Prolog cz.2

1.5K 123 8
                                        

Lysander przez chwilę trzymał mnie w ramionach i za nic nie chciał puścić. Był ode mnie jeszcze wyższy niż Kastiel, przez co czułam się całkowicie malutka.

-Dobrze cię widzieć – powiedział w końcu, czochrając mnie po głowie. Czerwonowłosy przyglądał się temu z rozbawieniem.

-Ciebie też – dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak czas szybko leciał. Mieliśmy już prawie po osiemnaście lat i kończyliśmy liceum. Za rok o tej porze, będziemy prowadzić całkiem inne życie.

Kuzyn pociągnął mnie za kosmyk włosów, który uciekł z kucyka.

-No dobra, od słowa do słowa, ale mów, co tam u ciebie – weszliśmy do kawiarni. Miało bardzo przyjemne wnętrze. Ściany były jasnobeżowe, drewniane stoliki były ustawione pod oknami i ścianą. Środek był pusty. Zwróciłam uwagę na liczne zdjęcia, którymi poobwieszane były ściany. Przedstawiały różnego rodzaju ziarna kakaowca, kawy i kostki czekolady.

Podeszliśmy do baru, gdzie siedziała dziewczyna o blond włosach, spiętych w kucyka. Gdy spojrzała na mojego kuzyna, w jej zielonych oczach błysnęły iskierki podniecenia. Wstała ze swojego miejsca i uśmiechnęła się zalotnie, całkowicie ignorując mnie i Lysandra.

-Chodź, zajmiemy stolik – powiedział srebrnowłosy i wziął mnie pod ramię.

-Cieszę się, że wróciłaś do miasta.

Posłałam mu promienny uśmiech, siadając obok niego.

-Też się cieszę. W San Francisco nie było źle, ale jednak tęskniłam za wami. Tam ludzie mają zupełnie inną mentalność.

-Kastiel mówił, że chodziłaś tam do profesjonalnej szkoły baletowej. Nie będziesz tęskniła za tańcem?

Tego tematu najbardziej się obawiałam. Lysander musiał wyczuć moje wahanie nad odpowiedzą, bo natychmiast zmienił temat.

-Wiesz, do jakiej klasy w Słodkim Amorisie będziesz chodziła?

Wzruszyłam tylko ramionami. Z wujkami kontaktowałam się sporadycznie, więc nic nie wiedziałam o szkole. Kastiel miał alergię dziesiątego stopnia na ten temat, dlatego też odpuściłam sobie rozmowę.

-Ciocia ma mi wszystko powiedzieć w sobotę. Prawdopodobnie będę chodziła do tej co wy, albo do równoległej.

W końcu wrócił Kastiel. Miał taką minę, jakby ta kelnerka przefarbowała mu psa na różowo. Posłałam mu pytające spojrzenie, jednak mnie całkowicie zignorował. Nie nalegałam. Chłopak miał wybuchowy temperament, a skoro miałam z nim mieszkać pod jednym dachem, wolałam unikać wszelkiego rodzaju awantur.

Siedział dosyć krótko. Kiedy odezwał się jego telefon, który tak kurczowo trzymał w dłoni, wyszedł na zewnątrz.

-Chyba nie chcę wiedzieć, co zaszło między tamtą dwójką – powiedziałam, sama spoglądając na wyświetlacz komórki. Oprócz kilkudziesięciu powiadomień z Facebooka, nie znalazłam ani jednej pożytecznej wiadomości.

Położył mi rękę na ramieniu i smutno się uśmiechnął.

-Poczekaj do pierwszego dnia szkoły. Wtedy zrozumiesz wszystko.

Dyskretnie odwróciłam głowę w stronę kelnerki, której nie było za barem. Lysiek również wyciągnął telefon. Kątem oka przyglądałam się jego wiktoriańskiemu stroju. Strasznie podobała mi się jego biała koszula, chociaż zastanawiało mnie, czy nie jest mu w niej gorąco.

Po chwili kelnerka przyniosła nam zamówienie. Jej wzrok prześlizgnął się po tworzy Lysandra i zatrzymał się na mnie. W jej oczach dostrzegłam błysk irytacji, połączony z pragnieniem naplucia mi w twarz. Kiedy postawiła przede mną kawę z lodami, miałam bardzo wyraźne wątpliwości, czy aby na pewno chciałam ją wypić.

-Znasz ją – bardziej to stwierdziłam, niż zapytałam. Lysander kiwnął głową. Na tym zakończyliśmy naszą rozmowę, ponieważ dobiegł nas odgłos kłótni na chodniku przed kawiarnią.

Coś mi podpowiadało, że wszystkiego dowiem się o wiele wcześniej.

You're the oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz