Napoleon stanie się twoim najmniejszym zmartwieniem

4.8K 639 498
                                    

Leżałem na łóżku przykryty kołdrą po samą szyję, a w tle na laptopie leciał jakiś program rozrywkowy z udziałem gwiazd. Nie lubiłem przebywać w ciszy. Gdy byłem w swoim pokoju, zawsze musiała grać jakaś muzyka, albo telewizor. Nawet gdy się kąpałem, co chwilę wylewałem wodę z wanny, aby musieć ponownie ją odkręcić — wtedy, przynajmniej nie panował całkowity bezgłos.

Był dzisiaj poniedziałek i od jakichś czterech godzin powinienem być w szkole, a za trzy — na treningu. Wiedziałem, że Alexis mnie zabije, ale nawet taka wisząca nad moją głową groźba mnie nie skłoniła do wstania. Wczorajszy dzień przyniósł zbyt dużo nowych wrażeń. Potrzebowałem jeszcze jednego dodatkowego dnia wolnego.

Spojrzałem kątem oka na kupkę komiksów i parę mang, które nabyłem, ale jeszcze nie zdążyłem się z nimi zapoznać. Oczywiście robiłem to w złej kolejności — najpierw powinienem przeczytać lekturę, a następnie kupić kolejną, ale ja lubiłem czuć komfort, że mam dużo rzeczy do poczytania i na pewno mi się nagle nie skończą.

Potem zerknąłem na otworzony, czerwony zeszyt na biurku i paręnaście ołówków walających się obok niego. Zajęć mi nie brakowało, czego nie można powiedzieć o chęciach, ale załapałem dzisiaj totalnego lenia. Może to przez niskie ciśnienie?

Zostałem zmuszony do opuszczenia mojego wygrzanego stanowiska przez wibracje telefonu. Zwlokłem się z łóżka i podszedłem do biurka, przeklinając siebie, że zostawiłem komórkę tak daleko.

— Halo?

Dlaczego cię nie ma w szkole? — spytał Nathan, którego słabo słyszałem przez wrzaski w tle. Zapewne była przerwa.

— Gorzej się poczułem, a jak jeszcze pomyślałem, że mam się użerać z tą babą od chemii to już nie miałem wątpliwości, co zrobić — powiedziałem, lekko chichocząc.

Aha — rzekł lakonicznie, jakby nieprzekonany. — Vincent, czy w sobotę na tej imprezie... coś się wydarzyło?

Serce podeszło mi do gardła, a myśli zaczęły napływać niczym fala tsunami. Nie opowiedziałem mojemu przyjacielowi jeszcze tej historii, więc gorączkowo się zastanawiałem skąd u niego takie podejrzenie. Czy Victor powiedział komuś o tym, co się stało? Czy w szkole już wszyscy o tym wiedzą?

— A co? — zapytałem przez ściśnięte gardło.

Victor ma podbite oko.

— Co? — wydukałem głupio. — Jak to?

No, ma śliwę. Był jakiś przypał w sobotę? — dopytywał ciekaw.

— Nie — oznajmiłem niepewnie — nie było — powtórzyłem tym razem głośniej.

No to nie wiem o, co chodzi... — rzekł zrezygnowany. — A jak już gadamy to, jak było? Dobrze się bawiłeś z Cartierem?

— To... skomplikowane — powiedziałem, drapiąc się po głowie.

Jak to?

— To naprawdę nie jest rozmowa na telefon — jęknąłem — ale w skrócie... Victor to przeszłość.

Wow — wydukał zdziwiony — no brawo, Vini, zajęło ci to tylko ponad trzy lata — zaśmiał się, ale w jego głosie nie wyczułem złośliwości. Co więcej, sam nawet się lekko uśmiechnąłem. — Kurde, mam dzisiaj trening i nie będę miał czasu do ciebie przyjść, a już jutro rano wyjeżdżam. Czyli spotkamy się dopiero w piątek — westchnął — a tak chciałem usłyszeć nowe ploteczki z tej imprezy — zachichotał ponownie.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz