Wracam zmęczona po pracy. Mieliśmy dzisiaj prawdziwą burze mózgów, co do nowej kampanii. Od razu wiem, że jest w domu, bo na kanapie leży jego krawat, a pod nogami mam jego torbę. Znajduje go w jego pracownicy.
- Hej - mówię cicho, ale on od razu obraca głowę w moją stronę. Jego oczy promienieją, ale nie wiem czy na widok mnie czy z powodu jego pasji.
- Chodź tutaj - podchodzę do niego, a on obraca nas przodem do sztalugi i po chwili zmienia płótno - Zmęczona? - szepcze do mojego ucha.
- Trochę - wtulam się w jego plecy - wcześnie wróciłeś.
- Jest prawie ósma wieczorem, Nikki - może to ja straciłam poczucie czasu - Chciałem, żebyś coś wspólnie namalowali, ale to może zaczekać - mocniej się w niego wtulam.
- Zrobiłbyś mi coś do jedzenia, a ja wezmę prysznic, proszę?
- Jakieś bardziej sprecyzowane żądania, kochanie? - uśmiecham się do niego.
- Właściwie to zjadłabym sałatkę, jeśli kupiłeś to o co cię prosiłam to.. - Luke się krzywi - Zapomniałeś o zakupach? - o to proszę państwa mój mąż, którego wszyscy znacie. Brudne skarpety, koszulki polo i dziurawa pamięć.
- Weź kąpiel, a ja pobiegnę do sklepu - chociaż tyle dobrego.
- Malowałeś - mówię.
- Nikki, mogę to skończyć kiedykolwiek - miał zrobić zakupy jeden jedyny raz i oczywiście zapomniał - Wyślesz mi esemesem listę? - szukam po pokoju jego telefonu. Oczywiście, że leży przy oknie. Pokazuje mu niewyświetlonego esemesa, w którym przypominałam mu jeszcze o zakupach.
- Proszę tu masz wszystko - całuje mnie w czubek głowy.
- Dwadzieścia minut?
- I ani minuty dłużej! - cmokam go w policzek i idę do łazienki. Może kąpiel dobrze mi zrobi.
Luke zawsze był zapominalski, więc przez ostatnie kilka miesięcy nawet go o nic nie prosiłam, a gdy dzisiaj już to zrobiłam... Nie zamierzam o tym myśleć, w końcu poszedł do tego sklepu, tak? Liczy się efekt końcowy.
Dwadzieścia minut później wychodzę z łazienki i idę go poszukać. Może już wrócił,a może nie. O dziwo znajduje go w kuchni gdy wkłada jakieś pokrojone rzeczy do miski.
- Przepraszam, że zapomniałem - już mnie to nie obchodzi. Za długo kłóciliśmy się o gówno, żeby znowu to zrobić.
- Każdemu się zdarza, nie? - siadam przy stole, a chwile później mam przed sobą miskę z moją ulubioną sałatką - Jestem głodna jak wilk!
- Zjesz w pracowni, a ja dokończę malowanie? - to może wam się wydawać głupie, ale to dużo znaczy dla ludzi, którzy niedawno spędzali cały czas osobno. Wstaje wraz z moją miską i idę do jego azylu.
- Ty nie jesteś zmęczony?
- Wszystko o czym mogłem dzisiaj myśleć w pracy to malowanie. Malowanie to malowanie tamto. Niedokończona linia, źle zabezpieczone płótno. Byłem trochę jak nakręcony, więc.. - szkoda, że ja go tak nie kręciłam przez ostatni rok. Muszę przestać o tym myśleć.
- Zaraz zacznę być zazdrosna o twoje sztalugi - Luke wybucha śmiechem, a potem podchodzi do mnie.
- Nie przywitaliśmy się właściwie - nie macie pojęcia jak to kochałam.
Rok naszego związku
- Kate! Tyle razy ci powtarzałam... - ona już mnie nie słucha, bo obserwuje przyjaciół Luka na drugim końcu pokoju.
Jesteśmy na kampusowej imprezie. Chłopaki przyszli do starych znajomych. Minęliśmy się tylko na chwile jakiś czas temu.
- Ale on jest cholernie... - nie jest jej dane dokończyć, bo nagle pojawiają się obok nas.
Uwaga Kate od razu skupia się na Miku. Luke tylko patrzy na mnie i nic nie mówi.
- Ktoś tu nie przyszedł się przywitać - uśmiecham się nieśmiało. Dalej nie wierze, że ten facet jest mój. Wybrał mnie z pośród tłumu dziewczyn. Chociaż to może złe określenie, tego dnia było pusto na przystanku. On jest dorosłym facetem ze światem u swoich stop. Ja jestem niespełna dwudziestoletnią dziewczynką.
- Hej - mówię nieśmiało. Onieśmiela mnie. Jest wszystkim czego pragnę, ale nawet po roku dalej czuje motylki w brzuchu.
- Tylko hej? - mówi robiąc krok w moją stronę. - Nikki, od dwóch godzin czekam aż mnie pocałujesz - bierze moje ręce i zaplata dookoła swojej szyi - ale nie sądzę, że jestem w stanie dłużej wytrzymać - przyciąga mnie bliżej do siebie.
- To dlaczego ty tego nie zrobiłeś? - uśmiecha się w ten sposób, który sprawia, ze każda dziewczyna się rozpływa.
- Kochanie, jesteśmy w tym razem, lubię gdy czasem wykazujesz trochę inicjatywy - staje na palcach, żeby dosięgnąć jego ust.
- Kocham cię, Luke - szepcze w jego usta, a on zaciska dłonie na moich biodrach.
- To cholernie dobrze, bo ja kocham cię tak mocno, że nie sądzę, że przeżyłbym bez ciebie - ociera się swoimi ustami o moje - ani twoich pocałunków - nie całuje mnie, czeka aż ja to zrobię.
On sprawia, ze czuje się idealna, piękna i przede wszystkim niepokonana.
- Co to znaczy właściwie? - pytam go.
- To znaczy, ze chce czuć twoje usta na swoich, kochanie - nie zmienił się tak bardzo. Gdy jest taki wiem, że mnie kocha, a może nawet jest we zakochany?
- Musisz poprosić - droczę się z nim.
- Nie zamierzam prosić o coś co należy do mnie - i tak mnie nie całuje - ale... - nie daje mu dokończyć, bo rzucam się na usta faceta, którego znam w każdym calu. Znam faceta, który stoi dzisiaj przede mną. Nie tego, który wychodzi do pracy czy w niej jest i to nas może kiedyś zgubić.
- I takie pocałunki widzę codziennie, Nikki - chichocze przy jego policzku gdy szepcze do mojego ucha.
Właśnie poczułam się jak studentka drugiego roku i tylko on sprawia, że to możliwe.
CZYTASZ
endless beginnings •Hemmings
FanficNiekończące się początki. Ich początek był prosty, po prostu się w sobie zakochali, a zakochani chcą spędzić ze sobą całe życie. Im miało się to udać w momencie gdy powiedzieli 'tak' przed ołtarzem. Jednak życie to nie bajka i 'tak' to nie happy end...