Moja kariera baletowa zakończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Panna Lame, nasza ulubiona nauczycielka baletu zwichnęła kostkę dzień przed naszymi zajęciami i musieli jak najszybciej zorganizować zastępstwo.
To nie był mój szczęśliwy dzień. Kiedy wróciłam ze szkoły, okazało się, że tata został odsunięty od pełnienia służby wojskowej, a szukając czegoś w moim pokoju, machnął ręką tak energicznie, że zrzucił znajdującą się na toaletce pozytywkę z baletnicą. Szkatułka została zniszczona, a maleńka figurka roztrzaskała się na kilka części. Był strasznie smutny, że zepsuł jedyną pamiątkę po mamie. Dodatkowo wyszliśmy z domu za późno, przez co prawie spóźniliśmy się na zajęcia. Weszłam ostatnia na salę i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, było brak nauczycielki. Moje koleżanki były tak samo zaskoczone, jak ja. Panna Lame nie tolerowała spóźnień.
Zaczęłyśmy między sobą szeptać, spekulując na temat tego, co mogło się stać.
Kiedy zaczęłyśmy się niepokoić, do sali wszedł mężczyzna z chłopakiem. Oboje mieli blond włosy, z tym wyjątkiem, że jeden był umięśniony i uśmiechnięty, drugi natomiast był patykowaty i pryszczaty. I bardzo nieśmiały.
Nie polubiłyśmy tego nauczyciela. Uczył nas podstawowych kroków, które już potrafiłyśmy zrobić w nocy o północy. Plié, relevé, passe...
Relevé, czyli wejście na palce, plié, to ugięcie nóg, passe, to jest coś takiego – wstałam i uniosłam lewą nogę do góry, krzywiąc się z bólu. Usiadłam z powrotem, masując prawą nogę.
-Ćwiczyłyśmy te trzy pozycje przez godzinę. Miałyśmy już dość, więc przestałyśmy się starać. Wtedy na bardzo genialny pomysł wpadł ten chłopak, co siedział przez całą lekcję na ławce.
Naoglądał się za dużo Dirty dancing i chciał odtworzyć scenę z finalnego tańca.
Miałam pecha, że poprosił mnie na swoją partnerkę. Kiedy zaczęliśmy tańczyć, nie było nawet tak źle. Owszem, myliły mu się niektóre kroki, jednak starał się z całych sił. To było nawet urocze.
Tańczyliśmy tak, do momentu, aż zaproponował podniesienie. Miałam duże opory, żeby to zrobić, wiedziałam, że jest za chudy i mimo mojego wzrostu i wagi, może sobie z tym nie poradzić. Jednak zagrzewana przez moje koleżanki i samego nauczyciela, postanowiłam, że jednak to zrobię.
No bo w końcu, co miałam do stracenia?
Kiedy chwilę później chłopak źle mnie złapał, a ja leżałam, wyjąc i wrzeszcząc z bólu, wiedziałam, że to był głupi pomysł.
Noc spędziłam na pogotowiu, otumaniona lekami przeciwbólowymi. Czekałam, aż chirurg przyjmie mnie na operację.
Kilka dni później, kiedy czułam się już lepiej, a noga była w gipsie, przyszedł do mnie tata i wręczył mi nową pozytywkę. Byłam bardzo szczęśliwa. Kiedy wsłuchiwałam się w melodyjkę, w szpitalnej sali, wyobrażałam sobie siebie na scenie. Niestety, tata po chwili ściągnął mnie na ziemie, oznajmiając mi, że nie będę mogła tańczyć. Lekarz powiedział, że mogło to, by być niebezpieczne, ze względu na złamanie kości.
Wtedy mój świat całkowicie się posypał. Po wyjściu ze szpitala byłam apatyczna, na rehabilitacji robiłam wszystko jak maszyna. Przestałam się cieszyć z różnych rzeczy, a pozytywka wylądowała na strychu. Raz zmusiłam nawet tatę, żeby zawiózł mnie na lekcję, mimo że nie przesiedziałam wszystko na ławce. Po tym już nigdy więcej nie wróciłam do tej szkoły. Żeby całkowicie nie zrezygnować z ruchu, zaczęłam biegać, a przez kilka miesięcy chodziłam na muay thai, jednak kiedy źle kopnęłam worek i znów wylądowałam w szpitalu, porzuciłam ten pomysł.
Po dwóch latach znów zaczęłam zachowywać się tak, jakby ten wypadek nigdy się nie zdarzył. Zaczęłam się uśmiechać, wychodzić ze znajomymi do miasta, nawet odnowiłam kontakty z dziewczynami ze szkoły baletowej. Zaczęłam żyć.
Kiedy oboje z tatą myśleliśmy, że wszystko się znów ułoży, został wysłany na misję w Afganistanie, z której nigdy już nie wrócił.
CZYTASZ
You're the one
FanfictionPo wypadku, który miałam w wieku trzynastu lat, miałam już nigdy nie zatańczyć. Po złamanym sercu, miałam już nigdy nie pokochać nikogo. Po znalezieniu szczątek mojej dawnej pozytywki, miałam już nie mieć spokojnego życia. Jednak los lubi płatać n...