Ludzie mieszkający w takich okolicach wychodzili nad ranem z domów i dopiero w nocy do nich wracali, a jeżeli nawet spędzali całe dnie w domu, nie pokazywali się, skrupulatnie chowając się w budynkach.
Zmarszczyłam brwi próbując rozpoznać dźwięk, który dochodził do moich uszu. Zerknęłam niepewnie na Mike'a, chcąc się upewnić, że on także go słyszał. Upewniając się, że nie był to jedynie wymysł wyobraźni, skinęłam głową pokazując rudzielcowi, aby poszedł za mną. Otworzył szerzej oczy i rozchylił usta, jakby zamierzał coś powiedzieć, lecz zrezygnował i ruszył.
Czułam się niepewnie idąc przy takich domach, w takiej okolicy. Uścisk sercu i ściśnięte gardło były oznakami tęsknoty, ale również strachu, który kłębił się z tyłu głowy. Na zawsze tam pozostanie, nie miałam co do tego wątpliwości. Jednak musiałam przeciwstawić się moim lękom i przekonywałam sama siebie, że to nie w tej części miasta rozegrała się moja tragedia. Tutaj trwał dramat kogoś innego, kogoś kto potrzebował pomocy, a ja nie mogłam przejść obok tego obojętnie.
Mike szedł dwa kroki za mną, jakby starał się nie zaburzyć odczuwalnego przeze mnie skupienia. Wróciliśmy do uliczki, przez którą przejeżdżaliśmy i skręciliśmy w pominiętą przez na ulicę. Z każdym krokiem dźwięk przybierał na sile, był niczym drogowskaz.
Uśmiechnęłam się czując zadowolenie, gdy przy jednym z budynków spostrzegłam mężczyznę koszącego trawnik. Unosząc dłonią kazałam Mike'owi zaczekać, a sama przyspieszyłam kroku chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, czy nieznajomy mógł nam pomóc.
Podchodząc do ogrodzenia musiałam liczyć się z tym, iż mogła minąć dłuższa chwila, nim mężczyzna mnie zauważy, jednak sam fakt, iż spotkałam żywą duszę, dodawał mi nadziei.
Obrócił się, a dostrzegając moją osobę uśmiechnął się nieznacznie. Wyłączył kosiarkę i ruszył nieśpiesznie do ogrodzenia. Wraz ze zmniejszając się między nami odległością, zauważałam, że wzięłam go za o wiele starszego.
Zapewne spowodowane było to imponującą sylwetką, dzięki której chłopak wyglądał na większego i wyższego. Jednak twarz miał młodzieńczą i możliwe, że mógł być nawet ode mnie młodszy. Blond włosy opadały niesfornie na czoło dodając uroku, w połączeniu z niebieskimi oczami wyglądał niczym wyjęty z kalifornijskich plaży. Tylko deski do surfowania mu brakowało.
– Hej, potrzebujesz pomocy?
Oparł się niedbale o ogrodzenie, taksując moje ciało wzrokiem, a przy tym uśmiechając się szerzej.
– Tak trochę – przyznałam odwzajemniając uśmiech i odsuwając włosy za ucho. – Koleżanka prosiła mnie, żebym podrzuciła jej notatki, wyslała mi adres, ale... Okropna ze mnie niezdara! Usunęłam wiadomość, nawet nie wiem jak! Dodatkowo telefon mi się rozładował, nie pamiętam jej numeru, nie wspominając o haśle do Facebooka.
Starałam się wyglądać na szczerze zrozpaczoną tym faktem, bezsilną i naprawdę gapowatą. Miałam nadzieję, odgrywana przeze mnie rola blondynki w potrzebie była na tyle wiarygodna, iż chłopak mógł się na nią nabrać.
– To musi być straszne – stwierdził szczerze przejęty. Wyglądał na zamyślonego. – Mogę ci jakoś pomóc? Może znam ją, to powiem ci, gdzie mieszka.
Westchnęłam z ulgą robiąc do niego maślane oczy.
– Uratowałbyś mi życie! – zapewniłam. – Nie wiesz, pod którym numerem mieszkają Thomsonowie?
Zmrużył oczy i podrapał się po szyi uwydatniając przy tym triceps. Próbowałam nie parsknąć, bardziej rozbawiona niż zauroczona jego formą, lecz to nie pomogłoby mi w odnalezieniu domu Lisy. Czasami naprawdę trzeba było się poświęcić, by osiągnąć cel. Udawanie głupiutkiej blondynki w porównaniu do innych rzeczy należało wręcz do przyjemności.
CZYTASZ
OBIETNICA
Teen FictionNaomi zniknęła. Nie znajdowała się w rejestrze zaginionych, nie była uznana za zmarłą. Po prostu zniknęła. Trzy lata temu wyszła od swojego chłopaka i już nikt więcej jej nie widział. Kiedy Nora pojawia się w Cedar Creek, sprawia wrażenia znajomej...