Nie sądziłam, że w dzień balu, będę się pakować. Wracam do Londynu... Chciałam tego na początku, potem wszystko się zmieniło, a teraz... Sama nie wiem, co myśleć. Christian nie odbierał ode mnie telefonu, ale gdy w końcu zaczął oddzwaniać, nie byłam w stanie z nim rozmawiać. Bałam się, bo co by to dało, gdybyśmy do siebie wrócili. Anglia i Włoch leżą daleko od siebie. Przez ostatni tydzień podarowałam sobie szkołę. Sam odwiedził mnie kilka razy próbując pocieszyć i zapewnić będzie ze mną utrzymywać kontakt mimo wszystko. Był kochany...
Teraz siedziałam na dywanie w swoim... Już nie w swoim pokoju i wpatrywałam się w bilet na szkolny bal, podczas gdy Linda z uśmiechem na ustach szykowała sukienkę w której na niego pójdzie. Chciała skłócić mnie z Chrisem? Udało jej się bez sprzecznie. Idąc korytarzem brunetka zatrzymała się w moich drzwiach dumna z siebie. Popatrzyła na moje rozwalone rzeczy.
- I co? Jesteś z siebie dumna? Wyjeżdżam - przypomniałam jej. Uśmiech powoli zaczął znikać.
- Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że skończy się to aż tak korzystnie - powiedziała.
- Christian i tak cię nie zauważy, może gdybyś nie była taką jędzą miałabyś u niego jakieś szanse...
- Przestań! - pisnęła. - Nie mogę słuchać tych wywodów - weszła do środka mojego pokoju. - Może nie zachowałam się jakoś super, ale... I tak musisz wracać i i tak musielibyście się rozstać.
- Ale nie w taki sposób. Czekaj! Czy ty masz wyrzuty sumienia? - spytałam zdziwiona. Nie miałam pojęcia jakie uczucia się w niej głębią, ale byłam naprawdę zaskoczona po tym wszystkim co zrobiła.
- Nie! Skąd! Ale... Masz bilet. Ze swoich źródeł wiem, że Christian będzie na balu z Emmą. Nie wrócili do siebie, ale... Może wpadłabyś na chwilę? - spytała.
- Linda, ty nie mówisz poważnie. Zaplanowałaś coś jeszcze, żeby jeszcze bardziej mnie pogrążyć!
- Nie, jestem tylko... Słuchaj, przykro mi, okay... Chciałam podejść wczoraj do niego i spytać, czy nie spotkałby się ze mną po lekcjach. Rozmawiał wtedy z Samem o tobie. Mówił jak cię kocha i ile dla niego znaczysz i... Zrobił mi się głupio.
- Mówisz poważnie?
- Tak... Zakopmy topór wojenny i chociaż pożegnajmy się jak siostry. Idź na bal - poprosiła.
- Ale... O siedemnastej mam lot...
- Następny jest jutro, napisałam już do taty, że nim przyjedziesz - popatrzyłam na nią zszokowana. - No proszę... Daj mi się pomalować. Wiem, że nigdy mi tego nie zapomnisz, ale...
- Zgoda - mruknęłam i wstałam z podłogi. - Pójdę.
- Cudownie! Zrobię cię na takie bóstwo, że Christianowi szczęka opadnie!
***
Linda i ja wysiadłyśmy z auta przed szkołą. Było już ciemno, a ze środka słychać było dudniącą muzykę. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Ze ścian sypały się serpentyny i plakaty. Nigdy nie było tu tak luźnej atmosfery. Korytarzem wzdłuż szafek kierowałam się na salę gimnastyczną. Tam zobaczyłam roztańczonych i roześmianych uczniów. Nawet nauczyciele całkiem nieźle się bawili. Gdzieś po środku zobaczyłam Christiana i Emmę. Serce biło mi mocnej na sam jego widok. Jak miałam go przeprosić? Tańczyli do jakiegoś wolnego kawałka. Na moje szczęście zaraz zmienił się na coś szybkiego. Złapałam jakiegoś gościa obok do tańca by szybko zrobić odbijany. Z bliska zobaczyłam, że Chris ma na sobie tą okropną łososiową koszulę o której gadaliśmy. Musiał ją kupić specjalnie na bal. Gdy nadszedł czas w obrocie wbiłam się do nich.
- Odbijany? - Emma zabiła mnie wzrokiem, ale mimo wszystko zamieniła się partnerem. Christian spojrzał na mnie z żalem.
- Ładna koszula - zaśmiałam się. Przez jego twarz przemknął blady uśmiech.
- Nie masz czasem samolotu? - spytał.
- Są ważniejsze rzeczy - odparłam gdy okręcał mnie w tańcu.
- Ważniejsze od powrotu do domu? Do starej drużyny? Do życia?
- Tu jest moje drużyna, mój dom i... - miałam powiedzieć ty, ale coś strzeliło mi do głowy. Szarpnęłam go za koszulę, przyciągając do siebie i pocałowałam. Po chwili chłopak objął mnie w tali i odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się, aż kawałek zmienił się na wolniejszy, potem rzuciłam mu się na szyję i kołysałam do rytmu.
- Czyli nie wracasz? - spytał.
- Nie teraz, poproszę tatę o czas i coś wymyślimy. Nie chcę stąd wyjeżdżać puki ty tu jesteś...
- W zasadzie to w Londynie jest świetna szkoła piłkarska. Gdybym się postarał i dostał stypendium może od przyszłego roku moglibyśmy - znów go pocałowałam.
- To świetny pomysł! A ja nawet znam piłkarza, który mógłby napisać ci list polecający - poruszyłam brwiami i roześmialiśmy się.
- Kelsey... Nie znam drugiej takiej wariatki jak ty... - cmoknął mnie w czubek głowy. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też i jesteś najlepszym człowiekiem jakiego poznałam na boisku - powiedziałam i przytuliłam się do jego torsu. Nigdy nie pomyślałabym, że wyjeżdżając z Londynu zmienię tak wiele w swoim życiu i że poznam tak cudownych ludzi. Nawet przeszła mi złość na Lindę. Najważniejsze było to, że ja i mój kapitan znów byliśmy razem. Ja i Mój Kumpel z Boiska...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto najbardziej kiczowaty koniec jaki przyszło wam czytać! Ale udało się, wspólnie dotrwaliśmy do końca. Dziękuję wam bardzo za wszystkie gwiazdki i komentarze. Jesteście cudowni. Może zobaczymy się jeszcze w jakimś innym opowiadaniu ;)

CZYTASZ
Kumpel Z Boiska
Teen Fiction- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał Christian patrząc na mnie z niedowierzaniem. - A co miałam ci powiedzieć? - zmarszczyłam brwi. Dlaczego zachowywał się jak kompletny dupek zawsze gdy go potrzebowałam. - Myślisz, że jestem...