Temat rzeka

3.8K 422 89
                                        

— Poczekaj, poczekaj. — Nath zatrzymał mnie. — Musimy najpierw obmyślić strategię.

— Jaką strategię? — spytałem, nic nie rozumiejąc. — Idziemy się czegoś napić i chwilę z nimi pogadać.

— Jest tam Cartier, muszę wymyślić plan, o czym z nim rozmawiać. Nie chcę się przed nim jeszcze bardziej zbłaźnić. — Przypomniał nam swoją ostatnią próbę nawiązania kontaktu z bordowowłosym.

— Nathan, oprócz Cartiera, na dole jest jeszcze Alexis, Victor, Olive i nawet Blaise. Szansa, że zostaniesz z nim sam na sam jest minimalna. Nie przejmuj się tym tak, bo wyjdzie jeszcze gorzej. — Próbowałem mu przemówić do rozsądku, za dużo myślał. — W razie czego rozpocznij temat rzeka, czyli Napoleon. Zawsze się sprawdza.

Chłopak westchnął ciężko, ale finalnie się zgodził. Ostatni raz przejrzał się w odbiciu, jakie dawało okno w moim pokoju i razem ruszyliśmy na parter. Już ze schodów mogliśmy usłyszeć wybuch śmiechu grupki na dole. Weszliśmy do salonu i powiedzieliśmy wszystkim gościom ogólne „cześć", rezygnując z witania się indywidualnie z każdym. Widywaliśmy się na tyle często, że mogliśmy sobie na to pozwolić.

Najbardziej z brzegu siedział Cartier, był spokojny, jak zawsze, choć na mój gust zbyt spokojny nawet na siebie. Nie minęło jednak dużo czasu od naszego rozstania, dlatego nie zdziwiło mnie to aż tak. Czasami było mi głupio, że, w porównaniu do niego, przeszedłem obok naszego zerwania tak obojętnie. Cieszyłem się, że powoli dochodził do siebie i nawet zdecydował się do nas przyjść. Obok niego znajdował się Alexis z ręką przerzuconą za plecami Olive. To jego można było najczęściej usłyszeć. Na dużym fotelu siedział, a raczej był wciśnięty, Blaise. Tylko on aktualnie był cichszy od Cartiera. Miał ponurą i lekko spłoszoną minę i nawet głowy zbytnio nie podnosił. Od naszej kłótni podczas obiadu minął tydzień. Myślałem, że po tym, co się wydarzyło, atmosfera między nami zaostrzy się jeszcze bardziej, a stało się dokładnie na odwrót. Przestał mnie negatywnie komentować, a wręcz zaczął unikać. Jego postawa z najeżonego kota obróciła się w przestraszoną łanię. Wydawało mi się, że męczą go wyrzuty sumienia, co mnie cieszyło, bo to była oznaka, że nie wszystko stracone. A przynajmniej miałem taką nadzieję...

Usiedliśmy obaj koło Victora na drugiej kanapie. Dokładniej, to ja usadowiłem się obok niego, dyskretnie łapiąc za rękę, na co ten odpowiedział uściskiem. Nie chciałem, zwłaszcza przy swoim byłym chłopaku, afiszować się związkiem, ale też nie miałem zamiaru się krępować. Byłem w swoim domu, wśród najbliższych i nawet jeśli po akcji z Blaisem przez chwilę się wahałem, chęć bycia jak najbliżej przy ukochanym wygrała. Cartier też będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Jedyne, czego chciałem, to móc tak jak mój starszy brat nie bać się okazywać uczuć swojej drugiej połówce. Wierzyłem, że kiedyś znikną wątpliwości i stres cały czas zalegający z tyłu mojej głowy i będę się czuł swobodnie z Victorem.

Na stoliku przed nami stało kilka otwartych piw i kilka tych dopiero czekających na wypicie. Alexis postanowił uczcić w symboliczny sposób zdanie wszystkich matur, robiąc małe spotkanie w domu. Patrząc na ich beztroskie miny, zapragnąłem też być już po „egzaminie dojrzałości". Niestety, przede mną była wizja spakowania się jeszcze dzisiaj do szkoły. Co prawda nie zostało już dużo do zakończenia roku szkolnego, bo niecały miesiąc, ale to wciąż był niecały miesiąc chodzenia na lekcje i to tylko po to, aby nabić sobie frekwencję. Ja na szczęście miałem pewne oceny, więc nie musiałem bać się o poprawki.

— Vincent — zwrócił się do mnie Alexis. — Odrobiłeś na jutro lekcje? — spytał, chcąc mi przypiec i w bolesny sposób przypomnieć, że ja liceum jeszcze nie skończyłem.

Zdenerwowany zmrużyłem oczy i spojrzałem morderczym wzrokiem na niego.

— Ale ty jesteś wredny — powiedziała Olive, stając za mną murem.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz