Resztę dnia spędziłam w pokoju, łudząc się, że Max wróci. Wierzyłam, że zdenerwowany postanowił iść się tylko przewietrzyć, a jego wypowiedź na temat alkoholu była nieprawdziwa i rzucona ot tak, żeby mnie zdenerwować. Kiedy po pół godzinie nadal go nie było, zaczęłam do niego dzwonić, chcąc dowiedzieć się, gdzie był. Martwiłam się o niego, bałam się, że wzburzony mógł nie uważać i przez to mogło mu się coś stać. Jednak on nie odbierał moich telefonów i nie odpisywał na wiadomości. Godzinę po swoim wyjściu z mojego domu wyłączył komórkę, dając tym samym sygnał, że nie chciał tego wieczoru już ze mną rozmawiać.
Byłam zmęczona jego zachowaniem tym, że praktycznie każda nasza rozmowa kończyła się kłótnią. Nie obwiniałam tylko jego, ale gdyby bardziej starał się panować nad sobą, do wielu sprzeczek nie doszłoby. Tracił panowanie zawsze, kiedy miałam odmienne zdanie, jakbym musiała myśleć tylko w taki sposób jak on. W pewnym sensie pokazywał mi tym, że uważał, iż nie potrafiłam samodzielnie myśleć i podejmować decyzji. Rzeczywiście, często popełniałam błędy, ale to nie pozwalało mu na takie zachowanie.
Mieliśmy zacząć od nowa, ale każda nasza kłótnia kończyła się docinkami z jego strony. Potrzebowałam oparcia w nim, pewności, że mogłam z nim o wszystkim porozmawiać, zamiast tego otrzymywałam wrzaski i dźwięki trzaskających drzwi. Kiedyś nie pozwoliłby, żebym widziała go w takim stanie, a teraz nie przejmował się, że swoim zachowaniem sprawiał mi ból. Wcześniej cieszyłby się, że starałam się utrzymywać kontakt z ludźmi, a w tej chwili doszukiwał się w każdym wad.
Nim położyłam się do łóżka, a była już trzecia, sprawdziłam jeszcze raz telefon. Nie dostrzegając żadnej odpowiedzi od niego, poczułam ukłucie bólu, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Jednak nawet w takiej chwili nie żałowałam ani przez sekundę, że wróciłam.
Obróciłam się na plecy, ciężko wdychając i wpatrując się w ciemny sufit. Moje oczy były już przyzwyczajone do ciemności, więc bez trudu wszystko dostrzegałam w pokoju. Zaciskając palce na pościeli, wsłuchiwałam się w swój oddech i odgłosy chrapania Ethana zza ściany. Za kilka godzin musiałam wstać, lecz niepokój nie pozwalał mi zasnąć.
Skrzypnięcie drzwi na dole uświadomiło mnie, że Max postanowił jednak tutaj przyjechać. Mimo że byłam na niego zła, odczułam ulgę wiedząc, że nic mu się nie stało i bezpiecznie wrócił do domu. Jego kroki na schodach były głośniejsze niż zwykle i mniej pewne. Obróciłam się na bok, przyjmując pozycję embrionalną i zaciskając powieki. Nie miałam teraz siły na rozmowę z nim, nie kiedy był pijany, nie odpowiedział na moje słowa i postanowił nie dawać znaku życia przez cały ten czas.
Zacisnęłam zęby, słysząc odpijającą się klamrę jego paska. Zrzucił z siebie ciuchy, najprawdopodobniej kładąc je gdzieś na podłodze, a później wsunął się pod pościel, przybliżając do mnie. Wyczułam od niego alkohol i spięłam się, kiedy otoczył mnie w pasie ramieniem i przyciągnął do siebie.
– Słoneczko? – szepnął ochryple i lekko bełkotliwie.
Musnął ustami mój obojczyk, czekając na odpowiedź z mojej strony, której nie otrzymał, ponieważ nadal udawałam, że spałam. Westchnął, a ciepłe powietrze obiło się o moją skórę. Domyślał się, że udawałam, ale na szczęście nie zamierzał o tym mówić. Pocałował jeszcze raz to samo miejsce, a później opadł głową na poduszkę, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Leżeliśmy dłuższą chwilę w ciszy i byłam już pewna, że zasnął.
– Spierdoliłem – mruknął nagle, jak przypuszczałam, bardziej do siebie. – Jak zwykle, spierdoliłem. Znowu cię zraniłem i doprowadziłem do płaczu. Nienawidzę patrzeć, jak płaczesz, ale ciągle powoduję, że to się dzieje. Jestem pieprzonym nieudacznikiem.
CZYTASZ
OBIETNICA
أدب المراهقينNaomi zniknęła. Nie znajdowała się w rejestrze zaginionych, nie była uznana za zmarłą. Po prostu zniknęła. Trzy lata temu wyszła od swojego chłopaka i już nikt więcej jej nie widział. Kiedy Nora pojawia się w Cedar Creek, sprawia wrażenia znajomej...