24.2

2.6K 301 33
                                    

– Hej, Ethan! – Przechyliłam się, kiedy ze zdziwieniem rozpoznałam głos. Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc własnym uszom, że brzmiała tak radośnie. – Gzie jest Nora i czy zapomniała, do czego służy telefon?

Rozgniewana nuta, była tłumiona przez pewność siebie. Brzmiała tak, jakby na początku tego tygodnia wcale nie mdlała na myśl o spotkaniu z własnym bratem i rozprawą w sądzie. Brzmiała tak, jak wtedy, gdy ją poznałam. Słyszałam stukot jej obcasów, gdy przechodząc przez salon, weszła do kuchni i zastała mnie, opierającą się niedbale o szafki. Udającą, że wszystko było w porządku i że nie wiedziałam, w czym był problem.

Ubrana w zwiewną, zieloną sukienkę, która podkreślała jej oczy i czarne sandałki na obcasie, z przewieszoną małą torebką przez ramię, wyglądała, jakby właśnie wybierała się na niedzielny spacer. Wbijając we mnie spojrzenie, znacząco zmrużyła oczy. Mogłabym się dać nabrać, na tę jej pewność siebie i optymizm, który z niej wypływał, gdyby nie to, że dostrzegałam, jak naprawdę wyglądała. Jak jej kości obojczyka i ramion wystawały, jak żebra poruszały się pod skórą na klatce piersiowej, jak widoczne były kości jej dłoni, gdy trzymała pasek od torebki, wychudzone nogi, które wyglądał, jakby za chwilę miały się połamać. Zerknęłam na Ethana, który zaniepokojony, stał tuż za nią, w milczeniu obserwując całą tę sytuację.

– Cześć – przywitałam się, wyciągając w jej stronę talerz z krakersami. – Dobrze wyglądasz.

Przesunęła wzrokiem po talerzu, jednak nie poczęstowała się.

– Martwiłam się o ciebie. Dlaczego masz wyłączony telefon? – Wzięła głęboki oddech, na moment uciekając spojrzeniem. – Czy nadal masz mi za złe, że nie zeznawałam? Czy dlatego nie odbierasz ode mnie?

Nieudolnie próbowała ukryć strach, zaciskała mocno palce na paseczku torebki, nerwowo stukając butem o podłogę. Jej druga dłoń uniosła się i zawędrowała do ust, a dziewczyna w ostatnim zorientowała się, że właśnie zamierzała obgryzać paznokcie, których stan był tragiczny.

– Wiesz, że musiałam, prawda? – Fałszywa maska pewności siebie roztrzaskała się, a ja przed sobą miałam przestraszoną, spanikowaną dziewczynę, która nie radziła sobie z rzeczywistością. – To mój brat, musiałam go bronić!

– Spokojnie – odezwałam się, przełykając ślinę. Przymknęłam oczy, starając się zebrać myśli. Wzdrygnęłam się, kiedy wyobraziłam sobie, jak odjeżdżała z moim bratem, nie wiedząc, kim tak naprawdę był. – To nie o to chodziło. To nie ma związku z Judem.

Max wyraził się jasno. Nie życzył sobie, żebym dłużej utrzymywała kontakt z Lisą. Przez te dwa dni miałam wyłączony telefon, siedząc w pokoju, czekałam na moment, aż mój brat opuści miasto, żebym mogła mieć pewność, iż Max się mylił. Robba nic nie łączyło z Lisą. Błagałam o to.

– Nie? – odetchnęła z ulgą, siląc się na uśmiech. – Dlaczego więc, miałaś wyłączony telefon, Noro? Chciałam cię przedstawić ważnej osobie...

Moje serce zamarło, kiedy w gardle pojawiła się gula. Odchrząknęłam, próbując przełknąć ślinę, czułam ból. Opuściłam głowę, wzdychając ciężko.

– Proponowałam, żeby przyjechał tutaj ze mną, ale stwierdził, że następnym razem cię pozna - ciągnęła, a w jej głosie pojawiła się nuta szczęścia i radości. – Bardzo chciał cię poznać, zwłaszcza gdy zobaczył twoje zdjęcia na mojej ścianie! Po tym, co mu o tobie opowiedziałam, stwierdził, że musisz być niesamowitą osobą. Niestety obowiązki go wzywały... Musiał wrócić do domu.

– Ja go znam, Liso – szepnęłam z trudem, nie mogąc już dłużej słuchać tej radości. Nie, jeżeli była ona spowodowana Robbem. Nie, po prostu nie. Wspomnienie dłoni wpływało do moich myśli, ręce sunęły po moim ciele, muskały skórę szyi, aż w końcu zacisnęły się na niej, odcinając mi dopływ tlenu.

OBIETNICAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz