Rozdział XI - "Przedsmak balu"

465 44 4
                                    

To już trzeci dzień, od kiedy Kastiel się do mnie nie odzywa. Gdy odkrył, że jednak spotkałam się z "tym blondynem z plaży" jak go nazwał, doszedł do wniosku, że jednak przyda nam się przerwa. 

Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek. Szybko się spakowałam i wyszłam z sali. Od razu skierowałam się na stołówkę. Wzięłam jogurt i kanapkę z kurczakiem, a potem siadłam w najbardziej odległym końcu sali. 

Okej Nacia, to już końcówka. Za cztery miesiące masz egzaminy, podręczniki się piętrzą i grożą zawaleniem i twoją rychłą śmiercią.  Przegapiłaś etap zapisów na konkurs tańca, a do cheerleaderek już i tak nie wrócisz. Skup się na zdaniu dobrze chemii i módl się, żeby projekt który wysłałaś, przeszedł weryfikację pomyślnie. 

Jeszcze pozostawała kwestia zielonej teczki i materiałów w niej...chociaż to już rozdział zamknięty. Moja kuzynka zginęła z ręki własnego ojca, a potem on sobie strzelił w głowę. Ciocia rozpacza i ma mi za złe, że nie wzięłam jej ze sobą do kina. Wzięłam, ale zaraz po rozpoczęciu wyszła z sali i już nie wróciła. Rzekomo szła do toalety. Prawda była inna. Co się naprawdę tam stało? Dlaczego wróciła do domu? 

Tego pewnie już się nie dowiem. 

Wtedy z głośników dobiegł nas głos dyrektorki i przypomniałam sobie o jednej rzeczy, którą wyparłam z pamięci. 

Bal. 

Bal, który ma odbyć się w sobotę. Bal, na który miałam iść z Kastielem. Bal, na który nie mam ani butów, ani sukienki, ani fryzjera, ani nic. 

Zawaliłam na całej linii. 

Może będę oczekiwać na dobrą wróżkę chrzestną, która podaruje mi sukienkę i szklane pantofelki?

Po skończonych lekcjach wróciłam do domu. Na stole leżała jakaś paczka. 

-Od rodziców - mruknął Kastiel, oglądając telewizję. Podniosłam paczkę i potrząsnęłam nią. Po chwili ją otworzyłam. 

Moim oczom ukazało się bladoróżowe body i spódnica tiulowa w tym samym kolorze. W środku była kartka od wujostwa. 

"Będziesz w tym wyglądać jak gwiazda. Buziaki wujek i ciocia"

Właśnie uratowali mnie od kilkugodzinnego biegu po butikach. Podziękowałam im za to w duchu i poszłam się przebrać. Przez chwilę patrzyłam, jak body na mnie leży. Denerwowała mnie koronka na dekolcie, jednak dało się przyzwyczaić. 

Ciocia coś ostatnio wspominała, że na strychu powinna być jeszcze jej suknia ślubna, wraz z butami, które jak się okazało, były na nią za małe. Jeżeli uda mi się je znaleźć, będę mogła w nich pójść na bal. Oczywiście pod warunkiem, że będą pasowały do sukienki. 

Westchnęłam i poszłam się wykąpać.

Ciężko mi było zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. 

Tak ciężkiej nocy nie miałam od dnia, w którym dowiedziałam się o śmierci kuzynki. 


You're the oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz