Gdy wróciłam do domu zjadłam kolację z Lindą i mamą nie opowiadając o zdarzeniu w parku. Nie chciałam jej denerwować tym, że jestem tu ledwo dzień, a już popadam w tarapaty. Ten kretyński rowerzysta mógł mnie zabić, a mimo to nawet się nie zatrzymał, żeby spytać czy wszystko gra. Gdyby nie ten chłopak wylądowałabym w szpitalu, a ja nawet nie wiem jak miał na imię. I już pewnie się nie dowiem. Po kolacji ruszyłam do swojego nowego pokoju, żeby się położyć. Skręcało mnie w żołądku na samą myśl, że będę musiała jutro iść do szkoły. Nikogo tam nie znałam, a nie miałam zamiaru prosić o pomoc Lindy. Niby to moja siostra i być może nie jest taka zła, ale...Sama nie wiem. Być może chcę po prostu być samodzielna. Położyłam się na łóżku i bezsennie gapiłam w sufit. W końcu wiedząc, że pewnie nie zasnę już do rana sięgnęłam po moją ukochaną książkę położoną na półce. "Dziewczyna z drużyny" Była genialna i mogłam ją czytać w kółko i w kółko, a za każdym razem wzruszałam się tak samo.
Rano obudziłam się z twarzą na książce. Zasnęłam cała powyginana. Obolała podniosłam się i rozejrzałam w około. W pierwszej chwili byłam przerażona bo nie poznałam miejsca w którym się znajdywałam. Dopiero po chwili przypomniałam sobie dlaczego tu jestem. Wstałam po czym weszłam do garderoby i wybrałam z niej czarne poszarpane na kolanach jeansy i biały t-shirt z jakimś napisem. Narzuciłam jeszcze bluzę i spakowałam plecak. Mama przygotowała dla mnie książki z jakich się tu uczono. Zeszłam na dół, a z każdym krokiem bałam się bardziej. Na dole, przy ogromnym stole w jadalni siedziała Linda dłubiąc widelcem w talerzu.
- Cześć - rzuciłam plecak na podłogę i usiadłam obok czekając na wyjście.
-Musimy ustalić pewne rzeczy - powiedziała bez przywitania prostując się. Wtedy do jadalni weszła kucharka, która wczoraj wskazała mi drogę do parku. W dłoni trzymała tackę, a na niej sok z pomarańczy. Podeszła do brunetki i postawiła jej napój przed nosem po czym zwróciła się do mnie.
- Podać coś panience? - spytała bez emocji, wczoraj gdy były same wydawała się bardziej wesoła.
- Nie, dziękuję. Nie jestem głodna - odparłam.
- Ależ nalegam, sportowcy powinni mieć dużo siły, a panienka słyszałam trenuje - uśmiechnęła się nieco, a ja zaśmiałam się.
- Merido, powiedziała, że nie jest głodna. Możesz już odejść - skarciła ją Linda, a mi zrobiło się żal kucharki. Brunetka nawet jej nie podziękowała. Kobieta wróciła do kuchni, a my zostałyśmy na powrót same.
- Więc... Jeśli nie wiesz mam w szkole dość wysoką reputację - zaczęła, a ja nie miałam pojęcia o czo może jej chodzić. - Jestem królową tej szkoły, natomiast ty... Jesteś nowa. Nikt tam nie wie, że mam siostrę i wiedzieć nie musi. Co oni by o mnie pomyśleli.
- A co by mieli pomyśleć? - spytałam marszcząc brwi.
- Różne rzeczy - nie wytłumaczyła dokładnie. - Dlatego mam dla ciebie dobry układ. Powiem ci, o której dzisiaj jest trening piłkarzy, żebyś mogła się wkręcić do drużyny, a ty nie będziesz zwracać na siebie zbytniej uwagi, okay?
- Widzisz we mnie konkurencję? - parsknęłam śmiechem, nie mogąc uwierzyć, że upadła tak nisko, żeby prosić mnie o nieprzyznawanie się do niej. I tak nie miałam zamiaru szczycić się tym, że jestem siostrą Lindy Rossetti.
- Nie, niby w czym miałabyś być dla mnie konkurencją? Jestem sto razy lepsza od ciebie - powiedziała arogancko, na co ja tylko wywróciłam oczami.- Chcę po prostu, żeby nikt nie wiedział, że łączą nas więzy krwi. Poza szkołą możemy być siostrami, ale w niej nie i dlatego nasz szofer wysadzi cię na przystanku dwie przecznice od budy. Stamtąd raczej trawisz - nie mogłam powstrzymywać się od śmiechu, a przez chwilę myślałam, że się zmieniła.

CZYTASZ
Kumpel Z Boiska
Teen Fiction- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał Christian patrząc na mnie z niedowierzaniem. - A co miałam ci powiedzieć? - zmarszczyłam brwi. Dlaczego zachowywał się jak kompletny dupek zawsze gdy go potrzebowałam. - Myślisz, że jestem...