~*~Rozdział 8~*~

235 32 215
                                    



Obudziłem się cały spocony. Oddychając niespokojnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Ciepło mojego ciała zaczęło mi być zabierane przez zimno panujące w pomieszczeniu, przez co lekko zadrżałem. Wycieńczony wytarłem dłońmi twarz, a następnie odrzuciłem na bok kołdrę i postawiłem stopy na lodowatej podłodze. W pokoju panowały ciemności, więc automatycznie zerknąłem na zegarek, który zamiast poinformować mnie o godzinie, migał czerwonym światłem. Pośpiesznie wstałem i skierowałem się do włącznika światła. Pomimo moich starań, w pomieszczeniu dalej było ciemno.

- Co jest? - warknąłem pod nosem.

Chwyciłem bluzę leżącą na krześle i zarzucając ją na siebie, wyszedłem na korytarz. Wokół panowała cisza. Nawet podłoga nie skrzypiała pode mną, gdy szedłem przed siebie. Bezszelestnie zszedłem na parter, a następnie skierowałem swoje kroki do kuchni. Musiałem być bardzo ostrożny, gdyż najprawdopodobniej w domu była awaria prądu, przez co nic nie widziałem. Pierwsze co zrobiłem to zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiejś świeczki i zapalniczki, co nie było łatwe. Na szczęście po chwili miałem przynajmniej małe światełko w postaci palącego się knota. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny lawendowy zapach małego dymu. Oświetlając kuchnię, wyjąłem szklankę z szafki, a następnie napełniłem ją wodą. Popijając ją powoli, mimowolnie spojrzałem przez okno. Na dworze było jeszcze ciemniej niż w domu. Wydawać się mogło, że ktoś zamalował szkło czarną farbą, przez co nie mogłem niczego dojrzeć.

Odstawiłem pustą szklankę do zlewu i leniwie stawiając korki, wróciłem na górne piętro. Nie miałem ochoty wracać do swojego pokoju. Poczułem potrzebę bliskości ciepłego ciała drugiego człowieka. Było to dziwne uczucie, lecz nie miałem siły, aby się teraz nad nim zastanawiać. Przeniosłem wzrok na drzwi prowadzące do pokoju Nicole, znajdujących się na drugim końcu korytarza. Miałem wrażenie, że toną w ciemnościach domu. Nagle zarejestrowałem jakiś ruch po mojej prawej. Natychmiast zwróciłem się w tym kierunku, lecz dostrzegłem tylko mój cień w słabym świetle palącej się świeczki.

Niepewnie ruszyłem wzdłuż korytarza, cały czas czując obecność nieproszonego gościa. Chwilami czułem czyjś pośpieszający oddech na karku. Wosk z świeczki zaczął już się poważnie topić, parząc moje dłonie. Mimo tego nie miałem zamiaru zawracać. Coś pchało mnie do tych drewnianych drzwi. Nie mogłem zawrócić.

Gdy dotarłem do celu, powoli podniosłem lewą dłoń i położyłem ją na zimnej klamce, którą po chwili zawahania delikatnie nacisnąłem. Ostrożnie pchnąłem drzwi, a następnie wkroczyłem do środka, tak aby nie zbudzić śpiącej siostry. Po cichu podszedłem do jej łóżka, chcąc chodź przez chwilkę na nią popatrzeć, lecz dziesięciolatki tam nie było. Nagle moja świeczka zgasła, a temperatura jeszcze bardziej spadła. Spiąłem mięśnie i zacząłem uważnie rozglądać się dookoła w poszukiwaniu zagrożenia.

Wtem na środku pokoju pojawiło się kilka zapalonych świeczek i dzięki ich światłu udało mi się dojrzeć postać stojącą po drugiej stornie pomieszczenia. Istota ta była ubrana w ogromny czarny płaszcz z kapturem, przez który nie widziałem twarzy intruza.

- Czego chcesz? - warknąłem nieprzyjemnie.

Postać milczała.

- Masz natychmiast powiedzieć mi, gdzie jest Nicole! - rozkazałem, wbijając w intruza zabójcze spojrzenie.

- Tej małej kruszynce nic nie jest - odpowiedział po chwili znajomym dla mnie głosem.

Nagle w jego ramionach pojawiła się dziesięciolatka, która pogrążona była w głębokim śnie.

- Widzisz? - zapytał spokojnym tonem.

Natychmiast zacisnąłem pięści i ruszyłem w stronę czarnej postaci. Gdy tylko zbliżyłem się, ogromna kula powietrza odepchnęła mnie z powrotem na miejsce.

Sługa DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz