- Więc... Jesteś tu przez ten cały turniej? - spytał Sam. Chciałam zjeść lunch sama, ale kiedy przysiadł się do mnie nie potrafiłam go wygonić. Rozmowa jakoś sama zaczęła płynąć, a ja zaczynałam naprawdę lubić tego chłopaka. Okazało się, że dużo czyta i uwielbia matematykę. Kiedy powiedziałam, że nie idzie mi ten przedmiot, zaproponował korki i ogółem był super miły. Przez niego cały mój misterny plan przetrwania i powrotu do domu zaczynał się sypać już drugiego dnia.
- Tak... Musiałam tu przyjechać, bo prócz mojej mamy nie mamy żadnej innej rodziny - po części skłamałam. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że moją siostrą jest Linda, więc równie dobrze nie musiałam w ogóle wspominać o siostrze.
- Współczuję. Ja nie mógłbym zostawić przyjaciół i tak po prostu wyjechać - powiedział wskazując na stolik, gdzie siedział chłopak i dwie dziewczyny, a ja uświadomiłam sobie, że cały czas wzrokiem sprawdzam, czy na stołówce jest Christian.
- To twoi przyjaciele? - spytałam.
- Tak, ten chłopak to Alex, a tamta blondynka to Emma, obok siedzi Nicole - gdy tylko usłyszałam to imię przed oczami miałam moją Nicky i nasze pożegnanie. Z każdą chwilą zaczynałam tęsknić coraz bardziej. Za nią i tatą, który już w przyszłym tygodniu miał zacząć rozgrywać mecze eliminacyjne. - Mogę cię z nimi zapoznać - powiedział z uśmiechem, a mi zrobiło się ciepło "Nie, nie nie! To nie tak ma wyglądać"
- Nie ma takiej potrzeby - wybrnęłam szybko, a on zmarszczył brwi. - Bo... Dzięki za oprowadzenie. To naprawdę miłe z twojej strony, ale mam teraz historię i nie chcę się spóźnić. Mam nadzieję, że reszta nauczycieli nie jest taka jak profesor Strotti.
- Nie, Skorpion jest jedyny w swoim rodzaju - zaśmiał się. - Ja mam matmę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Jasne, że tak! Jutro mamy geografię - parsknęłam wstając z tacką od stołu.
- Pa - rzucił mi gdy szłam ją odłożyć.
- Na razie - uśmiechnęłam się i zerknęłam na Sama, a potem jeszcze raz na całą salę. Może jednak mogłabym zaprzyjaźnić się z choć jedną osobą. Wtedy nie musiałabym radzić sobie ze Skorpionem sama i nie czułabym się jak TOTALNY ODRZUTEK z Londynu.
***
Po lekcjach pobiegłam prosto do szafki po swoje rzeczy. Nie opłacało mi się brać całej torby treningowej, więc do stroju na W-F dorzuciłam tylko getry i korki, które z plecaka dziś rano włożyłam do szafki. Wpakowałam strój z powrotem, a buty chwyciłam do ręki i ruszyłam na zewnątrz. Serce waliło mi jak młotem, a żołądek podchodził do gardła. Robiło mi się nie dobrze. Nowa drużyna w której to nie ja będę kapitanem. Może być ciężko. A jeśli się z nimi zżyję i nie będę chciała wrócić do domu? Z każdą chwilą byłam coraz bliżej orlika, ale zaczęłam się bać kiedy zamiast ćwiczących dziewczyn zobaczyłam, chłopców w szkolnych strojach zaczynających się już rozgrzewać. Podbiegłam bliżej z plecakiem podskakującym na ramieniu. Rozejrzałam się. Brak znajomej twarzy pogarszał moją sytuację. Stałam chwilę gapiąc się na nich po czym zaczepiłam jednego chłopaka wiążącego właśnie halówki.
- Hej, możesz mi powiedzieć gdzie znajdę waszego trenera? - spytałam nie chcąc po sobie poznać, że jestem zdenerwowana.
- Eee... Trener jest aktualnie chory, ale zastępuje go aktualnie nasz kapitan. Tam stoi - wskazał mi palcem gościa stojącego tyłem.
- Dzięki - mruknęłam podchodząc już do kapitana. Był wpatrzony w boisko więc poklepałam go w ramię, aby odwrócił się do mnie przodem i... Zamurowało mnie kiedy zobaczyłam Christiana. Z otwartymi oczami cofnęłam się w tył.

CZYTASZ
Kumpel Z Boiska
Teen Fiction- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał Christian patrząc na mnie z niedowierzaniem. - A co miałam ci powiedzieć? - zmarszczyłam brwi. Dlaczego zachowywał się jak kompletny dupek zawsze gdy go potrzebowałam. - Myślisz, że jestem...