Patrzę przez okno, jak oddalasz się coraz bardziej, z każdym krokiem. Zastanawiam się czemu pozwoliłem ci odejść.
- Chris - Kładziesz dłoń na mojej nagiej klatce piersiowej. Twój dotyk jest ciepły, ale jakby przesycony niepokojem. - Muszę iść - mówisz, a ja dopiero zdaję sobie sprawę, że jesteś ubrana.
- Nie możesz jeszcze trochę zostać? - pytam z zachrypniętym od snu głosem, splatając palce naszych dłoni. Patrzę na ciebie. Na twoją spokojną twarz, na której pragnę by pojawił się uśmiech. Na twoje usta, które chciałbym całować ciągle, bez przerwy, do końca świata. Patrzę na ciebie całą i myślę o tym, jak mocno cię kocham.
- Chris - Wyrywasz rękę. - Nie powinnam tu być. Nie wiesz jakie problemy za sobą niosę, jaki bagaż. I nie chcesz tego wiedzieć - mówisz, a ja tylko wpatruję się w ciebie nie wiedząc, co powiedzieć. Kiedy w jeden chwili jest w porządku, zaraz okazuje się, że tak naprawdę nie chcesz tu być. Ze mną.
- O czym ty mówisz? - Wstaję do pozycji siedzącej, bo cała sytuacja zaczyna mnie przerażać.
- Nie umiem ci tego racjonalnie wytłumaczyć - zaczynasz, paradoksalnie patrząc na mnie oczami pełnymi spokoju. - Czegoś się boję. Coś ciągle mnie przeraża. Nie chcę cię zranić, bo chyba cię kocham, Chris. I może właśnie to mnie przeraża. Potrzebuję czasu. Przepraszam. - Wstałaś zanim zdążyłem się odezwać. Próbowałem jeszcze złapać cię za rękę, ale mój mózg zdawał się działać z opóźnieniem i byłaś już za daleko. A później byłaś już za daleko na moje słowa. A później byłaś za daleko na moją miłość.
Dalej patrzę przez okno jak oddalasz się coraz bardziej z każdym krokiem. Ciągle zastanawiam się czemu pozwoliłem ci odejść.