Nie miałam pojęcia, jak znalazłam się w domu. Nie pamiętałam momentu, w którym Ethan zabierał mnie do samochodu, a tym bardziej tego, gdy wyciągał mnie z niego. W moim umyśle powstała czarna dziura, zniknęły w niej wszystkie godziny między wypiciem pierwszego kieliszka wódki, a obudzeniem się nad ranem i zaczęciem rzygać jak kot. Zwracałam wszystko, co próbował przyjąć mój żołądek. Począwszy od bulionu, przyniesionego przez Ethana, kończąc nawet na zwykłej wodzie.
Między zwracaniem samej żółci, a niepokojonym snem, czasami zauważałam obecność blondyna, który co jakiś czas przychodził, żeby sprawdzić w jakim byłam stanie. Otulona kołdrą i dwoma kocami, nadal drżałam z zimna, czułam się, jakbym właśnie umierała. Widocznie nie byłam stworzona do picia czystej.
Zerkając raz na jakiś czas na okno, widziałam, jak słońce poruszało się po niebie. Przeleżałam cały dzień. Leżąc z zamkniętymi oczami, czując niewyobrażalną suchość i obrzydliwy posmak w ustach, ból i pieczenie w przełyku i żołądku.
– Nadal wyglądasz okropnie.
Usłyszałam w tym samym czasie, gdy otaczały mnie ramiona, dodając więcej ciepła do mojej sauny. Spróbowałam się uśmiechnąć, lecz nie byłam pewna, czy blondyn to widział. Westchnęłam ciężko i oblizałam usta, czując pod językiem każde pęknięcie.
– No co ty nie powiesz – wychrypiałam. – Czuję się rewelacyjnie i tak też wyglądam, musisz zainwestować w okulary. Swoją drogą dzięki, że nie pozwoliłeś mi wydłubać sobie oczu, gdy chciałam wyciągnąć soczewki. Chociaż nie wiem co gorsze, utrata wzroku, czy ten cholerny piasek.
Zaśmiał się cicho.
– Coś zaczynasz sobie przypominać?
Pokręciłam przecząco głową.
– Miałam nadzieję, że właśnie tak postąpiłeś – przyznałam niechętnie. – Po tym, jak wypiłam pierwszy kieliszek i zamówiłam następny, nic więcej nie pamiętam.
Nie odpowiedział, jednak wyczuwałam jego zaniepokojone spojrzenie, którym wręcz wypalał mi dziurę w czaszce. Milczeniem próbował wyciągnąć ze mnie to, czego nie wyznałam. Zagryzałam popękane wargi, przez co poczułam smak krwi na języku, gdy przypominałam sobie, jak potraktował mnie Max. Jak beznamiętnie potrafił powiedzieć, że mnie nie znał i nie wiedział, o czym mówiłam. Jednocześnie przy tym powtarzając wypowiedziane przeze mnie słowa, których nie mogłam sobie wybaczyć.
– Max był w klubie – wyznałam po kilku minutach milczenia.
Leżący obok mnie chłopak nie zareagował pozwalając, by upłynęły kolejne minuty, nim zdecydowałam się powiedzieć coś jeszcze. Było to niezwykłe, z jaką cierpliwością obchodził się z ludźmi. Mógł zdobyć wszystko, jedynie dając temu czas.
– Powiedział, że mnie nie zna – parsknęłam skubiąc kawałek materiału. – Siedział z jakąś zdzirą, a gdy ta odeszła, spytał, czy się znamy. Później powiedział... Powiedział to, co ja mu powiedziałam, że nie miałam pojęcia, o kim mówił.
– To jego reakcja na ból – szepnął. – Dobrze o tym wiesz. Zraniłaś go, a jedyną obroną jaką teraz używa, jest atak.
– Kiedyś wszystko było inaczej – powiedziałam z żalem. – Kiedyś sądziliśmy, że nic nie jest wstanie nas rozdzielić. Nawet mój brat. Wierzyliśmy, że jesteśmy wstanie pokonać wszystko, ale to właśnie nasza miłość nas zniszczyła.
– Nie powinnaś rozpamiętywać przeszłości, skoro nie chcesz, żeby on to robił – stwierdził po chwili.
– To trudne, Eth. Widzieć kogoś, kogo kochało się ponad życie, a kto teraz darzy cię jedynie nienawiścią.
– Nie można przestać kochać kogoś w jednej chwili, Małpko – zaprzeczył ze smutkiem. – Ludzie nie potrafią wyłączać uczuć i przestawać kochać kogoś tylko dlatego, że zostali skrzywdzeni.
Kochali ludzi, których nie powinni i nie potrafili przestać tego robić nawet wtedy, gdy okazywali się potworami. Wiedziałam o tym aż za dobrze.
Skinęłam głową zgadzając się z jego słowami. Niektórzy nie potrafiliby zrozumieć, ile człowiek był wstanie znieść dla kogoś, kogo kochał i kogo nie chciał stracić. Miłość bywała absurdalna, czasami zmieniała się w niezdrową relację i wykańczała człowieka doszczętnie.
Wróciłam dla Maxa, mimo ryzyka jakie niósł ze sobą powrót. Przeżyłam tylko dzięki świadomości, że istniał ktoś, kto kochał mnie taką, jaką byłam. Kiedy straciłam już każdego i w końcu zrozumiałam, że rodzinny dom przestał być nim już dawno, miałam tylko tę jedną myśl, tę wiarę, że istniała nadzieja dla nas.
Ethan miał racje. Spoglądając na niego zastanawiałam się, co dla niego było przełomem w życiu. Co sprawiło, że tak bardzo się zmienił. Możliwe, że to tylko ja kiedyś nie dostrzegałam tego, jak wartościowym człowiekiem był, a może podczas tych trzech lat również przeżył coś, co zmieniło go na zawsze.
– Dzwoniła do mnie Lisa? – zmieniłam temat nie chcąc się zadręczać. – Nie mówiłeś mi, czy bezpiecznie wczoraj wrócili.
Obróciłam się na bok, żeby spokojnie móc na niego patrzeć. Leżeliśmy przodem do siebie, dostrzegłam, jak przez kilka sekund zastanawiał się nad odpowiedzią, a gdy przeniósł wzrok na mnie, przez jego twarz przebiegł cień.
– Skłamałbym, gdybym stwierdził, że nie cieszę się, iż tego nie pamiętasz – zaczął spokojnie uważnie obserwując moje reakcje.
Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam usta zastanawiając się, co takiego wydarzyło się, co umknęło mojej pamięci. Serce przyspieszyło rytmu, gdy nerwowo poruszyłam się na łóżku nie wytrzymując ten niepewności z jaką przychodziło mi czekać na dalszą część wypowiedzi Ethana.
– Lisę zabrał z klubu Jude – wyjaśnił, a ja poderwałam się gwałtownie patrząc na niego z niezrozumieniem. – Był naprawdę wkurwiony, gdy cię widział... Małpko, ja wiem, że chcesz jej pomóc...
Potrząsnęłam głową doskonale wiedząc, co chciał powiedzieć. Widać to było w jego stalowych oczach, prośbę, żebym odpuściła sobie tę znajomość. Obawę, że dalsze ciągnięcie tego, mogłoby się źle dla mnie skończyć.
Nie potrafiłam, nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam pozostawić bezbronnej dziewczyny, by podzieliła mój los. Los, na który zgadzali się jej rodzice wyrażając zgodę, aby pod ich dachem jedno dziecko stwarzało piekło drugiemu. Nie potrafiłam, jak inni ludzie, odwrócić wzroku i zatkać uszu twierdząc, że to mnie nie dotyczyło.
– Chcę jej pomóc, Eth – wyszeptałam czując mdłości. – Chcę ją przekonać, iż ukrywanie prawdy nie jest wyjściem, że to tylko pozwolenie na ból i koszmar. Nie chcę za kilka miesięcy się dowiedzieć, że mogłam coś zrobić, lecz odwróciłam się do niej plecami i przyczyniłam się do tragedii.
– A ty komuś powiedziałaś? – spytał retorycznie, jednak w jego głosie nie było kpiny. – Jak zamierzasz zmusić ją do czegoś, czego sama nie byłaś wstanie zrobić? Czego zapewne nadal nie byłabyś wstanie?
Odwróciłam głowę, nie chcąc patrzeć przyjacielowi w twarz. Nie chcąc zdradzić emocji, które mną targały. Nie byłam wstanie ciągnąc tej rozmowy, przynajmniej nie w tamtym momencie, kiedy tak doskonale widział moje wnętrze.
– Muszę się umyć – wyjaśniłam cicho, podchodząc do szafy. – Muszę to wszystko z siebie zmyć.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony, zabrałam swoje rzeczy i chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki, gdzie przy strugach wody mogłam dać upust emocją.
~~~~
Nie wierzę, że dodaję trzeci rozdział, ale tak właśnie się dzieje. Kolejny rozdział dodany. Pewnie większość z Wa dopiero go przeczyta w dzień, ale dodałam już teraz, gdyby ktoś cierpiał na bezsenność tej nocy tak samo jak ja :)
CZYTASZ
OBIETNICA
Teen FictionNaomi zniknęła. Nie znajdowała się w rejestrze zaginionych, nie była uznana za zmarłą. Po prostu zniknęła. Trzy lata temu wyszła od swojego chłopaka i już nikt więcej jej nie widział. Kiedy Nora pojawia się w Cedar Creek, sprawia wrażenia znajomej...