Nawet Napoleon stał się dla niego ostatnio milszy

4.3K 428 163
                                    

Cartier pov.

— Lubię twój pokój — powiedział Vincent, rozwalony na moim łóżku, kiedy wnosiłem do pokoju dwie szklanki wypełnione sokiem pomarańczowym.

— Bo nie ma tu syfu, jak u ciebie? — spytałem z lekkim uśmiechem, stawiając napoje na biurku.

— Na pewno ma to też swój wkład w moją ocenę. — Zaśmiał się.

Po zmuszeniu chłopaka do odrobienia zadań z chemii, włączyliśmy dobrze nam znany film w tle, a sami rozmawialiśmy, co jakiś czas zerkając na ekran laptopa. Siedzieliśmy obok siebie, stykając się ramionami. Przekręciłem głowę i spojrzałem na młodszego. Jego jasne włosy, jak zawsze, były roztrzepane we wszystkie strony, choć nie uważałem, że wyglądał przez to gorzej. Wręcz przeciwnie, ten chaos na głowie dodawał mu uroku. Fryzura była urocza prawie tak bardzo, jak jego pieprzyk nad lewą brwią, który zawsze mnie rozczulał. No i oczywiście ten lekko zadarty nosek, idealnie do niego pasował. Miałem wrażenie, że mogę wpatrywać się w niego godzinami, choć i tak najbardziej lubiłem, kiedy jego twarz zdobił ten piękny, szczery uśmiech. Uśmiech, który nie objawiał się tylko na ustach, ale w całej jego postawie.

Obserwowałem go już kilka minut, a on wciąż nie zwrócił na to uwagi, tylko patrzył pustym wzrokiem na komputer. Wyraźnie o czymś myślał i nietrudno było mi się domyślić, czym, a raczej kim, jego głowa była tak zajęta.

Chwyciłem delikatnie podbródek chłopaka i pocałowałem go. Vincent zaskoczony odwzajemnił pocałunek, nad którym przejąłem dominację. Pogłębiłem akt, ale nie przyśpieszałem, rozkoszując się każdym powolnym muśnięciem naszych warg i języków. W pewnym momencie popchnąłem blondyna, tym samym zmuszając do położenia. Jego włosy na poduszce rozsypały się dookoła jego głowy, tworząc aureolę. Nie przeszkadzały mi niedoskonałości w postaci pryszczy czy malutkiej blizny pod brodą. Piękna osobowość sprawiała, że na zewnątrz także był piękny. Zacząłem składać mokre pocałunki na szczęce i szyi blondyna, wdychając przy okazji upojny zapach skóry. Siedemnastolatek pod wpływem tych wszystkich czynów poddał mi się całkowicie. Rozluźnił w moich ramionach i odchylił głowę.

Podwinąłem jego koszulkę i przeniosłem się z pocałunkami na klatkę piersiową. Nie mogłem się powstrzymać i zassałem na jednym z sutków, drugą ręką masując bok młodszego. Słyszałem, jak bierze głęboki wdech. Chciałem zgłębić i poznać każdy zakątek jego ciała. Cieszyłem się, że mogłem wywołać u niego choć cień przyjemności. Pragnąłem o niego zadbać. Byłem w stanie poświęcić swoją fizyczną satysfakcję, aby zobaczyć u niego wyraz ekstazy. To by mi zupełnie wystarczyło. Byłoby dla mnie największa rozkosz. Złożyłem pocałunek na jego obojczyku, w tym samym momencie ocierając się o jego przyrodzenie, na co on jęknął.

— Victor. — Słysząc to imię, wstrzymałem wszystkie ruchy i spojrzałem na Vincenta.

Miałem nadzieję, wierzyłem do ostatniej sekundy, że się przesłyszałem, ale jego wzrok powiedział mi wszystko. Odkąd zaczęliśmy być razem, wiedziałem, że trudno będzie mi wymazać z jego głowy Victora, ale nie spodziewałem się, że w takim momencie to on może zajmować jego myśli. Zszedłem z chłopaka i usiadłem na łóżku, chowając twarz w rękach. Zacisnąłem mocno oczy, próbując szybko się pozbierać przed rozmową, którą za moment będziemy musieli odbyć. Nie spodziewałem się, że moje serce może tak boleć.

— Ja nie chciałem, naprawdę — powiedział spanikowany, po czym przysiadł się do mnie. — Przepraszam — dodał bezradnie.

Uspokoiłem się, zwolniłem szaleńcze bicie własnego serca i rozluźniłem mięśnie. „To nie będzie długo trwało. Jeszcze będziesz to wspominał" — powiedziałem do siebie w myślach, następnie podnosząc głowę.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz