~*~Rozdział 10~*~

246 30 252
                                    



- Ratujesz mi tyłek – powiedziałem, podając Alanowi smycz, do której przyczepiony był Sparky.

- Nie ma sprawy! – białowłosy uśmiechnął się, klepiąc psa po głowie – To dla mnie zaszczyt gościć tak wspaniałego zwierzaka.

- Po godzinie zmienisz zdanie – zapewniłem go – Przyjadę po niego albo gdzieś przed północą, albo jutro przed szkołą, okey?

- Mi to pasuje – odparł, po czym zwrócił się do Sparkiego – Zrobimy sobie najlepszy męski wieczór, prawda?

Pies zamerdał radośnie ogonem, a Alan ponownie skierował swoje słowa do mnie.

- Stresujesz się tą kolacją?

- Muszę przyznać, że trochę tak i chce, żeby to się jak najszybciej skończyło.

- W takim razie prześlę ci pozytywną energię – fioletowooki położył swoją rękę na moim ramieniu i uśmiechnął się szeroko – Lepiej?

- Ty to wiesz jak mi poprawić humor – zaśmiałem się, a Alan cofnął swoją dłoń, wyraźnie zadowolony – Będę już spadał, bo muszę załatwić jeszcze parę spraw, a autobus mi zaraz ucieknie.

- Trzymaj się.

Pogłaskałem Sparkiego na pożegnanie, a następnie białowłosy razem z nim ruszył w stronę swojego domu, a ja skierowałem się na przystanek autobusowy.

Miałem około czterech minut do przyjazdu pojazdu, więc przyśpieszyłem krok. Muszę załatwić parę rzeczy zanim wrócę do domu. Najpierw pojadę do prani, aby odebrać garnitury i sukienki, a następnie udam się do sklepu po jakieś detergenty i brakujące produkty spożywcze.

Dotarłem na przystanek minutę przed czasem. Ustałem prawie przy krawężniku i zacząłem wypatrywać autobusu. Nagle poczułem wibrację w kieszeni, więc automatycznie wyjąłem z niej telefon i zerknąłem na ekran. Dzwoniła moja matka.

- Halo? – zapytałem, po naciśnięciu zielonej słuchawki.

- Załatwiłeś już wszystko?! - w jej głosie dało się słyszeć zestresowanie.

- Właśnie oddałem Sparkiego znajomemu. Teraz jadę do pralni, a potem do sklepu.

- Nie ma mowy! – krzyknęła, a ja zauważyłem, że autobus już nadjeżdża – Nie będziesz mi się z czystymi ubraniami pałętał po sklepie! Zmień kolejność!

- Ehh... Dobrze – odparłem, wsiadając do pojazdu.

Mama rozłączyła się. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Jej zawsze musi coś nie pasować! Pośpiesznie skasowałem bilet i usiadłem z tyłu. Chociaż wiedziałem, że podróż nie będzie długo trwać, założyłem słuchawki i puściłem pierwszą lepszą piosenkę. Chciałem choć na chwilkę się wyłączyć i nie myśleć o zbliżającej się kolacji.

Zanim druga piosenka dobiegła końca, autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wstałem i wysiadłem, lecz nie wyjąłem słuchawek. Rozejrzałem się dookoła, aby sprawdzić, który sklep znajduje się najbliżej pralni. Na moje nieszczęście, wszystkie były daleko. Westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Mijając pralnie, miałem wielką ochotę do niej wejść. To bez sensu, że będę musiał się tu wracać. Zatrzymałem się i zerknąłem przez okno do środka. Już chciałem chwycić za, znajdującą się w pobliżu, klamkę, lecz w ostatnim momencie cofnąłem dłoń i skierowałem swoje kroki w stronę sklepów.

Wchodząc do pierwszego napotkanego sklepu, wyjąłem słuchawki z uszu, a potem wyciągnąłem z kieszeni kartkę z potrzebnymi rzeczami i pobieżnie przeleciałem po nich wzrokiem. Nie było tego dużo, więc postanowiłem wziąć mały koszyk, a następnie udałem się w stronę działu z artykułami spożywczymi. Bez większych problemów znalazłem to czego potrzebowałem, więc skierowałem się do półek z detergentami. Wrzucałem po kolei zapisane na liście płyny do mycia przeróżnych powierzchni i został mi tylko płyn do mycia naczyń. Chwyciłem ostatnią butelkę, lecz z niezadowoleniem stwierdziłem, że jakaś nieznajoma kobieta także ją trzyma.

Sługa DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz