- Luke! Do kurwy nędzy! - on nigdy się nie nauczy, prawda? Po raz kolejny potykam się o jego gówniane kije golfowe. Chociaż może to złe określenie, bo w rzeczywistości były cholernie drogie.
- Co, Nikki? - wychyla głowę zza drzwi łazienki. Jest pół nagi i spóźniony.
- Naucz się w końcu sprzątać! - odstawiam jego kije na miejsce.
- Ustawiłem je tutaj, bo zaraz je zabieram - jaki jest dzisiaj dzień tygodnia? Niedziela. Co on myśli, że do cholery robi?
- Słucham? - nie potrafię przestać się na niego wściekać. Te dobre chwile nie chcą pozwolić odejść tym złym w zapomnienie.
- Idę na golfa - nienawidzę go.
- Jest niedziela? - wychodzi ubrany już w koszulkę polo do salonu.
- Umówiłem się z kumplami - prycham jest w tym momencie śmieszny. Jego prawdziwi przyjaciele nienawidzą golfa.
- Gówno mnie to obchodzi - może czasem to ja muszę nosić spodnie w tej relacji? - jest pieprzona niedziela, ostatnie cztery dni spędziliśmy na mijaniu się, zostajesz ze mną w domu - może powinnam to zarządzić miesiące temu - nigdzie nie idziesz - podchodzę do niego i zaczynam szarpać się z jego koszulką. Jest cholernie zaskoczony, ale nie protestuje. Idę do szafy i idę po resztę tych koszulek.
- Co robisz do cholery? - wie, że jestem wściekła, więc nawet nie próbuje mnie powstrzymać.
Biorę śmietnik i zapalniczkę po czym wychodzę na balkon.
- Patrz jak to pale, patrz jak pale twoje gówno - nie waham się, ale on też się nie waha. Przyciska mnie do barierek od balkonu.
- Jesteś kurwa szalona - uśmiecham się dumnie z siebie. Patrzę przez jego ramie i podziwiam ogień.
- Jesteś mój i gdy chce spędzić z tobą dzień ty to robisz - on też się uśmiecha. Przywiera swoją klatką piersiową do mojej, a potem przerzuca mnie sobie przez ramie - Co ty robisz! - krzyczę do niego gdy on idzie przez cały salon, a potem do drzwi wejściowych i wychodzi z mieszkania, zabierając przy tym klucze do samochodu. Zbiega ze mną po schodach gdy ja piszczę i krzyczę.
- Zaczekasz tu, kurwa - wsadza mnie do samochodu i zamyka w nim. Siadam jak naburmuszona dziewczynka, jednak nie próbuje uciec.
Pięć minut później wraca ubrany w koszulkę i z moją torebką oraz swoimi kijami.
- Jedziemy na golfa - oznajmia - Nauczę cię grać - nie odzywam się do niego całą drogę do klubu.
Gdy parkuje na swoim stałym miejscu obracam do niego głowę. Dopiero teraz orientuje się, że ma na sobie zwykłą białą koszulkę, która podkreśla jego nieidealną klatkę piersiową. Nie mogę się powstrzymać i dotykam jego piersi, lekko drapiąc go paznokciami.
- Komuś przydałaby się siłownia - on zamiast się wkurzyć uśmiecha się i całuje mnie w czoło.
- To będzie następne miejsce naszej wycieczki, a teraz chodź - wzbraniam się przed wyjściem, nawet gdy podchodzi do moich drzwi i je otwiera - Wyniosę cię, Nikki - przewracam oczami - Nikki - pochyla się na de mną, a ja go wtedy zaskakuje i zaplatam ręce dookoła jego szyi.
- Tylko my? - Luke wzdycha.
- Przywitamy się z paroma osobami, nie zajmie to długo - znowu przewracam oczami - Potem tylko my - całuje mnie krótko w usta - Skoro nie chcesz tu być jako moja żona, możemy zabawić się w odgrywanie ról - to mnie interesuje - Ja trener golfa, a ty bogata kobieta, która ma dosyć własnego męża - uśmiecham się do niego.
- Nie będę twoją głupiutką kochanka?
- Moje życie było by wtedy za proste - wysiadam z samochodu - A ja kocham właśnie ciebie i twoją szaloną stronę - nie żałuje spalenia tych koszulek.
- Chodźmy - mówię w końcu, a on sięga do bagażnika po kije.
- Tylko bądź grzeczna, dobrze? - nienawidzę gdy mnie o to prosi, z wiekiem robi to co raz częściej, ale patrząc dzisiaj na niego, ja też mogę się raz poświecić.
Łapie go pod rękę i idziemy w kierunku pola golfowego. Jednak szybko zmieniamy kierunek i dochodzimy do restauracji.
Nie wyglądam źle, ale gdy tylko zauważam tych ludzi, wiem, że dzisiaj z Lukiem odbiegamy od nich.
Szczerze? Jestem ciekawa jak mój mąż sobie z tym poradzi. Czy wybierze stanie dumnie u mojego boku jako to kim naprawdę jest. Czy zaraz znowu dostanę znienawidzoną przeze mnie wersje.
- Ty i ja - mówię do niego za nim tam wchodzi. On tylko kiwa głową.
CZYTASZ
endless beginnings •Hemmings
FanfictionNiekończące się początki. Ich początek był prosty, po prostu się w sobie zakochali, a zakochani chcą spędzić ze sobą całe życie. Im miało się to udać w momencie gdy powiedzieli 'tak' przed ołtarzem. Jednak życie to nie bajka i 'tak' to nie happy end...