4.2

5.9K 462 55
                                    

– Nora! – zawołał, ruszając za mną. Słyszałam, jak zaklął, gdy potknął się o krzesło, jednak nie zatrzymałam się, czułam, że wybuchłabym, gdybym to uczyniła. – Nie możesz całego życia spędzić w swoim pokoju, odcinając się od ludzi.

– Okay! – zawołałam, odwracając się nagle i wyrzucając ręce do góry. Szare tęczówki wpatrywały się we mnie, gdy ich właściciel zrobił krok w tył, zaskoczony moją reakcją i tym, co dostrzegł w mojej twarzy. – Było powiedzieć, że ci przeszkadzam. Że taki układ, jednak ci nie pasuje i chcesz, żebym spakowała swoje rzeczy, a później zniknęła z tego domu i twojego świata tak szybko, jak się pojawiłam! Zrozumiałabym, nie potrzebuję jakiś cholerny podchodów.

Kręcił głową, jakby chciał mi zaprzeczyć, czego nie przyjmowałam w tamtym momencie.

– Małpko, nie przeszkadzasz mi – westchnął, robiąc krok w moją stronę, jego głos był nad wyraz spokojny. W tym momencie był zupełnym przeciwieństwem mnie, ponieważ ja gotowałam się w środku. – Po prostu chcę, żebyś wyszła z domu, żebyś spędziła czas też z innymi ludźmi. Wróciłaś dla Maxa?

Nie musiałam odpowiadać na jego pytanie, ciężko oddychając wpatrywałam się w niego, ledwo powstrzymywałam się od mówienia, zdając sobie sprawę z tego, że chciał dokończyć swoją wypowiedź.

Nie wierzyłam, że to właśnie z Ethanem się kłócę. To było absurdalne.

– Jeśli tak, to po co udajesz przed nim, że jesteś kimś zupełnie innym? – Zaczynałam zauważać, że spokój dosięgał tylko jego głosu, jego ciało mówiło coś całkowicie innego. – Dlaczego nie poprosiłaś jego o pomoc, tylko wszystko ukrywałaś? Jeśli nie jesteś tutaj dla niego, to dlaczego nie zaczniesz żyć, umawiać się z facetami, poznawać nowych ludzi, doświadczać różnych rzeczy, rozwijać się? Małpko, ja pierdolę, masz dziewiętnaście lat, a żyjesz jak babcia po osiemdziesiątce! Nawet pani Johnson widuje się częściej z ludźmi, a za niedługo stuknie jej dziewięćdziesiątka.

Gniew przysłaniał mi logiczne myślenie, nie próbowałam zrozumieć go, chociaż w głębi czułam, że chciał dla mnie dobrze. Gdybym tylko była spokojniejsza, zauważyłabym, że się o mnie troszczył i martwił, jednak ja aż drżałam ze zdenerwowania i bólu, jaki nadal odczuwałam, gdy poczułam się odtrącona od osoby, której zaczynałam ufać.

Chciałam, żeby dał mi spokój i sobie poszedł, żebym nie musiała już z nim rozmawiać.

– Pozwoliłam, żebyś mnie odnalazł, bo myślałam, że jesteś inny – powiedziałam lodowatym głosem, w których aż za dobrze słyszalne było rozczarowanie. – Obserwowałam cię kiedyś uważnie, dostrzegając jak dobry byłeś dla Alice i Maxa, a nawet dla mnie, chociaż byłam ci zupełnie obca. Podczas tych samotnych miesięcy myślałam, że mógłbyś mnie zrozumieć, nie pytać, nie drążyć, nie osądzać.... Ale... Ale ty jesteś taki sam, jak cała reszta! Jak wszyscy ci ludzie, którzy chcieli, żebym sobie przypomniała, a gdy to nastało, żebym rozmawiała o tamtym... – umilkłam, nie chcąc zdradzić więcej. – Ci wszyscy ludzie, chcieli, żebym pozostała dawną sobą, a jednocześnie zapomniała o sobie i zaczęła na nowo żyć, jakby to było tak cholernie proste! Jakby było proste zapomnienie o tym wszystkim, co się wydarzyło, co doprowadziło do tego wszystkiego!

Wplatając palce we własne włosy zaczęłam je mocno ciągnąć, pozwalając by ból rozchodził po mojej głowie i nie pozwalał stracić całkowitego panowania nad sobą.

– Noro...

– Nie przerywaj mi! – krzyknęłam, cała drżąc. – Kazali mi być sobą, a to było niemożliwe... Nie rozumieli mnie, nie chcieli mnie zrozumieć. Jeśli kogoś poznam, ta osoba z każdym dniem będzie chciała wiedzieć o mnie coraz więcej, a gdy dowie się wszystkiego, odejdzie. Ludzie uwielbiają słuchać o krzywdzie innych, o ich tragediach, sprawia to, że czują się lepsi, podbudowują sobie tym swoje ego, jednak nie lubią mieć takich ludzi za przyjaciół, nie lubią rys na swoim perfekcyjnym życiu. A właśnie za rysy i powody nieszczęść uważają takich jakich jak ja.

OBIETNICAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz