Cały poniedziałek zajęło mi przenoszenie rzeczy, które w końcu dotarły. Najwięcej problemów sprawiły książki, których było o wiele za dużo, jak na mój obecny pokój. Te, które zmieściły się do szafy, były bezpieczne, jednak pozostała część znalazła się obok łóżka, pod toaletką i na parapecie. Kilka położyłam na białym biureczku. Reszta została w pudłach, które wsunęłam pod łóżko.
-Mogłabyś założyć bibliotekę – powiedział Kastiel, kiedy rozdzielałam ubrania na te, które trzeba było wyprać i te, które mogłam założyć.
-Mogłabym, jednak wolę mieć te książki przy sobie, widziałam kątem oka, jak nie spuszczał ze mnie wzroku. Kopnęłam w jego stronę pudełko z kablem do zasilania. -Jak nic nie robisz, możesz podłączyć mi laptopa. Bateria już ledwo dycha.
Podczas gdy Kastiel starał się podpiąć mój komputer, między ubraniami znalazłam zieloną teczkę, z czarnym napisem „Ściśle tajne". Szybko zerknęłam na czerwonowłosego i wepchnęłam ją między swetry, starannie ją zakrywając. Musiałam się jej w końcu pozbyć, bo inaczej mogłabym oszaleć.
Po co ja ją tak właściwie spakowałam?
Otrząsając się z chwilowego szoku, wzięłam puste kartony i zgromadziłam je w jednym miejscu. Czekało mnie kilka kursów ze wynoszeniem tego na śmietnik. Nie chciałam angażować już w to Kastiela. Wystarczająco mi dzisiaj pomógł z wnoszeniem tych pudeł na górę.
-A co z tym pudłem? - zapytał, kiedy już miałam wychodzić. Podeszłam do niego, wychylając się zza góry kartonów.
-Jakim pudłem?
-No tym – chłopak podniósł pudełko po butach, pozaklejane szarą taśmą klejącą. Wskazałam głową na łóżko.
-Zostaw je. To tylko moje pamiątki z dzieciństwa. Jak skończę wynosić śmieci, to się tym zajmę.
-To drugie też tam położyć?
-Tak.
Wyszłam przed dom i położyłam kartony obok śmietnika. Zaczęłam je zgniatać, aby jak więcej zmieściło się do środka. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, bransoletka, którą nosiłam na nadgarstku, odpięła się i wpadła wprost do śmieci. Westchnęłam.
Wyciągnęłam wszystkie kartony i zajrzałam do środka. Leżała na samym dnie. Starałam się po nią sięgnąć, jednak bezskutecznie. W końcu przewróciłam go, a później podniosłam. Bransoletka wypadła, razem z jakimiś okruchami.
-Dobrze się bawisz? - usłyszałam za sobą czyiś głos. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko, z tamtą kelnerką. Obok niej stały jeszcze dwie dziewczyny.
-Całkiem przyjemnie – mruknęłam w odpowiedzi, ponownie pakując kartony do śmietnika. -Czemu pytasz? Chcesz się przyłączyć?
Jej zielone oczy błysnęły gniewnie. Już miała coś odpowiedzieć, jednak się powstrzymała. Zapinałam właśnie bransoletkę, kiedy nagle podała mi dłoń.
-Miło mi poznać. Jestem Amber. To jest Li – wskazała na czarnowłosą Chinkę, która właśnie poprawiała makijaż. -A to jest Charlotte.
Dziewczyna z brązowymi włosami spiętymi w kucyka podniosła na mnie wzrok znad ekranu komórki i omiotła mnie wzrokiem.
-Miło mi. Jestem Natalie – już miałam podać jej rękę, kiedy przypomniałam sobie, że dopiero co grzebałam w śmietniku. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
Amber była ładna. Miała blond włosy sięgające do ramion, krótką, szmaragdową bluzkę odsłaniającą brzuch i czarne spodenki. Li miała na sobie czerwoną, krótką sukienkę. Charlotte postawiła na zielonkawą spódnicę i brązową koszulkę na ramiączkach. Zauważyły, że je obserwowałam, co chyba uznały za komplement. Prawda była taka, że zwyczajnie je obserwowałam. Nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia, z takim widokiem spotykałam się na co dzień zarówno w szkole baletowej, jak i w liceum. Ale skąd one miały o tym wiedzieć.
-Jesteś nową zabawką Kastiela? - zapytała po chwili. Zrobiłam wielkie oczy.
Czyżby mój kuzyn, był aż tak bardzo niestały w uczuciach? Bo widząc go razem z Su, odniosłam całkiem odwrotne wrażenie. Wtedy przypomniałam sobie jej wzrok, kiedy zobaczyła Kastiela w kawiarni. Dziewczyna była w nim zakochana po uszy, jednak on nie odwzajemniał jej uczucia. W sumie wcale mu się nie dziwiłam. Z taką zołzą są tylko same problemy.
-Jestem jego kuzynką, jeżeli tak bardzo cię to interesuje – oparłam się o płot, przyglądając się zaskoczeniu na twarzy Amber. Chyba nie przywykła do tego, że ktoś odpowiadał jej tak bardzo szorstkim tonem.
-Kuzynką?
-Dziwi cię to?
Wyglądała tak, jakby w myślach porównywała Kastiela do mnie. Prawie słyszałam obracające się w jej głowie trybiki.
-Wybacz Amber, miło było cię poznać, ale mam jeszcze trochę roboty w domu. Jak chcesz, mogę pozdrowić od ciebie Kastiela.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Gdybyś mogła. Wiesz... - urwała na chwilę, patrząc gdzieś za moje plecy. Uśmiechnęła się zalotnie.
Obróciłam się. Zobaczyłam idącego w naszą stronę Kastiela. Ręce miał schowane do kieszeni czarnych spodni, a swoją czerwoną koszulkę, w której chodził cały dzień, zamienił na bokserkę khaki.
-Czego chcesz Amber? - zapytał, kładąc rękę na moim ramieniu.
-W sumie to chciałam was zaprosić na imprezę, którą organizuję za tydzień...
-Nie, dzięki. A teraz spadaj – zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Kastiel zaprowadził mnie do domu.
-Ona jest serio denerwująca – powiedział to bardziej do siebie niż do mnie. -Po co z nią gadałaś?
-Bo mnie zaczepiła?
-Ty nie potrafisz nikogo spławić, prawda? - poczochrał mnie po włosach. Uśmiechnęłam się, poprawiając fryzurę. Kass zrobił to samo, parodiując mnie. Pokręciłam głową.
-Będę oglądał za chwilę jakiś film. Chcesz się dołączyć?
-Pewnie. Tylko skończę się rozpakowywać. Zastanawiam się, co jest w tych pudełkach.
-Spoko. Pospiesz się, bo będę oglądać bez ciebie.
Poszłam do pokoju i wzięłam pudełko po butach. Rozcięłam taśmę nożyczkami i zajrzałam do środka. Jakieś kamienie, szyszki, sznurki, parę zabawek z „Kinder niespodzianki", parę fotografii, bursztyn, muszelki, czyli wszystko, co było cenne dla mnie w dzieciństwie, ale teraz było jedną wielką stratą miejsca.
Odłożyłam je na toaletkę. Jeszcze rozważę, co z tym zrobię. Drugie było o wiele cięższe i nie za bardzo je kojarzyłam. Kiedy zajrzałam do środka, zobaczyłam szczątki mojej pierwszej pozytywki.
CZYTASZ
You're the one
FanficPo wypadku, który miałam w wieku trzynastu lat, miałam już nigdy nie zatańczyć. Po złamanym sercu, miałam już nigdy nie pokochać nikogo. Po znalezieniu szczątek mojej dawnej pozytywki, miałam już nie mieć spokojnego życia. Jednak los lubi płatać n...