Kto to!? - spytała mama Marinette wchodząć do pokoju i kierując na mnie wzrok.
-Yy... To ten...przeprasz...-zaczęła Marinette lecz jej przerwałem.
-Jestem kolegą z klasy Marinette i pomagam jej w zadaniu z fizyki. - powiedziałem łagodząc niezręczną sytuację. Dalej czułem zdziwiony wzrok Pani Dupain-Cheng.
-To dobrze bo Marinette nie radzi sobie z tym przedmiotem. A czemu masz założone maskę? - spytała mama Marinette skanując mnie wzrokiem.
-To ja mu dałam przymierzyć! - dodała niepewnie Marinette.
-Może kakao lub herbata?
-Nie...
-A może ciasto czekoladowe prosto z piekarni!?
-Bardzo dziękuję brzmi smakowicie. Proszę się nie fatygować i tak już miałem się zbierać może innym razem. - ruszyłem w stronę drzwi, bo nie mogłem się przemienić i wyjść oknem przy mamie Marinette.
-A maska? - spytała Pani Dupain-Cheng niczego nie świadoma. Po tych słowach spojrzałem na Marinette dając jej do zrozumienia by coś wymyśliła.
-Bo ja zaprojektowałam tą maskie dla Czarn... niego! - warkneła puszczając mi oczko.
-Rozumiem.
-Do widzenia miło było Panią poznać.
-Nawzajem yy...
-Yy... - nie wiedziałem co powiedzieć.
-Dany? - wtrąciła Marinette tonem bardziej pytającym niż twierdzącym ratując mi skórę.
-Tak jestem Dany... Dowodzenia!
-Dowodzenia!Ruszyłem w stronę tyłu budynku w którym mieszka Marinette by spokojnie się przemienić i oszczędzić sobie kilkanaście minut drogi. W tej chwili marzyłem by położyć się na łóżku i nie słuchać kazań ojca. Choć myślę, że jak zwykle jeszcze jest w pracy. - Plagg wysuwaj pazury! - krzyknołem po czym natychmiast się przemieniłem i skakałem z dachu na dach co trwało mi nie całe 4 minuty. Tak jak myślałem ojca nie było w domu, a to znaczy, że wykładu i bicia też nie będzie... chyba, że znowu coś źle zrobiłem. Tak jak chciałem położyłem się na łóżku i natychmiast zasnąłem.
W tym samym czasie u Marinette...
Po wyjściu Czarnego kota mama jeszcze dopytywała o tak zwanym 'Dany'm. Mama jak mama chciała wiedzieć każdy szczegół. Chyba łykneła to co naścimiał jej Czarny kot. Była z początku trochę podejrzliwa ale później jej przeszło.
Po jej wyjściu jak zawsze wykonałam codzienną wieczorną rutynę. Zmyłam makijaż, zrobiłam niechlujnego kaczka i ubrałam swoją czerwono-czarną piżame z kotkiem. Położyłam się na łóżku i jeszcze chwilę czytałam nowo wypożyczoną książkę podczas czego zasnęłam z książką w ręku.
CZYTASZ
MariChat
Fanfiction-Ja chciałbym... -Nie obchodzi mnie to! -Szczerze cię nie rozumiem! Zawsze miałeś mnie w dupie! -po tych słowach odwróciła się w moją stronę, a z jej oczu popłyneły szczere łzy. Czemu nie podeszłeś do mnie kiedy tego potrzebowałam! - spojrzała na m...