30.3

2.4K 266 36
                                    

Coraz częściej patrząc na ciebie, widziałam jego. Nie chciałam się do tego przyznać, ale ten obraz powoli zasłaniał mi całkowicie twoją osobę i to mnie przerażało, ponieważ on też miał dobre dni. A po tych dobrych dniach, było zawsze tylko gorzej.

Przejechaliśmy całe centrum i znaleźliśmy się na strzeżonym osiedlu, które składało się z kilku, identycznych budynków, ustawionych pod różnymi kątami, tworzącymi istny nieład na tym terenie. Trawniki i zasadzone rośliny biegły wzdłuż chodników i znajdowały się tuż przy samych budynkach. Przełknęłam ślinę nie dostrzegając nigdzie parkingów, dopiero kiedy podjechaliśmy pod jeden z domów, zorientowałam się, że były tutaj podziemne parkingi.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, jakim cudem było stać chłopaka na mieszkanie w takiej okolicy. Pracował w hurtowni rodziców, ale kiedyś zajmował się typowo fizycznymi rzeczami, a przecież teraz zajmował się tam zupełnie czymś innym. Spojrzałam na niego niepewnie, gdy w skupieniu szukał miejsca, a gdy je znalazł, zaczął parkować samochód.

Przekręcił kluczyk w stacyjce i odpiął pasy, a później sięgnął po klamkę, chcąc wysiąść z pojazdu. W ostatnim momencie chwyciłam jego nadgarstek, zatrzymując go tym samym. Spojrzał na mnie zaskoczony i uniósł pytająco brwi.

– O co chodzi, Słoneczko? – spytał, ściągając rękę z klamki i przenosząc ją na mój policzek.

Oblizałam spierzchnięte wargi i westchnęłam cicho, czując, że powinniśmy porozmawiać tutaj, a nie na górze. Nie chciałam, żeby to mieszkanie również kojarzyło nam się ze złymi rzeczami.

– Możemy porozmawiać, Max? – zapytałam, wpatrując się w jego brązowe oczy, w których przez moment pojawiło się zwątpienie.

– Możemy porozmawiać na górze. – Wzruszył ramionami, ale widząc mój wzrok skinął głową. Dostrzegłam, że zacisnął szczękę, ale po kilku sekundach ją rozluźnił. Przymknęłam na moment oczy, skupiając się na dotyku jego palców na mojej twarzy i szyi. – To o co chodził, Słoneczko? Od kiedy powiedziałem ci o mieszkaniu, zmarkotniałaś.

– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – szepnęłam cicho, oczekując jego reakcji.

Sapnął pod nosem, a później uniósł bardziej moją twarz, jednak nadal nie mógł mi spojrzeć w oczy, ponieważ miałam je zamknięte. Zagryzłam drżącą wargę, uświadamiając sobie, że nie powinnam się tak czuć przy osobie, z którą wiązałam przyszłość.

– Co nie jest dobrym pomysłem? – W jego głosie słyszalne było napięcie, wyczuwałam na sobie jego przenikliwy wzrok, gdy próbował mnie przekonać do tego, bym na niego spojrzała.

W końcu rozchyliłam powieki, niepewnie patrzyłam w brązowe tęczówki, z których odeszła część radości. Przyglądał mi się uważnie, chcąc odnaleźć powód mojego wahania. Odsunął dłoń ode mnie i przejechał nią po swoich włosach ciągnąc za końcówki, kiedy w jego spojrzeniu ujrzałam ból.

– Nie jesteś pewna, czy czasem nie zrobię ci krzywdy co, Słoneczko? – prychnął, kręcąc głową.

– Nie o to chodzi – nadal szeptałam, zastanawiając się jak wyrazić swoje obawy tak, żeby nie zrozumiał tego źle.

– To o co? – dopytywał, chcąc znać powód. Był podenerwowany, ale starał się nad tym panować. – O Ethana?

Wstrzymałam oddech, gdy wypowiedział imię mojego przyjaciela. Pokręciłam nieznacznie głową, zaprzeczając temu. Sięgnęłam po jego dłoń i objęłam swoimi zimnymi rękoma. Miał napięte mięśnie, a wzrok wbijał w przestrzeń przed sobą.

– Obiecałaś, że po zakończeniu roku się od niego wyprowadzisz – przypomniał mi z wyrzutem. – Mam dość oglądania, jak pieprzy cię wzrokiem, a ty mu na to pozwalasz.

OBIETNICAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz