie dorzucić. Eva wywróciła oczami ze śmiechem i przeszła przez ulicę, kierując się w stronę Chrisa. Nie zwróciła nawet uwagi na trąbiący na nią na jezdni samochód.

- Nie nauczono cię, jak poprawnie przechodzić przez drogę? - Zapytał Chris, marszcząc brwi na jej postawę. - Ktoś mógłby cię potrącić.

- Też miło cię widzieć. - Uśmiechnęła się sztucznie i podobnie jak on oparła się o maskę jego auta. - Nie udawaj, że cię to interesuje.

Patrzyła na jego profil, gdy co chwilę zaciągnął się papierosem i wypuszczał z ust dym. Nie przeszkadzał jej ten duszący dla niektórych osób zapach. Był on częścią Chrisa, dlatego nie miała nic przeciwko temu, aby teraz tu stać i wpuszczać go do nozdrzy. Uświadomiła sobie, że za nim tęskniła.

- Interesuje. - Odparł luźno, nadal na nią nie patrząc. - Interesuje mnie wszystko co związane z tobą. Myślisz, że dlaczego teraz tu jestem?

Przez chwilę wydawało jej się, że jej serce pominęło kilka uderzeń, a zaraz po tym zaczęło galopować z niebywałą szybkością.

Chris chyba nie zdawał sobie sprawy jak bardzo działały na nią każde wypowiedziane przez niego słowa. W ogóle jego obecność. Nawet sama Eva zaczęła to dopiero teraz rozumieć. Miała tylko nadzieję, że nie była to jedna z jego licznych manipulacji.

Jednak Chris nie kłamał. Nie wiedział skąd u niego taki nagły przypływ odwagi, ale miał dzisiaj ochotę się otworzyć i mówić to, o czym tak naprawdę myślał. No może nie do końca o wszystkim, bo niektórych rzeczy on sam nie mógł pojąć.

- Nie wiem. - Szepnęła, choć nie chciała powiedzieć tego tak cicho. Po prostu emocje zbyt mocno ścisnęły jej gardło.

Chris wypalił papierosa i rzucił niedopałek na chodnik, by po chwili zgnieść go czubkiem swojego buta. Odwrócił się do Evy tak, że stał do niej przodem i ujął w dłoń jej policzek, na co prawie niezauważalnie westchnęła. Dlaczego tak na nią działał?

- Ja też trochę tego nie rozumiem. - Powiedział, patrząc jej głęboko w oczy i powoli zbliżył swoją twarz do jej. - Ale wiem, że na pewno nie jesteś dla mnie jednorazową przygodą. To nie tak, jak uważasz.

Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że z jakichś powodów, Eva mogłaby go znów zignorować i zostawić. Nie powiedział jej tego jednak dosłownie. Może zabrakło mu odwagi, a może po prostu zbyt bardzo był sparganiony jej ust. Nie pozwolił dojść jej do głosu, mimo że i tak nie wiedziała co powiedzieć. Bez większych zastanowień nachylił się i wpił w jej pełne wargi, na co zareagowała z wyczuwalnym entuzjazmem.

Ten pocałunek z początku nie był tak gwałtowny i namiętny jak wszystkie inne, które wcześniej ze sobą wymieniali. Bardziej przypominał wymianę czułości i tych dziwnych uczuć, którymi się nawzajem darzyli, choć nie do końca znali ich znaczenie. Dopiero gdy Eva zarzuciła ramiona na kark Chrisa, by mocniej go do siebie przyciągnąć, a on podsadził ją na maskę samochodu - wybuchł między nimi prawdziwy ogień namiętności. Nie przeszkadzał im już chłód wrześniowego wieczoru. Ich spragnione usta i dotyk, którym się nawzajem obdarzali skutecznie odpędzał jakiekolwiek zimno.

- Chris... - Wysapała Eva, gdy oderwał się od jej ust, by złożyć kilka mokrych pocałunków na linii jej szczęki. Zawsze to robił i zawsze jej się to podobało.

- Mówię prawdę, Eva. - Wymruczał do jej ucha. - Przysięgam, że mówię prawdę.

Jej serce chciało eksplodować, przez te wszystkie wyznania, którymi uraczył ją dzisiaj Chris. Wierzyła mu. Widziała po nim, że nie kłamał, bo ona czuła się tak samo źle przez te kilka dni. Chciała mu powiedzieć to samo, co on przed paroma chwilami jej.

Miała teraz ochotę jednocześnie płakać i tańczyć z radości, a najlepiej: tylko go całować. Tyle że w bardziej ustronnym miejscu - nie na ulicy.

- Chris... - Zaczęła ponownie, jednak nie dał jej dojść do słowa.

- Przemyśl to. Do cholery, Eva, prze...

- Chris! - Krzyknęła w końcu zniecierpliwiona, łapiąc go za policzki tak, by spojrzał jej w oczy. Jego były ciemne i wrzały jak roztopiona czekolada. - Zabierz mnie gdzieś, gdzie będziemy mogli pieprzyć się do nieprzytomności. Tylko ty i ja. - Powiedziała bez tchu, nie spuszczając z niego wzroku. - Proszę.

Rozszerzył powieki ze zdziwienia, a następnie uśmiechnął się szeroko i pogładził kciukiem jej policzek. Nie tego się po niej spodziewał, ale Chryste, ona była lepsza niż jakiekolwiek niebo. Czy Chris mógłby zaryzykować stwierdzenie idealna? Idealna dla niego. Tak. Chyba tak.

- Moja dziewczynka. - Powiedział z rozmarzeniem i ostatni raz szybko ją pocałował, zanim otworzył drzwi do samochodu. - Wsiadaj.

Już wiedział, co będzie robił dzisiejszej nocy.

I'm yours || Chris SchistadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz