05.

1.3K 155 8
                                    

A wtedy William wyjechał i wszystko było do dupy. Szanowałem jego decyzję, jego miłość do Noory. Ja sam nie sądziłem abym odnalazł się w takim położeniu, w tak pełnej uczuć relacji. Ale tęskniłem za nim, jak tęskni się za ulubioną zabawką. Ty pewnie wiesz, o co mi chodziło. A właściwie jestem pewny, że wiedziałaś o co mi chodziło.

- Hej, mogę wejść? - Otworzyłaś drzwi, a na twojej twarzy malowało się coś więcej niż samo zdziwienie. Była też tam tęsknota i jakiś rodzaj podniecenia. A później się uśmiechnęłaś i, choć z trudem to przyznaję, poczułem ulgę.

- Jasne, Chris, wchodź - powiedziałaś radośnie i otworzyłaś szerzej drzwi. Zdjąłem buty, poprawiłem ręką fryzurę i ruszyłem za tobą do twojego pokoju. - Coś się stało, że TEN Chris, postanowił mnie odwiedzić? - W twoim tonie nie było wrogości. To był sarkazm w czystej postaci, bez próby zranienia mnie. Usiadłaś na łóżku, a ja stałem przeglądając twoją biblioteczkę. - Nie wmówisz mi, że czytasz - powiedziałaś, na co ja cicho się zaśmiałem i odwróciłem w twoją stronę.

- Masz rację, nie przepadam za książkami. Chyba, że ktoś mi je czyta. - Uśmiechnąłem się zawadiacko, a ty wywróciłaś oczami. Nawet nie wiesz jak słodko wyglądasz gdy wywracasz oczami. - A co do powodu mojej wizyty, William wyjechał do Londynu - powiedziałem na jednym wdechu, jakby pragnąc wyrzucić to z siebie jak najszybciej. Twoja twarz spoważniała. Moja relacja z Williamem była jedną, której się nie wstydziłem. Kochałem go jak brata i wszyscy o tym widzieli.

- Przykro mi. - Wstałaś i podeszłaś w moim kierunku. - Na długo? - stanęłaś blisko mnie, tak blisko, że gdybym chciał cię pocałować, wystarczyłby tylko jeden, energiczny ruch ręki i twoja twarz byłaby przy mojej.

- Raczej nie na krótko - odpowiedziałem lakonicznie. Chwilę patrzyłaś na mnie, jakby badając czy możesz zrobić to, co zaraz zrobisz. Całkowicie nieświadomie chyba ci na to pozwoliłem. Przytuliłaś mnie. Przysięgam, że od kilku lat nikt mnie nie przytulał w taki sposób. Z miłością.

- Nawet nie próbuj uciekać z tego uścisku. - Mocniej owinęłaś ramiona wokół mnie, a ja delikatnie się uśmiechnąłem i odwzajemniłem uścisk. Oparłem brodę na twojej głowie, czując słodki zapach szamponu. Nie wiem ile tak staliśmy, ale dla mnie i tak było to za krótko. I to ty pierwsza się oderwałaś, jakby nie chcąc naruszyć za bardzo mojej strefy komfortu. Nie wydarzyło się tego dnia nic więcej. Nie pocałowałem cię, nie spałem w twoim łóżku, nie brałem u ciebie prysznica. Wyszedłem po kolacji, którą zjadłem w otoczeniu twojego rodzeństwa i mamy. Z twoich historii, które opowiadałaś tego dnia, powinienem być wdzięczy, że twój tata pracował wtedy na nocnej zmianie. 

{To ostatnie zdanie brzmi tak poważnie, ale ono wcale takie nie jest}

you {chris schistad}Where stories live. Discover now