Prolog cz.1

2.4K 163 12
                                    

Pokój był ładny. Miał białe ściany, wrzosowe zasłony w oknach i duże łóżko, z ciemno-fioletową pościelą. Biała szafa z rozsuwanymi drzwiami zajmowała połowę ściany. Cieszyłam się, że w końcu będę mogła upchnąć gdzieś wszystkie moje ubrania. Laptop i toaletka, już na mnie czekały.

-Masz zamiar długo tak jeszcze stać? - Kastiel, nie czekając na moją odpowiedź, popchał mnie w stronę mojej sypialni. Rzuciłam mu przez ramię groźne spojrzenie, jednak nic z tego sobie nie zrobił. Oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi.

Ściągnęłam z ramienia torbę i wrzuciłam ją do pustej szafy. Nie chciało mi się rozpakowywać. Byłam zbyt zmęczona i obolała po kilkugodzinnym locie. Potem jeszcze jechanie w ścisku autobusowym, aby ostatecznie znaleźć się w domu mojego kuzyna.

Kiedy byliśmy dziećmi, bardziej entuzjastycznie reagował na moje odwiedziny. Teraz zwyczajnie otworzył mi drzwi i wpuścił mnie do środka, a jego spojrzenie szarych oczu zdradzało, że jestem dla niego obcą osobą, z którą będzie musiał dzielić dom. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że w ciągu jedenastu lat chłopak się tak zmienił.

Podeszłam do toaletki i otworzyłam leżącą na niej pozytywkę. Była to różowa karuzela z białymi konikami. Nakręciłam ją, a po chwili pokój wypełniła delikatna melodia. W dzieciństwie bardzo ją kochałam, jednak teraz nie wzbudzała we mnie nic oprócz melancholii i smutnych wspomnień, z którymi była związana. Zatrzymałam ją. Ona również trafiła do szafy, na najwyższą półkę.

Przy każdym ruchu czułam na sobie wzrok chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę i oparłam dłonie na biodrach.

-Coś nie tak? Czemu tak na mnie patrzysz?

-Zmieniłaś się – mruknął w odpowiedzi. -Nie jesteś już tą sześcioletnią dziewczynką, którą widziałem ostatnim razem.

-A ty nie jesteś tym szczęśliwym chłopczykiem, który za każdym razem biegł mi na powitanie – odwróciłam wzrok w stronę okna, przez które wpadały promienie lipcowego słońca. Za dwa miesiące miałam rozpocząć naukę w ostatniej klasie liceum, do którego chodził Kastiel. Nie wiedziałam, czego mogłam się tam spodziewać. Przechyliłam głowę, oceniając, czy lepiej było postawić na parapecie paprotkę, czy zrobić sobie tam kącik czytelniczy.

Chłopak stanął obok mnie i objął mnie ramieniem. Byłam od niego niższa o głowę. Brakowało mi czasów, kiedy byliśmy równego wzrostu.

-Wiesz, mimo wszystko tęskniłem – powiedział, posyłając mi łobuzerski uśmiech. W jego oczach dostrzegłam dawne iskierki radości. Również się uśmiechnęłam.

-Ja też. Przez dłuższy czas nie potrafiłam odnaleźć się w nowym mieście.

-Masz zamiar się nad sobą użalać?

Dałam mu lekkiego kuksańca w bok. Oczywiście, że nie. Ale w dzieciństwie przywykłam do mówienia mu o wszystkim, co mnie trapiło. Był moim kuzynem, ale i najlepszym przyjacielem.

Przerzucił mnie sobie przez ramię, jakbym była workiem ziemniaków. Zaczął schodzić na dół i kierować się do drzwi wejściowych. Nie bardzo miałam ochotę na wychodzenie gdziekolwiek, chciałam trochę odpocząć i ewentualnie się wykąpać, jednak chłopak miał inne plany. Postawił mnie dopiero, kiedy wkładał glany.

-Umówiłem się z Lysandrem na mieście, jeszcze przed twoim przyjazdem. Wolałbym cię nie zostawiać samej w domu, bo możesz na mnie nakablować starym.

-I dlatego zabierasz mnie ze sobą? Kass, zlituj się nade mną – zaczęłam marudzić. Roześmiał się.

-Litość? Córka żołnierza nie potrzebuje litości – zaczął naśladować mój głos. Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć w to, że wciąż pamiętał.

-Wciąż to pamiętasz?

-Jak mógłbym zapomnieć? Podejrzewam, że nawet zapominalski Lysander pamięta całą sytuację. - zaburczało mu w brzuchu. -Możemy wychodzić?

Wzruszyłam ramionami.

-Pewnie.

You're the oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz