Dwudziesty pierwszy

95 11 0
                                    

Lena wyszła na zewnątrz. Otuliło ją ciepłe powietrze.
Zatrzasnęła klapę od wejścia i przykryła ją mchem oraz gałązkami. Na chwilę zapomniała, że cała jest pokryta krwią i gdyby ktoś ją zobaczył, natychmiast by uciekł.

Gdzie ja jestem?!

Jeszcze raz rozejrzała się.

To musi być za Warszawą...

Postanowiła iść przed siebie, aż odnajdzie drogę, dom lub chociażby tablicę z nazwą miejscowości.

Szła i szła. Jednak się nie męczyła. Wciąż miała energię.
Wydawało się, że las nie ma końca kiedy nagle zaczął się przerzedzać a leśną ścieżkę zastąpiła polna droga.
Słońce zaczęło się chylić ku zachodowi.
Lena cały czas niestrudzenie szła ścieżką szukając drogi do domu. Wreszcie ujrzała małe światełko. Postanowiła iść w tamtą stronę. Po około dwóch kilometrach zbliżyła się do dużego gospodarstwa. Gdyby poszła dalej zobaczyłaby drogę, przy której stały inne gospodarstwa.
Dopiero teraz przypomniała sobie o swoim stanie. Nie mogła tak po prostu zapytać ludzi o drogę w obkrwawionym ubraniu. Może była teraz tylko pseudo postacią Leny ale potrafiła myśleć i równie dobrze planować aby nie zostać przyłapanym.

Nagle poczuła senność.

Już? Niemożliwe... Nie teraz...

Osunęła się na drogę.
Ale Lena nie wracała.
Dziewczyna cały czas leżała bez przytomności na środku drogi.

                                                                                         *       *       *
-To ona?

-Na pewno.

-Weź ją i jedziemy.

-Słyszysz mnie?-zapytał.

Lena potrząsana przez nieznajomego mężczyznę powoli otworzyła oczy.
Kręciło jej się w głowie i widziała podwójnie.

-Słyszysz mnie?-powtórzył pytanie.

-Kim jesteś...? Co się dzieje...?

-Masz na imię Lena?

-Tak...tak...

-To ona. Zresztą ze zdjęcia widać.- rzucił mężczyzna w stronę drugiego, który wsiadał do samochodu.

-Masz siłę żeby wstać?-zwrócił się do Leny.

Lena powoli podniosła się z ziemi.

-Kim jesteś?- zapytała nieufnie.

-Komisarz Abramowicz. Jesteś poszukiwana.

Dziewczyna szeroko otworzyła oczy.

-Twój ojciec czeka na komisariacie. Powiesz wszystko co się działo, dobrze?- zapytał policjant.

-Ojciec?

Miał być w delegacji... Będzie zły. Albo zmartwiony. Ale jak ja się tutaj znalazłam?... Założyłam umowę... Z nią... Z tym czymś... Jak mogłam być taka naiwna?!

Wsiadła do policyjnego radiowozu.
Resztę drogi przesiedziała w milczeniu nie zadając żadnych pytań.

                                                                           *       *       *

Droga minęła szybko. Najwyraźniej nie znajdowała się tak daleko od Warszawy. Cały czas obmyślała co im powiedzieć. Ale nie wiedziała co zrobiła kiedy nie była sobą. Gdyby powiedziała całą prawdę mogłaby się wydać. Wiedziała, że To nigdy nie dotrzymuje obietnic.
Wyszła z samochodu. Była noc.
Razem z policjantami weszła do budynku. Kiedy oświetliły ją światła mężczyźni przystanęli.

Czemu się patrzą?

Postanowiła również spojrzeć na swoją kreację.
Jej ulubione spodnie były czerwone. Tak samo bluzka. Oprócz koloru zmieniły także strukturę. Wszędzie poprzyczepiane były kawałki czegoś niezidentyfikowanego wymieszane z błotem i kawałkami igieł. Wyglądała jakby przeszła wojnę.

Policjanci nie powiedzieli ani słowa. Ruszyli szybko z miejsca, prowadząc ją do ojca.

Co ona zrobiła... 

Ujrzała ojca siedzącego na ławce. W pierwszej chwili on także zerknął ze zdumieniem na jej ubranie ale po chwili podbiegł do Leny.

-Dziewczyno gdzie ty się podziewałaś!? Nie dziwić się, że cie porwali! Musiałem jechać z powrotem! Szef mnie za to wyleje!-nakrzyczał na nią nawet nie pytając czy coś jej się stało.

-Skąd wiesz, że ktoś mnie porwał?

-Uciekłaś ze szkoły. Nie zwolniłaś się ani nie powiadomiłaś mnie. Dyrektorka była zmuszona wezwać policję, ponieważ nie odbierałaś i nie było cię w domu. Nigdy więcej tak nie rób! Jak ja cię wychowałem...-załamał się ojciec i schował głowę w dłoniach.

Wiedzą już, że mnie porwali... Nie mogę kłamać. Powiem im, że nic nie pamiętam. To jest prawdą.

Powiedziała policjantom, że nic nie pamięta od chwili porwania aż do ocknięcia się na drodze. Na większość pytań odpowiadała przekonującym: ,,Nie pamiętam." lub ,,Nie wiem." Na pytanie o krwi na jej ubraniu zareagowała dramatyczniej.

-Nie wiem... I nie chcę wiedzieć. Przeżyłam koszmar... Czy będę kiedyś jeszcze raz przesłuchiwana w tej sprawie? To jest dla mnie ogromny cios. Przepraszam.-wyszlochała teatralnie.

Policjant zapisał coś w dzienniku.

-Czy coś pani zginęło?-zapytał policjant.

-Nie...

Lena przeszukała kieszenie. Ogarnęła ją panika.

-Coś się dzieje?-zaniepokoił się komisarz.

-Chyba... Zgubiłam komórkę...

Drugi policjant znowu zanotował coś w zeszycie.

-Dziękujemy pani. I panu. Jeśli złapiemy potencjalnych porywaczy skontaktujemy się z panią aby mogła pani ich rozpoznać.

-Widziałam tylko jednego...

-Ale słyszała pani też głosy. To również jest przydatne. To wszystko.

Lena razem z ojcem opuścili komisariat.

Patrzyła w milczeniu na przygnębionego ojca, który co chwilę wzdychał.

I dobrze ci tak. Myślisz, że ty też mogłeś znikać bez powodu? 

Mężczyzna nagle przystanął.

-Dużo się dzisiaj wydarzyło... Przepraszam, że tak zareagowałem. To nie twoja wina.-powiedział i westchnął.-Leno... Babcia zmarła dzisiaj w szpitalu...-wyszeptał.

Dziewczyna nie odezwała się.

Wsiadła do służbowego samochodu ojca i zapatrzyła się w okno.

,,Za co mnie to spotyka?"-pomyślał ojciec.

Lena przymknęła oczy i momentalnie zasnęła.


Młoda dziewczyna i gimnazjalista.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz