PROLOG

1.8K 83 3
                                    

- Nie tato! Nawet nie ma takiej opcji! - tłumaczyłam po raz kolejny swojemu upartemu ojcu. Nie mogłam się nadziwić temu, że był tak zawzięty. Kocham go, ale czasami wpada na naprawdę kretyńskie pomysły!

-Kels, gadaliśmy już o tym. Nie mamy innego wyjścia. Nie mam cię gdzie zostawić, a wiesz, że muszę jechać na ten turniej - rzucał swoje argumenty. Mimo, że broniła przekonań jak lwica wiedziałam, że i tak wielki Per Mertesacker postawi na swoim. W końcu zawodnik Arsenalu zawsze wygrywa. - Nie mamy nikogo z kim mógłbym cię zostawić na te miesiące... - powiedział znosząc ze strychu moją walizkę i udając zmęczonego postawił ją tuż przed moimi stopami.

- Mogę jechać z tobą - wypaliłam, a mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie. - Albo zostać tu sama, mam już siedemnaście lat, poradziłabym sobie... - błagałam.

-Nie, to odpada. - stwierdził szukając w portfelu dokumentów, jakbym w tej chwili miała wsiadać do samolotu i wysiąść w Bolonii.

- To, nie wiem... Zrób cokolwiek, tylko nie każ mi tam jechać. Nie wytrzymam z Lindą pod jednym dachem nawet dwóch dni, a co dopiero kilku miesięcy. Ta laska jest straszna - wyznałam zrezygnowana siadając na stołku w kuchni.

- Nie mów tak, to twoja siostra, a moja córka, poza tym nie widziałyście się siedem lat. Kto wie? Może się zmieniła - wiedziałam, że próbował mnie pocieszyć, ale bardzo kiepsko mu to szło. Moi rodzice rozwiedli się ze sobą jak miałyśmy po pięć lat. Lidia została w Bolonii z mamą, a ja wyjechałam do Anglii z tatą. To właśnie tu przez lata uczyłam się i grałam w pierwszych klubach. Tata uważa, że urodziłam się, żeby grać.

-Takie jędze jak ona się nie zmieniają. Nie pamiętasz, co było ostatnim razem gdy się spotkałyśmy? - spytałam rozpamiętując, jak uczyłam się kampkować i moja ubłocona piłka poleciała prosto na nowiutką sukienkę mojej siostry. Zawsze bardzo się różniłyśmy. Wyglądem...A już na pewno charakterem. Słabo mi się robi na myśl, że gdyby rozprawa w sądzie potoczyła się inaczej mogłabym być taka jak ona i moja matka.

- Jak mógłbym nie pamiętać, skończyło się w szpitalu, bo pewien mały osobnik nie umiał panować nad emocjami - zaśmiał się mając mnie na myśli.

- Ta małpa przebiła mi moją ukochaną piłkę z autografami twoich kolegów z klubu! - tłumaczyłam się. - I to najlepszy dowód na to, że nie powinnam tam jechać. Mama pewnie i tak nawet mnie nie zauważy.

- Przestań, kocha zarówno ciebie jak i Linde.

- A co z klubem? Nie mogę tak po prostu zostawić sobie dziewczyn i nie trenować przez tak długi czas - powiedziałam patrząc z obrzydzeniem na walizkę.

- Mama pytała Lindy i mają szkolną drużynę, na pewno Cię przyjmą, jesteś najlepsza! - pogłaskał mnie po głowie rozczochrując wszystkie włosy z warkocza. 

-Tak... Powiedzmy - jęknęłam. Zapadła cisza kiedy tata zaczął pakować moje dokumenty do osobnego plecaka. - Czyli muszę tam jechać...? - spytałam z nadzieją, która natychmiast została zgaszona.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Hej, oto prolog! Musiałam go zrobić, żeby jako tako opisać relacje w rodzinie naszej bohaterki. Może trochę nudny, ale liczę na to, że się spodoba ;)

Kumpel Z BoiskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz