Pocałunek, którego nie zapamięta

934 63 6
                                    

Nasza kochana kucharka przyniosła mi do pokoju jedzenie, dzięki czemu mogłam pomachać tacie przed nosem idealnie pokrojonymi warzywami i pastą guacamole. Siedziałam na łóżku przed laptopem i patrzyłam jak cieknie mu ślinka na temat mojego żarcia. Byli właśnie po treningu przed jednym z meczy, który miał się rozegrać wieczorem. Cieszyłam się, że znalazł dla mnie chwilkę, bo naprawdę za nim tęskniłam.

- Jesteś okropna! Zaraz zamówię sobie do pokoju deser czekoladowy i też będziesz patrzeć jak jem! - zagroził, a ja się roześmiałam.

- Nie możesz bo się z wyrka nie podniesiesz - skomentowałam wkładając do ust surową marchewkę. - I kto za ciebie zagra?

- Pewnie Cazorla - parsknął mówiąc o swoim koledze z drużyny. - Wtedy mógłbym wrócić z tobą do domu.

- To jedz, jedz! - dodałam ze śmiechem nie mówiąc poważnie.

- Jak tam z mamą i Lindą? - spytał nagle zmieniając temat.

- Emm... W zasadzie dobrze. Mama przestała namawiać mnie na wspólny wypad do kosmetyczki i przefarbowanie włosów na blond, a siostra już od tygodnia nie zrobiła niczego żeby mi dokuczyć - ominęłam wczorajszy incydent w "Singin"

- To świetnie! Chyba... Prawda? - spytał marszcząc brwi.

- Chyba tak... - popatrzyłam na telefon. Nagle z głośników zaczął grać fragment piosenki "Make it happen" a na ekranie wyświetliło się zdjęcie Christiana. Dzwonił do mnie w sobotnie popołudnie? Aha! Znów będzie mnie ciągnął na dodatkowy specjalny trening!

- Tato, muszę kończyć - westchnęłam smutno wiedząc, że chłopak będzie dzwonił do skutku.

- Jasne skarbie. Kocham Cię - uśmiechnął się ze zrozumieniem.

- Ja ciebie też - powiedziałam i nasze połączenie się skończyła, a ja przeciągnęłam na iphonie słuchawkę by odebrać.

- No - spytałam chcąc wiedzieć od razu o co chodzi. Tak, wiem. Powinnam być uskrzydlona tym całym naszym wczorajszym duetem, ale to wspomnienie tylko bardziej mnie dołowało. On był z Emmą, a nasze stosunki powinny ograniczać się tylko do Kapitan, Napastnik.

- Cześć - jękną do słuchawki najwyraźniej bez humoru.

- Coś się stało? - spytałam.

- Nic. Chcesz gdzieś dzisiaj wyskoczyć? - w jego głosie rozbrzmiewała nadzieja.

- Emm... Spoko - zastanawiałam się, czy nie mam żadnych planów związanych z moja matką.

- To wpadnij do mnie i obejrzymy "Gwiezdne Wojny"

- Czyli coś się stało...

- Nie prawda - zaprzeczał. Jego głos brzmiał inaczej przez telefon.

- Ty oglądasz Marvela, a nie Lucasa. Chris... Co jest? - spytałam z troską. Znałam go niby krótko, ale wiedziałam kiedy kłamał, a kiedy mówił poważnie. Ten gnój nie rozumiał nigdy, że tekst "Jestem twoim ojcem" jest najgenialniejszą sceną w piątym epizodzie.

- Jakimś sposobem Emma widziała nagranie z naszego występu... - zagryzłam wargę wiedząc skąd mogła je widzieć. LINDA. - Jest cholernie zazdrosna i poprztrykaliśmy się trochę. Tłumaczyłem, że nie ma czym się martwić bo jesteśmy przyjaciółmi, ale ona dalej swoje. Denerwuje mnie to - wydawał się naburmuszony jak małe, rozwydrzone dziecko ale na swój sposób było to zabawne.

- Wiesz... Chyba mam pomysł na poprawę twojego humoru - powiedziałam ciesząc się jak głupia ze swojej nowo nabytej idei. - Widzimy się o dziewiętnastej na przystanku obok kina! - rozkazałam nie dając mu nawet chwili na odpowiedź i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Ale będzie miał chłopak zdziwko!

Kumpel Z BoiskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz