Wystarczył dzień, żebym przewiozła wszystkie swoje rzeczy z motelu, w którym pomieszkiwałam od czasu przyjazdu do Cedar Creek, do domu Ethana. Tego samego dnia poukładałam już wszystko na półkach i zagospodarowałam pokój, starając się dodać mu chociaż odrobiny życia.
Sam dom nie wyglądał tak fatalnie, jak zastałam go za pierwszym razem i chociaż był względnie czysty, w powietrzu nadal unosił się ten niezbyt przyjemny zapach, który nie chciał zniknąć, mimo otwartych na rozcież okien. Mimo stycznia i sześciu stopni na dworze, wolałam marznąć niż pozwolić, by ten smród pozostał z nami. Przez to w nocy spałam pod kołdrą i dwoma kocami, dygocąc z zimna, jednak efekty jakie ten zabieg przynosił, wygradzały każdą minutę dreszczy.
– Jesz jak świnia – zwróciłam uwagę Ethanowi, gdy schodząc na dół, zajęłam miejsce obok niego na starej, przetartej już w niektórych miejscach, kanapie.
Siedział rozłożony, z nogami opartymi na stoliku, w otoczeniu różnych paczek i paczuszek jedzenia. Chipsy, paluszki, ciastka, żelki, nawet słoik masła orzechowego. Wyglądało to tak, jakby poszedł do sklepu na dział ze słodyczami i nie patrząc, zaczął po kolei wrzucać wszystko do koszyka, a później stwierdził, że zje to za jednym razem.
Z niecierpliwością oczekiwałam momentu, aż jego organizm się zbuntuje i chłopak będzie musiał pokutować za swoje obżarstwo. Z drugiej strony, miałam jednak nadzieję, że zdąży wtedy do łazienki, bo wizja sprzątania jego wymiocin nie napawała mnie optymizmem, a raczej powodowała, że krzywiłam się z obrzydzenia.
Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie szarymi oczami, jakbym postradała rozum.
– Noro – westchnął, przysuwając się do mnie, a jednocześnie oblizując palce z okruchów. Był na tyle blisko, że wyczuwałam jego oddech, który śmierdział cebulowymi chrupkami, przez co rzuciłam mu potępiające spojrzenie. - Za pół godziny w tym domu pojawią się chłopaki. Uwierz, jeżeli teraz czegoś nie zjemy, czeka nas śmierć głodowa. Dlatego nie rób takiej zniesmaczonej miny i częstuj się.
Wskazał dłonią na leżące paluszki, wzruszył ramionami, po czym posłał mi nieznaczny uśmiech. Wrócił na swoje miejsce, dzięki czemu mogłam w końcu zaczerpnąć powietrza, sięgnął po pilot i przełączył na program, który miał nadawać na żywo mecz footballu. Teraz jednak na ekranie widoczne były wiadomości ze świata sportu, które zainteresowały blondyna.
Nie ruszając się nawet o milimetr, zastanawiałam się, czy zamieszkanie z nim było, aby na pewno dobrą decyzją. Kręciłam głową, próbując zrozumieć tok rozumowania mojego współlokatora, lecz wydawało się to niemożliwe do zrealizowania.
– Jesz jak świnia, – powtórzyłam z niedowierzaniem, jednocześnie pogrążona w rozmyślaniach – ponieważ mają przyjść twoi kumple? Czy tylko dla mnie brak w tym jakiejkolwiek logiki? To nowy sposób na podbudowanie swojej pozycji w stadzie samców alfa?
Strzepnął okruszki ze swojej ciemnozielonej koszulki, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, kilka sekund później rzucił mi przelotne spojrzenie.
– Kiedy zobaczysz pustą lodówkę, kilka minut po ich przyjściu, zrozumiesz, o co mi chodziło – odparł poważnie, w ogóle nie zwracając uwagi na moje przytyki.
Ponownie wzruszył ramionami i wrzucił sobie garść chipsów do ust. Przyglądałam mu się jeszcze przez moment, by później obrócić się przodem do telewizora i oprzeć plecy o kanapę. Pociągnęłam za rękawy bluzy i skupiając się na prezenterze, co jakiś czas spoglądałam kątem oka na siedzącego obok mnie chłopaka. Nie było w tym logiki, tego mogłam być pewna.
Jednak bardzo się myliłam, o czym mogłam się przekonać niedługo później, kiedy siedząc na fotelu, kanapa była zbyt niebezpieczna, kuliłam się, przed nadlatującymi z kuchni parówkami. Przeleciały tuż przed moim nosem, wstrzymując oddech, czekałam na moment, w którym upadną na podłogę, jednak zostały złapane przez jednego z chłopaków.
CZYTASZ
OBIETNICA
Teen FictionNaomi zniknęła. Nie znajdowała się w rejestrze zaginionych, nie była uznana za zmarłą. Po prostu zniknęła. Trzy lata temu wyszła od swojego chłopaka i już nikt więcej jej nie widział. Kiedy Nora pojawia się w Cedar Creek, sprawia wrażenia znajomej...