Noc morderstwa rodziny Moon
~Hector Mills~
Ten jeden telefon mógł zmienić dosłownie wszystko. Po otrzymaniu wezwania, nie wahałem się ani chwili. Razem z Sarą pobiegliśmy do naszego policyjnego auta, po czym pośpiesznie zająłem miejsce kierowcy. To były sekundy. Silnik zapalił się momentalnie. Wcisnąłem pedał gazu i najszybciej jak potrafiłem wyjechałem na ulicę. Zaraz za mną pojawiły się jeszcze dwa auta. Włączyłem syrenę, po czym całkowicie skupiłem się na drodze.
- Saro, co dokładnie powiedziała osoba zawiadamiająca? – spytałem beznamiętnie, nawet nie zerkając w stronę pani sierżant.
- Trudno było ją zrozumieć, strasznie bełkotała... - zaczęła kobieta.
- Konkrety, Colwell – warknąłem nieprzyjemnie, przerywając jej.
- A tak, przepraszam – mruknęła speszona – Osoba zakomunikowała, że słyszała przeraźliwy kobiecy krzyk w domu obok. Była przekonana, że to nie mogła być żadna zabawa ani żart. Komuś coś grozi. Dostaliśmy potem drugi telefon z tymi samymi informacjami.
- I akurat jest to w okolicy jednego z naszych głównych podejrzanych – pomyślałem na głos, pędząc autem po ulicach śpiącego miasta, zakłócając spokój.
Uliczne lampy ledwo dawały radę odegnać ciemność, która jakby przybrała na sile i z większą zapalczywością niż zazwyczaj, próbowała pochłonąć światło. Miałem złe przeczucia, a każda kolejna minuta napawała mnie coraz to większym niepokojem. Tej nocy ktoś zginie. Nie wiem czy policjant czy cywil, ale świat chce ofiary właśnie tej nocy.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Wyciągnąłem pistolet zza pasa i wraz z osłaniającymi mnie dwoma innymi policjantami, ruszyłem ku drzwiom. Reszta miała zostać na zewnątrz. Zawsze przy takich akcjach zaczynam lekko świrować. Nie jest łatwo przekraczać barierę strachu. To tak jakbyś stał na krawędzi dachu wysokiego budynku i musiał wykonać dwa kroki do przodu. Wiadomo jak to się skończy, ale tak trzeba. Pogodziłem się ze śmiercią przy samym przekroczeniu progu domostwa. Ścisnąłem mocniej pistolet i rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu. Czułem jak spluwa zaczyna mi się powoli wyślizgiwać z rąk, gdyż dłonie miałem już całe spocone. Wykonałem kilka szybkich, uspokajających wdechów, po czym pokazałem na migi, aby pozostali policjanci weszli do środka. Oni zaczęli przeszukiwać dolne piętro, natomiast ja ruszyłem ku górze.
Zadziwiała mnie ta niezmącona cisza, którą zakłócał tylko stukot butów policjantów. Nawet nie było słychać żadnego poruszenia wśród domowników. Wtem ujrzałem ruch. Wyciągnąłem pistolet przed siebie i uważnie przypatrywałem się korytarzowi. Po chwili ujrzałem sprawcę zamieszania. Był to pies. Piszczał i kręcił się niespokojnie, jakby próbując coś przekazać.
Przyłożyłem krótkofalówkę do ust i poinformowałem, że znalazłem psa oraz aby na niego uważać, gdyż można go pomylić z napastnikiem. Wiedziałem, że ktoś po niego wkrótce przyjdzie i zabierze na zewnątrz.
Popchnąłem najbliższe drzwi, które otworzyły się bez większego trudu i wkroczyłem do pokoju. Niewiele mogłem dostrzec w ciemnościach, ale wystarczająco, aby stwierdzić, że dwoje domowników leżało na łóżku. Zdziwiło mnie jak twardy muszą mieć sen. Podszedłem bliżej śpiących osób i potrząsnąłem delikatnie mężczyznę za ramię, chcąc go wybudzić, a następnie spytać czy słyszał krzyk, o którym wiedzieliśmy z zawiadomień. Wtedy poczułem ciepłą ciecz na dłoni i nie byłem taki pewny czy to na pewno tylko ślina. Bez zastanowienia zapaliłem lamkę nocną i to co ujrzały moje oczy mogę nazwać istną masakrą.
CZYTASZ
Sługa Demona
ParanormalPosiadasz rodzeństwo? Jeśli tak, to na pewno je bardzo kochasz. Niby niektórzy mówią, że woleliby nie mieć siostry/brata, lecz jak byście zareagowali, gdyby odeszli z tego świata przez was? Ethan musiał przez to przejść. Jego miłość do młodszej sios...