Na imprezach zawsze są dramy...

5.1K 606 106
                                    

Minęły już dwa tygodnie od pokazania światu mojego nowego wyglądu, a ja dalej miałem wrażenie, że Victor krzywo na mnie patrzy... Choć znając życie to tylko moje chore urojenia.

Oczywiście za ominięcie treningu tamtego dnia nie ominęła mnie kara od Alexisa, który cały czas powtarzał mi, że za chwilę zawody i musimy intensywnie ćwiczyć. Niestety tym razem Cartier nie przyszedł mi z pomocą, więc musiałem sumiennie wykonać wszystkie dodatkowe okrążenia. Za każdym razem, gdy pokutuję za swoje przewinienia, mam wrażenie, że gorzej niż poprzednim razem nie będzie... I za każdym razem się mylę. Mój brat jest chyba bardziej kreatywny w wymyślaniu tortur, niż się spodziewałem, bo zawsze zaskakuję mnie nowymi pomysłami (i przerażającymi ilościami powtórzeń).

Jednak zmieniła się jeszcze jedna rzecz... Mianowicie postrzeganie mnie przez ludzi w szkole. Nie wiem, czy naprawdę mój wygląd uległ tak wielkiej zmianie, czy to po prostu przez nietypowy kolor włosów, ale przestałem być rozpoznawany jako "młodszy brat Alexisa", a jako Vincent.

Po prostu Vincent.

Nigdy nie marzyłem, aby być głównym tematem szkolnych plotek, ale jednak z dwojga złego — wolę już to. Po tylu latach miło jest wyjść z cienia swojego rodzeństwa. Łatwo było mi odczuć wzrost swojej popularności. Zacząłem dostawać masę zaproszeń na portalach społecznościowych, więcej osób zaczęło do mnie podchodzić na przerwach, a także zacząłem dostawać o wiele więcej zaproszeń na imprezy. Nie powiem, że nie połechtało to mojego ego, lecz gdy patrzę na tę ludzką prostotę i na to jacy oni wszyscy są puści... Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.

Nie jestem osobą, która uwielbia chodzić w każdy weekend na imprezy, ale jakby nie patrząc — jestem także nastolatkiem i lubię się czasami rozerwać. A chodzenie na domówki, tylko dlatego bo Nathan mnie bierze, jako osobę towarzyszącą nie jest zbyt przyjemne. Dlatego, jak zaprosił mnie chłopak z klasy wyżej — a dokładniej z klasy Alexisa — zrobiło mi się podwójnie miło.

I w ten sposób skończyłem z Nathanem (który oczywiście także dostał zaproszenie) przed drzwiami gospodarza. Organizator był typowym, bogatym dzieciakiem z dużym domem i rodzicami w rozjazdach. Sama impreza zaczęła się już spory kawałek czasu temu. Jednak my przyszliśmy dopiero teraz, bo wyznaję zasadę, że warto się trochę (bardzo) spóźnić i zrobić wielkie wejście.

Chwilę po zapukaniu, ktoś otworzył nam drzwi, ale była to tak pijana osoba, że chyba nawet nie była świadoma, że kogoś wpuściła. Obaj weszliśmy do domu i od razu uderzyła nas duchota i drażniący zapach dymu.

Zdjęliśmy kurtki, po czym rzuciliśmy je na stertę ubrań obok nas i ruszyliśmy w głąb posiadłości. Byłem świadom, że znajduje się tutaj Victor i może jakbym był dziewczyną, to mógłbym na coś liczyć, jednak życie to suka. Dlatego na razie starałem się o nim nie myśleć i tak, jak wcześniej mówiłem — na razie zostawić wszystko losowi.

Podeszliśmy do stolika z alkoholem i nalaliśmy sobie trochę do kubków, aby po chwili wznieść mały toast i razem je wypić. Jak to my — zabraliśmy miskę z chipsami i udaliśmy się na sofę, gdzie zauważyliśmy grupkę znajomych. Większość chłopaków była z mojej drużyny, a oprócz nich było także kilka osób, których nie znałem, bądź tylko kojarzyłem z widzenia.

— Nathan, Cencik! — "Cent", była to moja nowa ksywa wsród ludzi ze szkoły.

Przywitaliśmy się ze wszystkimi i włączyliśmy do rozmowy. Już od samego początku tematy się nie kończyły, a śmiech towarzyszył nam cały czas, tak samo, jak alkohol. Poznałem dużo osób, z którymi dobrze się bawiłem, jednak czułem, że nie są to ludzie, z którymi będę chciał utrzymywać bliższy kontakt.

W pewnym momencie dziewczyna siedząca niedaleko mnie chwyciła moją rękę i zaciągnęła na parkiet. Nie sprzeciwiałem się, gdyż lubiłem tańczyć, a nie miałem do tego zazwyczaj albo okazji, albo odwagi...

Teraz gdy w mojej krwi była znacząca ilość alkoholu, nie przejmowałem się tym, jak wyglądam, czy co mogą pomyśleć ludzie. Dałem się ponieść muzyce i swojej ciemnowłosej partnerce, która była ładna i się świetnie ruszała... Jednak nie była Victorem.

Kolejne chwile na imprezie spędziłem tańcząc z nowo poznaną koleżanką, pijąc z Nathem i żartując z kolegami z drużyny. Nie wiedziałem, ile czasu minęło od naszego przyjścia, ale zagadywałem, że sporo. Bawiłbym się dalej tak dobrze, gdyby nie nagle zauważona przeze mnie postać Victora z podejrzaną blondynką. Ją także skądś kojarzyłem, chyba chodziła z nim do klasy.

Nie snułbym żadnych większych spekulacji, gdyby nie fakt, że kierowali się oni na górę, a tam z tego, co wiem, znajdowały się jedynie sypialnie. Prawdopodobna jest także opcja, że chcą oni tylko spokojnie porozmawiać, ale była to bardziej optymistyczna opcja...

Gdy ocknąłem się z przemyśleń, zorientowałem się, że dwójka zniknęła mi już z pola widzenia. Szybko wstałem, co nie było najlepszym pomysłem, bo od razu mi się zakręciło w głowie i ponownie opadłem na siedzenie.

— Gdzie się tak śpieszysz? Najlepsza część imprezy jest właśnie tutaj! —odezwał się Roger, w tym samym momencie obejmując dziewczyny po obu swoich bokach.

— Idę na siksa, niedługo wrócę. —Podałem najprostszy powód do odejścia.

Tym razem wstałem wolniej i zarazem bardziej skutecznie. Zacząłem się przepychać w stronę schodów, namierzając jeszcze, gdzie znajduję się mój przyjaciel, którego znalazłem dość szybko. Rozmawiał w kuchni z Cartierem, więc mogłem być o niego spokojny.

Schody pokonałem w jeszcze wolniejszym tempie, nie chcąc skończyć na ostrym dyżurze. Gdy byłem już na piętrze, podszedłem do pierwszej-lepszej osoby i zapytałem, czy widziała Victora, zakładając, że wszyscy wiedzą, kim on jest.

— Wszedł chyba do drugiego od końca pokoju. Był z jakąś panną, więc ja bym tam na twoim miejscu nie wchodził. — Ostrzegł mnie, poruszając znacząco brwiami.

Te słowa jedynie bardziej mnie poddenerwowały. Pośpiesznym krokiem zmierzałem do owego pomieszczenia. Niestety nie miałem pojęcia, co zrobić, jak już tam wejdę. No bo, co mam im powiedzieć, gdy są już pewnie w trakcie gry wstępnej? W dodatku Victor będzie na mnie bardzo zły, za takie nagłe wtargnięcie, ale co mogę? Serce nie sługa. Nie chciałem znowu patrzeć i słuchać jak przez ostatnie trzy lata o jego nowych partnerkach czy podbojach na imprezach. Co prawda nie było ich dużo, bo w końcu nie zakochałbym się w typowym ruchaczu. Jednak wszystko jedno ile miał dziewczyn, ile razy uprawiał seks, czy tylko kogoś podrywał... Zawsze boli tak samo.

Najpierw głośno zapukałem, nie chcąc zastać ich w bardzo dwuznacznej sytuacji, a moment później nacisnąłem klamkę spoconą ze stresu dłonią. Modliłem się, aby widok, jaki za chwilę ujrzę, nie sprawił, że będę miał ochotę wyrwać sobie serce.

MłodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz