Córka... Przyjaciela... Ojca?!

791 58 5
                                    

Ponieważ tata nie miał czasu po nas przyjechać (i dzięki Bogu bo wtedy chłopy dowiedzieliby się gdzie mieszkam), przez ciągłe treningi, ja, Christian i Sam postanowiliśmy dostać się autobusem na stadion. Tego dnia była mega słoneczna pogoda, co stanowiło wyzwanie dla zawodników. Gra w upał jest gorsza niż w deszcz. Ubrałam krótkie spodenki oraz bluzkę na ramiączkach i wyszłam z domu na przystanek, gdzie jak zwykle spotkałam chłopaków. Szybko dostaliśmy się do centrum miasta, a stamtąd prosto na miejsce rywalizacji.

- Nie wieże, że idę na mecz Arsenalu - powiedział podekscytowany Christian, gdy przechodziliśmy przez bramki wpuszczeni przez ochroniarzy.

- Nie przyzwyczajaj się - rzuciłam ze śmiechem.

- Ale ty go nie lubisz... - powiedział Sam z nieśmiałym uśmiechem.

- W końcu zajarzyłeś - poczochrałam go po włosach. Poszliśmy przed wejście do szatni gdzie czekał na nas tata. Bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję. Tak bardzo za nim tęskniłam. Tata podniósł mnie w powietrzu i ze śmiechem postawił na ziemi.

- Cześć słoneczko! Nie zgubiłaś się po drodze? - spytał żartobliwie.

- Nie, wiesz że dla mnie wszystkie drogi prowadzą na stadion - parsknęłam. Tata spojrzał przez moje ramię na chłopców odwróciłam się. - To właśnie moi przyjaciele. Genialny Sam i... Kapitan mojej drużyny, Christian - uścisnęli sobie na wzajem dłonie.

- Miło pana poznać, jestem fanem - powiedział blondyn z uśmiechem.

- Mnie również, miło że pozorujecie przyjaźń z Kelsey, bo wiadomo, że nigdy nie znajdzie przyjaciół - cała trójka parsknęła śmiechem, a ja szturchnęłam ojca w ramię i ściągnęłam razem wargi.

- Oj no żartuję, chodźcie - objął mnie ramieniem i poprowadził do loży na górze. Zasiedliśmy wśród prezesów i innych ważnych ludzi przez co czułam się jak idiotka. Z tyłu stał bar, a ja miałam zamiar zaraz zamówić sobie z chłopakami pizzę. Mecz zaczynał się za pół godziny, a mój tata zamiast się rozgrzewać wolał zarzucać moich przyjaciół pytaniami typu: "Jak moja córka radzi sobie w szkole?" Gdy w końcu schodził do szatni rzucił do Christiana:

- Nie dawaj jej forów na boisku. Jest skubana i przepycha się jak mało kto - wskazał mnie, a ja z uśmiechem pokręciłam głową.

- On nie mówił poważnie - zapewniałam go gdy mój tata zniknął za drzwiami.

- No nie wiem, chyba akurat w kwestii twojej gry muszę się z nim zgodzić - westchnął. Chwilę potem z kawałkami pizzy w rękach usiedliśmy na balkoniku z którego mieliśmy idealny widok na całe boisko. Mecz zaczął się, a my skakaliśmy jak małpy i wydawaliśmy okrzyki przy każdej akcji. Bawiłam się naprawdę dobrze, jak zawsze w ich towarzystwie. Założyliśmy się nawet o to kto strzeli pierwszy. Wygrałam obstawiając Londyński klub!

- To on uczył cię grać? - spytał po jakimś czasie Chris, odrywając się na chwilę od śledzenia każdej sekundy gry.

- Tak, jak miałam cztery latka kopałam z nim w ogródku i wybiłam szybę w oknie sąsiadki - zaśmiałam się.

- No to nie źle...

- A ty? Od kiedy grasz? - spytałam.

- Mama zapisała mnie na treningi jak miałem pięć lat. Na początku strasznie tego nie lubiłem, bo piłka wymykała mi się i nie miałem nad nią kontroli, ale jakoś po roku czasu odkryłem, że coraz bardziej mi zależy - odparł.

- I teraz jesteś kapitanem...

- Dokładnie

- A co po szkole?

- Jeszcze nie wiem. Pewnie na początek coś małego, ale marzę żeby grać w Niemczech. Borussia albo Bayern. To najlepsze kluby jakie znam!

- A Arsenal?

- Jakby mnie przyjęli, nie marudziłbym - ożywił się jeszcze bardziej.

- Mam znajomości - poruszyłam brwiami w górę i w dół. Roześmialiśmy się.

***

Mecz zakończył się z wynikiem 2:1. Czekaliśmy na parkingu aż w końcu pojawił się tata cały w skowronkach. Przeszli dalej i za kilka dni wyjedzie i znów nie będę go widzieć.

- I jak? - spytał otwierając za pilota wypożyczone, czarne bmw.

- Genialnie! - powiedział Chris.

- Jak zawsze, weszłam do środka.

- Takiej odpowiedzi się spodziewałem - powiedział będąc już w środku. Odpalił i ruszyliśmy w stronę domu. - Musicie mi kiedyś powiedzieć jak będziecie mieli mecz. Bardzo chcę zobaczyć jak radzisz sobie z chłopakami.

- Wymiata przy moich najlepszych zawodnikach - powiedział blondyn z dumą.

- Nie przesadzaj - rzuciłam z przedniego siedzenia.

- Nie przesadzam, mówię prawdę - powiedział.

- Chyba będę musiał się przekonać...

Do domu nie było daleko. Ale nagle tata skręcił w innym kierunku.

- Tato, dom w tamtą - powiedziałam wskazując inną drogę.

- Musimy jeszcze odebrać Lindę od koleżanki - zamarłam. Chłopcy przecież nie mogli jej zobaczyć!

- Jaka Lind...? - zaczął ciekawy Sam, ale ja wpadając w panikę przerwałam.

- To wysadź nas tutaj. Mamy blisko do domu! - rzuciłam.\

- To zajmie tylko chwilkę...

- Przejdziemy się! - rzuciłam udając optymizm.

- Jesteś...

- Pewna, tak - tata zatrzymał się i wysadził nas na chodniku. Odetchnęłam z ulgą. Chłopcy patrzyli na mnie jak na nienormalną, ale nie byli niczego świadomi.

- Co tak wyskoczyłaś z tego auta jak poparzona? - spytał podejrzliwie Sam. Musiałam wymyślić coś na poczekaniu.

- Jest piękna pogoda. Pomyślałam, że się przejdziemy - westchnęłam próbując się wyluzować.

- W sumie racja - przyznał Chris.

- A co to za Linda? - dopytywał Sam, a ja przeklęłam w duchu jego dociekliwość.

- Emmm... To córka przyjaciela taty, moja bliska znajoma - skłamałam.

- Dziwnie się zachowujesz - stwierdził okularnik.

- Niby jak dziwnie? - spytałam na co on wzruszył ramionami. - Idziemy? - kiwnęli głowami i ruszyliśmy do przodu. Tym razem mi się udało.... Ale czy długo tak pociągnę?


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział pisany na szybko, bo dawno nic nie było. Sorki za błędy, mam nadzieję, że mimo wszystko wyszedł spoko ;)

Kumpel Z BoiskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz