Szantaże i intrygi? Nie ma nic lepszego?

1.2K 58 1
                                    

Po treningu przebrałam się w łazience i zmierzałam do wyjścia. Chłopcy gratulowali mi dobrej gry, a ja odpowiadałam, że miło mi to słyszeć. W Londynie nie słyszałam często takich słów gdyż każdy przywykł już do moich sukcesów. Widać tutaj dziewczyna grająca na moim poziomie to coś nowego. Wyszłam na korytarz prowadzący na zewnątrz lecz nim zdążyłam szarpnąć za klamkę usłyszałam za sobą znajomy głos.

- Całkiem dobrze ci szło - odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Tom. Był dobrze zbudowany i nawet gdybym nie zobaczyłam byłabym pewna, że gra.

- Dzięki, starałam się - odparłam stając przed nim.

- Kapitan widzę zainteresował się tobą, ale to w jego stylu - uśmiechnął się kpiąco.

- Co masz na myśli? - spytałam nie rozumiejąc go.

- Christian ma słabość do ładnych dziewczyn, ale nie daj się nabrać na te jego ładną buzie... - zaczął przestając opierać się o ścianę i ruszył w moją stronę - Jesteś dla niego za fajna i masz prawdziwy talent.

- Nie mam zamiaru się na nic nabierać. Z resztą znam go dwa dni... - zaczęłam śmiejąc się.

- Po prostu, nie chcę żeby było, że cię nie uprzedzałem - powiedział brunet i wyszedł, a ja podbiegłam kawałek za nim chcąc wyjaśnić całą sprawę. Za zewnątrz stał Christian z torbą na ramieniu, gdy nas zobaczył miał minę jakby zgłupiał.

- Czekałem na ciebie, musisz mi coś wypełnić, jeśli masz zamiar z nami grać - powiedział blondyn patrząc to na mnie to na Toma.

- To dokładnie to o czym ci mówiłem. Do zobaczenia Kelsey, trzymaj się! - rzucił mi na odchodne i pognał w stronę wyjścia ze szkoły. Nie miałam pojęcia o co chodziło, ale to było dziwne.

- Czego od ciebie chciał? - spytał Christian spoglądając na mnie badawczo, a ja wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem, coś tam bredził. Chyba za sobą nie przepadacie, co? - spytałam idąc przed szkołę, a chłopak ruszył za mną.

- Ma mi za złe, że wygryzłem go z miejsca kapitana. Koleś nie umie pogodzić się z przegraną - odparł patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą stał jego rywal.

- W sumie go rozumiem, też bym się wkurzyła - przyznałam, a on popatrzył na mnie ze śmiertelną powagą. W jego oczach można było zobaczyć zawód.

- Kilka dni później sfaulował mnie specjalnie. Naciągnąłem mięsień. Nie mogłem grać przez trzy tygodnie

- To nie miłe.

- Nie miłe to mało powiedziane - zaczął grzebać w swojej torbie po czym zdenerwowany przerzucił ją z powrotem przez ramię. Minęliśmy szkołę i szliśmy ulicą, która prowadziła między innymi do mojego domu. - Szlag! Nie wziąłem kart zawodnika, a musisz to wypełnić jeśli będziesz uczestniczyć w zawodach.

- To... Wypełnij ją za mnie. Dane napiszę ci na facebooku - zaproponowałam.

- Dobry pomysł. Zaproszę cię tylko musisz mi podać nazwisko - powiedział, a ja westchnęłam głośno zastanawiając się, czy mogę mu je powiedzieć. Prędzej czy później i tak by się dowiedział. Poza tym nie powinno to zmienić jego stosunku do mnie skoro już zostałam przyjęta do składu.

-Mertesacker - jęknęłam, a on zwolnił i popatrzył na mnie z ciekawością.

- Jesteś może rodziną Pera Mertesacker'a? - spytał delikatnie.

- Tsaa... To mój ojciec - wyjaśniłam, a blondyn niemal nie poskoczył.

- Ale odjazd! Mam w drużynie córkę Mertesacker'a! Już wiemy po kim masz taki talent!

Kumpel Z BoiskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz