Świat w odcieniu rudego

3.7K 336 41
                                    

Rude, majestatyczne stworzenie otworzyło ślepia i przeciągnęło się z pomrukiem. Trzecia drzemka została właśnie oficjalnie przez niego zaliczona. Rozejrzał się po pokoju zaspanym wzrokiem, a jego oczom ukazał się nieporządek i brud, co go jednak nie zaskoczyło.

Rozchmurzył się jednak po zobaczeniu zostawionej, zapalonej lampy na biurku, która oświetlała stosik kartek. W tym momencie zdecydował, jakie miejsce następnym razem zaszczyci swoją obecnością i pójdzie tam spać.

Stanął na cztery łapy, po czym zaskoczył miękko na ziemię. Jak zwykle po tym ukazał mu się przerażający bałagan pod łóżkiem jego właściciela. Aż kichnął, kiedy do jego nozdrzy doleciała zatrważająca ilość kurzu. Zniesmaczony nie potrafił zrozumieć, jak ten człowiek mógł trzymać tam jedzenie. Pewnie dlatego on trzymał się góry.

Już miał wyjść na korytarz, ale powstrzymało go charakterystyczne szczekanie dochodzące z dworu. Chciał wskoczyć od razu na parapet, ale dostrzegając jego wysokość, uznał, że najpierw wejdzie na komódkę obok. Po prostu dawno nie ćwiczył...

Po dostaniu się w upragnione miejsce, szybko wyjrzał przed okno i zasyczał do siebie, widząc czarnego psa średniej wielkości. Poruszył zdenerwowany wąsikami. Mówił mu, żeby więcej się tutaj nie pokazywał, ale najwyraźniej psy nigdy się nie uczą.

Uśmiechnął się jednak pod nosem, kiedy zauważył smycz i kaganiec. Należało mu się.

Finalnie zadowolony z tego, co widział, skierował się w stronę schodów, po których następnie majestatycznie zszedł. Nie chciał wracać myślami do podwórkowych niesnasek. Gdy znalazł się w kuchni, nie zwrócił uwagi na śmiertelnika siedzącego przy stole, do czasu, kiedy okazało się, że jego miska jest pusta.

Westchnął i podirytowany podszedł do tego bałaganiarza, po czym obwieścił swoje niezadowolenie aktualnym stanem swojej miseczki przeciągłym miauknięciem. Gdy człowiek nie zareagował po raz trzeci, zdenerwowany wskoczył zgrabnie na krzesło, później stół i kontynuował swój lament. O kotach można było wiele powiedzieć, ale determinacja na pewno była ich mocną stroną.

Chłopak włożył do uszu słuchawki, wcześniej podłączając je do telefonu, na którym coś oglądał i jak gdyby nigdy nic dalej jadł te swoje kanapki. Czasem wydawało mu się, że jego kot naprawdę ma zmutowane strony głosowe, bo dźwięki, które wydawał, nie miały dużo wspólnego z miauczeniem. Przypominały raczej odgłosy zmutowanego orka pomieszanego z dwunastolatkiem w okresie mutacji głosowej.

Napoleon wykazywał się naprawdę wielkim zrozumieniem, ale nawet on miał wrażenie, że pomimo małego móżdżka chłopak nie powinien mieć problemu z pojęciem, że jak jego kot miauczy, to oznacza, że jest on głodny i trzeba się nim zająć.

Z premedytacją rudzielec wszedł pomiędzy telefon a talerz, przy okazji zostawiając na odrobinę sierści.

— Czy ty kiedyś przestaniesz to robić? — spytał chłopak, odchodząc zrezygnowany od stołu i kierując się w stronę kuchni. — Nawet nie dasz mi skończyć jeść — dodał pod nosem.

Kot, widząc, jak blondyn wyciąga coś z szafki i pochyla się nad miseczkami, podbiegł z podniesionym ogonem podekscytowany. Oblizał się i zatrząsł wąsikami, ale po zobaczeniu zawartości naczyń, jego radość drastycznie zmalała.

Dostrzegając mokre jedzenie, westchnął zrezygnowany. Liczył na świeżą wątróbeczkę albo przynajmniej kurczaka. Moment później jednak kot spojrzał na Vincenta i jego tępą, w mniemaniu rudzielca, twarz i zaczął się cieszyć, że to chociaż nie chrupki.

Napoleon już miał ponownie zacząć miauczeć, kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk dzwonka, a pora dnia tylko potwierdzała jego podejrzenia, kto mógł właśnie przyjść. Ignorując jedzenie, jakie mu nałożył chłopak, pobiegł w stronę drzwi, gdzie ukazał mu się jedyny człowiek, którego darzył szacunkiem.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz