04.

1.5K 163 7
                                    

Zadowolony byłem jednak w momencie, gdy już nie próbowałaś udawać, że jestem ci obojętny. Zaczynałaś spokojnie. Podchodziłaś do mnie na każdej imprezie, niezależnie czy miałaś do mnie sprawę czy nie. Zawsze byłaś obok mojego boku. Albo to ja widziałem cię wszędzie? Nie wiem. Ale twój zapach, twój śmiech, twój głos był wszędzie. Jakby zamieszkał w moim ciele. Już nie chodziło nawet o pójście z tobą do łóżka czy o dowiedzenie się, co skrywasz pod ubraniem. A o ciebie. O to co skrywasz w duszy.

I kiedy ty uparcie próbowałaś pokazać mi, że ci zależy, ja uciekałem. Sypiałem z większą ilością dziewczyn niż kiedyś. Mówiłem im miłe słowa, dawałem bluzy, na twoich oczach składałem im pocałunki na szyi. To nie tak, że nie bycie z tobą sprawiało mi ból. Bo wtedy jeszcze cię nie kochałem. Ale była pustka. Ogromna, przeraźliwa pustka, którą próbowałem zapełnić.

- Chris, czy ty w ogóle jeszcze tu jesteś? - zapytał William, machając mi ręką przed twarzą. Siedzieliśmy u niego w domu, chłopaki grali w fife, wyklinając siebie nawzajem. Nagle brunet pociągnął mnie za ramie i zaciągnął do kuchni. - Chris, co się dzieję? - zapytał, a na jego twarzy malował się coś czego nigdy nie widziałem. Może raz, jak miał kryzys z Noorą. Nie byłem Noorą, więc dlaczego patrzył na mnie tym wzrokiem?

- Nic - powiedziałem. Nie rozumiałem czemu dopuszcza myśl, że może się coś dziać.

- Chris, kończymy szkołę, a ty snujesz się jak cień. Chodzi o to, że wyjeżdżam? - Przechylił głowę, co spowodowało, że wyglądał idiotycznie. Chociaż on zawsze wygląda idiotycznie.

- To twoja decyzja. Chcesz to jedź. - Zachowałem obojętny ton, chociaż nie było mi to wcale obojętnie. - I nie snuję się jak cień. To kwestia zmęczenia. Kiepsko sypiam. - Każdy zdanie wypowiedziałem wyraźnie, precyzyjnie, jakby oczekując, że to zakamufluje moje kłamstwo.

- Okej, jak uważasz. - Machnął ręką i wycofał się do drzwi. Zanim jednak wyszedł, staną w nich, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. - Pamiętaj, że jestem twoim przyjacielem, Schistad, a nie matką. Mnie nie okłamiesz. - Odwrócił się na pięcie i wrócić do salonu. To nie tak, że miałem ochotę płakać. Ale już za nim tęskniłem. Mimo, że był przecież w pokoju obok.

you {chris schistad}Where stories live. Discover now