23.1

3.2K 312 93
                                    

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowo z nich nie uciekło. Zamykałam je, to znowu otwierałam, najprawdopodobniej przypominając w tym momencie rybę. Nie chciałam w to wierzyć, nie chciałam wierzyć, że pozwoliła, by Jude'owi się udało. Ethan stanął obok mnie, również oczekując wyjaśnień od dziewczyny

– Został skazany – wyjaśniła, a ja odetchnęłam z ulgą.

Nie rozumiałam, dlaczego w takim razie Rangerowie wyglądali na tak zdenerwowanych. Zwłaszcza brat Sylvii, który wybiegł z sali jako pierwszy. Oparłam się o ścianę, ponieważ nie potrafiłam ustać na nogach. Ulga mieszała się z dziwnym uczuciem, powodując, że chociaż się rozluźniłam, w głowie nadal miałam mętlik.

– Na czterdzieści cztery miesiące – dodała, a ja otworzyłam szerzej oczy i pokręciłam głową. – Jako gwałt drugiego stopnia.

Nie całe cztery lata za gwałt. Nie całe cztery lata za odebranie przyszłości, za przyczynienie się do samobójstwa dziewczyny, która nic mu nie zawiniła. Nie całe cztery lata za odebranie rodzicom dziecka, bratu siostry. Najniższa kara jaka mogła być, teraz już rozumiałam wściekłość rodziców Sylvii.

– Ale i tak będą się starać, żeby sędzia wznowił proces -– wyznała, rozglądając się uważnie, jakby bała się, że ktokolwiek usłyszy te słowa.

Po chwili salę opuścili rodzice Lisy, zadowoleni, chociaż pewnie spodziewali się całkowitego uniewinnienia. Słyszałam, jak przechodząc, mówili o tym, że Sylvia sama była sobie winna, a Jude nie zrobił nic wbrew niej. Mówili, że dziewczyna była wariatką, a samobójstwo było na to dowodem. Dodali, że jej brat był niepoczytalny i to pewnie on dobrał się do siostry.

Miałam ochotę ryknąć śmiechem. Byli tak obłudni. Chciałam wrzasnąć na nich, żeby się opamiętali, żeby spojrzeli na własny dom, gdzie ich syn znęcał się przez wiele lat nad córką. Hipokryzja biła od nich. Nie byli lepsi od swojego syna, pozwalali, żeby robił, co tylko chciał i uchodziło mu to płazem.

Teraz nie było inaczej, chociaż cieszyłam się. Cieszyłam się niezmiernie, że stypendium, które miał otrzymać, trafi w ręce innego człowieka, który pewnie bardziej na nie zasługuje. Miejsce, które miał zająć na uczelni, dostanie ktoś inny. To była jedyna rzecz, która mnie cieszyła, ponieważ cztery lata miną szybko, a on pewnie się nie zmieni. Tacy ludzie jak Jude nigdy się nie zmieniają.

Rzucili nam niezadowolone spojrzenie, tym samym okazując nam, że nie podobało im się, że ich córka przy nas stała. Lisa zerknęła na nas, nadal ugniatając chusteczkę w dłoni, była rozdarta. Jej rodzice wygrali, popatrzyła na nas przepraszająco, a później odwróciła się, dołączając do nich i wraz z nimi schodząc na dół.

– Rozumiesz? – spytałam Ethana z powątpieniem w głosie. – Czterdzieści cztery miesiące za coś takiego.

– Twój brat za zabójstwo dostał tylko nakaz odwyku – przypomniał, przez co dreszcz przebiegł mi po plecach.

Uniosłam wzrok, patrząc na niego i skinęłam głową.

– Jeśli masz znajomość i pieniądze, masz wszystko – stwierdziłam. – Oboje to mieli, a na żadnej z rozpraw nie pojawiła się ofiara, ponieważ żadna z nich nie żyła. Lisa także jest ofiarą, myślisz, jak skończy się proces za cztery lata?

Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w kierunku wyjścia, chcąc opuścić to miejsce. Prawda była okrutna, a odpowiedź na pytanie zbyt oczywista, nie chciałam jej usłyszeć. Wtedy musiałabym pogodzić się z myślą, że dla Lisy nie było już ratunku, a tego nie zamierzałam przyjąć. Wierzyłam, że pewnego dnia się obudzi i zrozumie.

OBIETNICAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz