Leżałem na swoim łóżku, jedząc jakąś starą czekoladę, która była jedyną słodką rzeczą w moim domu na dany moment i czekałem, aż maść nałożona na moje nogi zacznie działać. Po dzisiejszym treningu nie dość, że nabawiłem się miliona obtarć, to na dodatek dwa razy dostałem skurczu łydki. Czyli mówiąc krótko- umierałem.
Schyliłem się i zajrzałem pod mój barłóg, sprawdzając, czy nie mam jakiejś resztki zapasu nachosów, ale niestety tym razem się przeliczyłem.
Położyłem się plackiem na materacu, rozpościerająca ręce na całej długości i westchnąłem. Byłem zbyt zmęczony, aby pójść do sklepu. Trudno... najwyżej umrę z braku cukru w moim organizmie ...
Czarne myśli na temat mojej śmierci przerwał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon.
Pochwyciłem komórkę z szarego stoliczka stojącego obok łóżka i spojrzałem na ekran.
Od Cartier:
Cześć, masz dzisiaj czas?Uśmiechnąłem się pod nosem, czytając sms'a. Normalnie bym z chęcią wyszedł z Cartierem, ale dzisiaj naprawdę nie miałem siły. Jednak było mi bardzo miło, że chłopak pomyślał o mnie.
Do Cartier:
Wybacz, ale dzisiaj jestem wyjątkowo wyczerpany >.< Może jutro?Od Cartier:
Jutro nie mogę, to może innym razem.Zanim zdążyłem odpisać na tamtą wiadomość, pojawiła się następna.
Od Cartier:
A co w ogóle u Ciebie?Ułożyłem się wygodnie z telefonem na poduszkach i zacząłem odpisywać.
Do Cartier:
Tak, jak pisałem wcześniej- jestem wyczerpany... Alexis, jak zawsze nie dał mi żyć na treningu. No i jestem głodny, a zarazem zbyt leniwy, aby sobie coś zrobić do jedzenia.Od Cartier:
Haha, dlaczego mnie to nie dziwi? Zrób sobie tosty.Nagle, wszystko stało się takie proste... Jak mogłem na to nie wpaść?
Do Cartier:
Właśnie! Dobra, to ja lecę do kuchni. Napiszę później! :DGdy wstawałem, zobaczyłem jeszcze na ekranie ostatnią wiadomość od bordowowłosego.
Od Cartier:
Smacznego!Nie odpisując na nią, wyszedłem ze swojego pokoju i udałem się robić tosty.
W kuchni zastałem swoją mamę, robiąca sobie coś na wzór obiadu. "Coś", bo patelnią z kaszą gryczaną i kubkiem wypełnionym kefirem chyba nie można nazwać obiadem. Chociaż, zgaduję, że moja rodzicielka ma na ten temat inne zdanie...
Bez słowa- ponieważ się już dzisiaj witaliśmy- wyjąłem toster i zajrzałem do lodówki.
-Nie ma tego fajnego sera z dziurami?- spytałem, szukając wzrokiem swojego przysmaku.
-Skończył się wczoraj, a dzisiaj miałam nie po drodze do tego sklepu, gdzie go sprzedają. Jutro go kupię, ale ten włoski też jest dobry- powiedziała, podchodząc do mnie i wyciągając inny "dobry" ser.
-No dobra...- westchnąłem nieprzekonany i wziąwszy jeszcze ketchup, zacząłem robić grzanki.
Gdy już wszystko przygotowałem, czekałem, aż chleb z serem się stosuje, stojąc oparty pośladkami o blat.
Kobieta w tym czasie zdążyła postawić całe, wcześniej przyszykowane jedzenie na stole. Już miała do niego zasiąść, gdy wróciła do kuchni, wyciągając z jednej szafki sól i pieprz. Zanim jednak wróciła do obiadu, stanęła w miejscu i zaczęła mi się uważnie przyglądać.

CZYTASZ
Młody
Teen FictionVincent jest posiadaczem dwóch braci, wrednego futrzaka i uczuć, które ulokował w niewłaściwej osobie... W osobie, którą zna od lat W osobie, która jest chłopakiem... W osobie, która jest przyjacielem jego starszego brata... Zapraszam do czytania pr...