~*~Rozdział 23~*~

132 21 95
                                    


Ciemność otacza mnie ze wszystkich stron. Zasłonięte rolety nie pozwalają żadnej jasności wedrzeć się do środka mojego pokoju. Jedynie stojąca na podłodze świeca stara się rozgarniać mrok, lecz jej nikłe światełko, okalające knot, nie daje sobie rady z tak wielkim zadaniem.

Siedzę na podłodze, opierając się plecami o ścianę, a mój wzrok wbity jest ten malutki płomyczek. Zdaje mi się, że symbolizuje on moją osobę. Utożsamiam się z nim. On także zgubił się w ciemnościach i samotnie próbuje stawić czoła wszystkim przeciwnościom, ale wie, że wosku nie starczy na wieczność. To smutne. Czy nie lepiej zdmuchnąć ten płomień i skrócić cierpienia tej biednej świeczki? Mam się przyglądać jak cierpi, walcząc o swoje życie? Tak, nie mogę nic zrobić. Ona musi sama polec, bez żadnej pomocy. Płomień nie poruszał się. Żaden wiatr nie zakłócał jego bytu. Zdawał się być spokojny o swój los. Pogodził się z nim. Pogodził się ze swoim zbliżającym się końcem. Wosk topniał. Powoli, ale topniał i spływał w dół, jak mijające lata życia człowieka. Świeczka to doskonały symbol zwykłego śmiertelnika.

Przeniosłem wzrok na trzymany przeze mnie nóż. Bujałem narzędziem, utrzymując go na dwóch palcach wskazujących. Uspokajała mnie ta czynność.

Cień w kształcie wilka pojawił się obok mnie. Usiadł na ścianie, wbijając swoje czerwone ślepia w moją osobę. Zerknąłem na niego, lecz ten nie ruszył się ani o milimetr. Naciąłem wnętrze swojej lewej dłoni, po czym pozwoliłem, aby krew swobodnie przemieszczała się po mojej ręce, a następnie skapywała na podłogę. Wilk fuknął.

- Nie wolisz przebywać z innymi cieniami, wilczku? – spytałem, wracając do miętolenia noża w dłoniach – Czemu się tak do mnie przyczepiłeś?

Tak jak się spodziewałem cień nie wydał nawet najmniejszego odgłosu. Zmienił pozycję na siedzącą, lecz wzrok dalej pozostał w tym samym miejscu.

- Tev?

Słucham.

- Istnieje coś takiego jak kraina demonów? No wiesz, tam skąd pochodzisz.

Istnieje.

- Zabrałbyś mnie tam kiedyś?

Ten świat nie został stworzony dla śmiertelników. Ludzie oko go nie ujrzy.

- Moje oczy i tak już widzą to, czego nie powinny – prychnąłem, zerkając na wilka, który przechylił łeb z zaciekawieniem. Zastanawiałem się, czy słyszy odpowiedzi Tevola.

Demon zamilkł. Miałem wrażenie, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać.

- Świat cieni jest połączony ze światem demonów? – nie dawałem za wygraną.

Tłumaczyłem ci to już, Ethan. Cienie to demony, które wędrują po świecie śmiertelników.

- Ale ty nie byłeś cieniem, gdy cię spotkałem po raz pierwszy.

Prawda. Jestem potężniejszy od demonów podróżujących w postaci cieni.

- Dlatego mogłeś zamieszkać w mojej duszy?

Tak, dlatego mogłem zawiązać z tobą pakt.

- Po co to zrobiłeś? Nie wolałeś być wolny?

Milczał.

Zacisnąłem nóż w dłoni, tłumiąc narastającą irytację. Cień wilka poruszył się niespokojnie.

Odgoń go, Ethan.

- Bo co? – warknąłem – Przeszkadza ci? Stajesz się zazdrosny?

Ból. Czułem jakby w okolicach klatki piersiowej ktoś postanowił rozerwać mi wnętrzności. Przyłożyłem dłoń do piersi, krzywiąc się lekko.

Sługa DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz