Zignorowany puszek

3.5K 383 145
                                    

— Dawno się nie widzieliśmy. — Zaśmiał się nerwowo. — Mogę wejść? Chciałbym z wami porozmawiać.

Wciąż wpatrywałem się w niego, nie wierząc, że to dzieje się naprawdę. Wyższy ode mnie, z siwymi, lecz bujnymi włosami, kilkudniowym zarostem i charakterystycznymi, zapadłymi policzkami. Ubrany w zwykły granatowy sweter i dżinsowe spodnie. Mimo że nie wyróżniał się niczym wśród innych ludzi, jego wygląd sprawiał, że coś nieprzyjemnie mi się skręcało w brzuchu. Wystarczyło, że po prostu był.

Mężczyzna pewnie nie dostałby żadnego odzewu, gdyby nie Alexis, który nagle zjawił się za mną i położył dłoń na moim ramieniu.

— Przez ostatnie lata nie za bardzo chciałeś z nami rozmawiać. Co się stało, że zmieniłeś zdanie? — spytał mój brat, zwężając oczy.

— Cześć, Alex... Blaise — dodał moment później z uśmiechem, zauważając, że najmłodszy z nas także przyszedł zobaczyć, kto zawitał do naszego domu. — Dowiedziałem się o wypadku waszej matki i to o tym między innymi chciałem z wami pomówić.

— Wracaj, skąd przyszedłeś, albo nie ręczę za siebie! — krzyknąłem z zamiarem zamknięcia drzwi, ale ojciec, widząc, co zamierzam, przytrzymał je z całej siły. — Nawet nie próbuj przekroczyć progu tego domu, wynoś się!

Wybuchnąłem. Nie byłem w stanie utrzymać emocji na wodzy, patrząc na tę twarz. Czułem, że całe moje ciało aż trzęsie się ze złości.

— Mogę nie wchodzić, ale porozmawiajmy — poprosił zdeterminowany.

Po raz kolejny miałem zamiar rzucić niezbyt miłymi słowami, ale Alexis szybciej przemówił i to nie w sposób, jakiego się spodziewałem.

— Vincent, wpuść go.

— Co? — Popatrzyłem na chłopaka jak na idiotę. — Ty chyba sobie żartujesz.

— Nie, musiał mieć powód, skoro tu przyszedł. — Popatrzył podejrzliwie na naszego płodziciela.

Zanim zdążyłem zaprotestować, Alex złapał mnie za ramiona i brutalnie odsunął, wpuszczając gościa. Gdyby nie doza ciekawości, pewnie nie pozwoliłbym na to, ale musiałem przyznać przed sobą, że zastanawiałem się, czemu mężczyzna po tak długim czasie postanowił się z nami spotkać.

Przeszliśmy do salonu i wszyscy oprócz mnie usiedli przy stole. Ja nie byłem w stanie. Wściekłość i adrenalina krążąca w moich żyłach nie pozwalały mi zostać w jednym miejscu. Cały czas chodziłem z założonymi rękoma, piorunując wzrokiem siedzącego dorosłego.

Wyraźnie był spięty. Siedział jak na szpilkach, bawiąc się swoimi palcami. Był świadom, że cały jest przeze mnie obserwowany, a jeden niewłaściwy ruch może zaważyć na całej rozmowie.

— Tak więc? — zaczął Alexis.

— Dowiedziałem się, w jakim stanie znajduje się wasza mama i że zakończenie może być różne. — Przewróciłem oczami na myśl, że jeszcze kilkanaście minut temu wszyscy próbowaliśmy się uspokoić i zacząć myśleć pozytywnie, a teraz on musiał nam przypomnieć, że życie nie zawsze jest takie kolorowe. — Musicie przechodzić teraz bardzo trudny okres...

— Wcale nie jest nam łatwiej, niż kiedy nas zostawiłeś — wtrąciłem ze słodkim uśmieszkiem.

— Dlatego pomyślałem, że gdyby nie polepszyło się waszej mamie, mógłbym wam pomóc — ciągnął dalej, niezrażony moją uwagą. — Chodzi mi głównie o pomoc finansową, zdaję sobie sprawę, że leczenie może być niezwykle kosztowne.

— Nie, właśnie nie masz pojęcia, jak wygląda takie leczenie, bo się w tym momencie wycofałeś. — Słowa z moich ust cięły ostrzej niż sztylety.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz