Łączyła nas specyficzna relacja

3.2K 308 74
                                    

Czytałem, a raczej próbowałem czytać mangę, za którą miałem się wziąć już dawno temu. Nie mogłem się skupić, co chwila się wyłączałem i musiałem wracać kilka razy do tych samych zdań. Zrezygnowany odłożyłem komiks i wstałem, aby moment później powrócić na łóżko, jednak tym razem z pewnym rudym ciężarem. Zdenerwowany przez przerwanie jego drzemki na krześle przy biurku, próbował się wyrwać, ale wzmocniłem uścisk, uniemożliwiając mu ucieczkę.

— Jesteś zwierzakiem domowym, twoim zadaniem jest tulenie i dawanie się głaskać — powiedziałem do kota, który gardłowo zaburczał. — Rany, nie przesadzaj.

Usiadłem na materacu i zacząłem drapać Napoleona, który pomimo pieszczot nie wyglądał na zadowolonego. Nie przejąłem się tym specjalnie i kontynuowałem gładzenie rudego futra. Po prostu łączyła nas specyficzna relacja...

Oddałem się nieznośnym myślom i nawet podgryzanie mojego palca przez kocura nie zwróciło mojej uwagi. Po głowie cały czas chodziły mi słowa nie tylko ojca, ale także Victora. Z tym drugim nie widziałem się od kilku dni, bo musiał załatwić parę spraw związanych z przyszłą uczelnią. Nie wchodziłem w szczegóły, bo i tak obaj musieliśmy przemyśleć parę rzeczy.

Z kolei ojciec... Za każdym razem, jak przypominałem sobie nasz obiad, moje ciało zalewała fala wyniszczających emocji. Choć i tak uważam, że nastąpił u mnie progres po tym, jak otwarcie przyznałem sam przed sobą, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Może to była tylko kwestia czasu, może nie powinienem się przejmować, ale obecnie czułem, jak to wszystko mnie przytłacza. Miałem problemy z określeniem swoich uczuć i myśli, które były sprzeczne pod niektórymi względami.

Czasami, gdy rozmyślałem o tym, jak ojciec nas zostawił po moim wypadku, żałuję, że to zdarzenie nie mogło zostać opóźnione o kilka lat. Byłbym wówczas starszy, dojrzalszy, mądrzejszy i przede wszystkim silniejszy. Mógłbym wtedy być większym oparciem dla rodziny, przede wszystkim dla mamy i nie przeżywałbym tego wszystkiego tak bardzo. Patrząc jednak na obecny stan rzeczy, mam ochotę się gorzko zaśmiać. W głębi duszy podejrzewałem, że „on" się jeszcze pojawi w naszym życiu — zapuka do naszego domu albo niespodziewanie spotkamy się w supermarkecie czy na wakacjach za granicą. Żyłem w przekonaniu, że gdy nastąpi ten moment, poradzę sobie z tym. Teraz wiem, jak mocno się myliłem.

Uśmiechnąłem się smutno pod nosem, zauważając, że znowu skończyłem w swoim pokoju w towarzystwie gryzących problemów i jeszcze bardziej gryzącego kota. Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią...

Napoleon prychnął i stanowczo wyrwał z moich objęć, po czym wskoczył na parapet i powygrzewać się w ciepłych promieniach letniego słońca. Ociężale wstałem z miękkiego posłania i wyszedłem na korytarz. Uchylone drzwi do pokoju mamy skłoniły mnie, aby tam zajrzeć.

Kobieta siedziała przy dużym, drewnianym biurku i powoli wstukiwała litery na klawiaturze laptopa. Uśmiechnąłem się lekko, obserwując cicho, jak nieporadnie obsługuje się urządzeniem.

— Matko Święta, Vincent, nie strasz mnie tak — rzekła, chwytając się za serce. — Coś się stało? — spytała zmartwiona.

Wahałem się. Nie byłem przygotowany do rozmowy na ten temat, ale z drugiej strony, kto, jak nie własna mama, mógłby mi pomóc?

Widząc moją nieprzekonaną minę, kobieta wzięła mnie za rękę i posadziła na fotelu obok krzesła, na którym przed chwilą siedziała, po czym sama spoczęła. Przekrzywiła głowę i czule zaczesała moją grzywkę do tyłu.

— Chodzi o twojego ojca?

Kiwnąłem głową, niezdziwiony faktem, że dokładnie odgadła przyczynę mojego złego samopoczucia. Znała swoich synów lepiej, niż by można przypuszczać.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz