Prolog

619 73 90
                                    



- Nicole? – szepnąłem, cicho otwierając drzwi do pokoju siostry – Jesteś gotowa?

Blondynka zwinnie opuściła łóżko, a następnie ubrała ciepłą fioletową bluzę.

- Gotowa! – odparła ochoczo.

- Nie będzie ci za zimno? – spytałem troskliwie, spoglądając na jej ubiór.

- Nie będzie! – odpowiedziała, kręcąc przecząco główką.

Wiedziałem, że nie przekonam jej do założenia kurtki, ale warto było chociaż spróbować. Podszedłem po cichu do okna i otworzyłem je na oścież, co spotkało się z nieprzyjemnym zgrzytem. Wyjrzałem na dwór, aby upewnić się, że nie ma nikogo w pobliżu.

- Czysto – mruknąłem i zacząłem opuszczać pokój.

Najpierw ustawiłem nogę na wystającej desce, aby następnie przeskoczyć na dach, znajdującego się niedaleko, garażu. Odwróciłem się, by pomóc Nicole i kiedy dziewczyna była już obok, zeszliśmy drabiną na ziemię.

- Rodzice się nie obudzą, prawda? – zapytała niepewnie blondynka.

- Oczywiście, że nie, głuptasie – odparłem rozbawiony i poklepałem jej główkę.

Ruszyliśmy przed siebie. Mieliśmy zamiar jak zwykle pójść na niewielkie wzgórze, które znajdowało się niedaleko lasu. Nicole uwielbiała nasze nocne wypady i ja także, lecz za każdym razem bałem się, że ojciec nas złapie. Nie lubił kiedy przebywałem sam z sześciolatką. Mówił, że mam na nią zły wpływ. Skąd czerpał takie twierdzenia? Nie miałem pojęcia.

- W co chcesz się dzisiaj bawić? – spytałem, gdy dotarliśmy na miejsce.

- Poszukiwacze skarbów! – krzyknęła radośnie.

- Drużyna czy oddzielnie?

- Oddzielnie! – odpowiedziała z uśmiechem.

Nie byłem pewien, czy to dobry pomysł, aby się rozdzielać, lecz kiedy spojrzałem na te pełne szczęścia szare oczy, nie mogłem się nie zgodzić.

- Ty pójdziesz w prawo, a ja w lewo i spotkamy się na szczycie za 20 minut, dobrze? – zakomunikowałem, na co sześciolatka przytaknęła, zgadzając się – Tylko nie wchodź do lasu – upomniałem ją, po czym rozdzieliliśmy się.

Postanowiłem nie odchodzić za daleko i mieć cały czas oko na wzgórze. Szukałem w chaszczach czegokolwiek, co mogłoby być „skarbem", lecz kiepsko mi szło. Po pewnym czasie zdecydowałem się poświecić trochę latarką z telefonu. Coś błysnęło w krzakach, więc szybko po to sięgnąłem. Po wyczyszczeniu przedmiotu z ziemi, okazało się, że był to mały plastikowy pierścionek z różowym kwiatkiem. Zapewne któreś z dzieciaków, bawiących się za dnia na wzgórzu, zgubiło błyskotkę. Nie namyślając się długo, schowałem przedmiot do kieszeni. Zerknąłem na zegarek i stwierdziłem, że powinienem już wracać.

Kiedy dotarłem na miejsce spotkania, Nicole jeszcze nie było. Stałem tam jeszcze przez chwilkę, przyglądając się gwiazdom, aż w końcu zacząłem się niepokoić. Ruszyłem w kierunku trasy mojej siostry, wołając ją raz po raz. Dziewczynki jednak nigdzie nie było.

Wtem usłyszałem huk wystrzału.

„Ktoś poluje"- pomyślałem i zerknąłem na las.

Nagle przez oczami stanął mi przerażający obraz. Natychmiast rzuciłem się ku drzewom i pędziłem tak szybko jak potrafiłem.

- Nicole! – krzyknąłem w ciemność – Nicole!!!

Cisza. Jedynym dźwiękiem był szum liści nade mną. Serce waliło mi jak oszalałe, a mięśnie zaczęły się buntować.

- Nicole! – ryknąłem, lecz ponownie bez skutków.

Gdy biegłem rozpędzony do granic możliwości, w zaroślach mignęło mi coś czerwonego. Cofnąłem się niepewnie i ominąłem krzaki.

To co tam zobaczyłem, nie mogło być prawdą. Podbiegłem do opierającej się pod drzewem blondynki. Ukląkłem, a następnie chwyciłem jej bladą dłoń. Spojrzałem dokładniej na ciało Nicole i dostrzegłem ranę postrzałową, która znajdowała się centralnie w miejscu jej serca.

- Nicole – szepnąłem, dławiąc się łzami – Zostań ze mną siostrzyczko.

Jej ciało traciło ciepło. Klatka piersiowa nie poruszała się. Wtuliłem się w dziewczynkę, plamiąc jej fioletową bluzę łzami.

- Boże, proszę nie rób mi tego – chlipnąłem – Błagam, ożyw Nicole.

Nic się jednak nie działo. Sześciolatka dalej leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami. Zrozpaczony, wyciągnąłem mój „skarb" i nałożyłem pierścionek na jej palec. Wiedziałem, że na pewno by się jej spodobał. Kilka kropel padło na błyskotkę.

Nagle przypomniało mi się coś, czego nie chciałem pamiętać. To, co widziałem z kolegami na zakazanych stronach internetowych. Chwyciłem za jeden z ostrzejszych patyków i bez zastanowienia naciąłem swoją dłoń. Następnie z krwi narysowałem na ziemi znaki, które udało mi się przypomnieć.

- A może ty, szatanie – błagałem – Proszę, ożyw moją siostrę. Nie ważna jest cena!

Wtem zerwał się potężny wiatr, a temperatura gwałtownie spadła.

- Zależy ci na tym dziecku, prawda? – do moich uszu dotarł, głęboki głos z lekką chrypką – Zrobisz wszystko za jej życie, tak?

Po jednym biciu serca później, zza drzewa, o które opierała się Nicole, wyłoniła się czarna postać nie posiadająca konkretnego kształtu. Z przerażeniem patrzyłem się na jej krwiste ślepia.

- Tak – wydusiłem po chwili.

- Więc zawrzemy pewną umowę – zaczął stwór – Ja zwrócę życie tej istoty w zamian za twoją duszę i ciało. Co ty na to?

Przełknąłem gulę w gardle i spuściłem wzrok na martwą sześciolatkę.

- Zgoda – odpowiedziałem beznamiętnie, nie znając jeszcze konsekwencji tego czynu 





~~~

Witajcie w mojej nowej książce! :3 Mam nadzieję, że prolog się spodobał! :D

Buziaki, Zoex17 :* 

Sługa DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz