•44• Dom

1.3K 126 8
                                    

- Bilet w jedną stronę, proszę - moja torba to sam bagaż podręczny. Właśnie wykorzystuje ostatnie dni zaległego urlopu. Nie widziałem jej od dwóch miesięcy, prawie minęły trzy. Nie rozmawialiśmy więcej po jej dziwnym telefonie.

Wiem, że małżeństwo nie musi być na zawsze, ale, żeby mogło takie być, ona musiała kurwa wrócić do domu.

Nie chciałem żony, która siedzi w domu i sprząta mój syf czy czeka na mnie w domu i rzuca mi się na szyje z uwielbieniem. Chciałem tylko i wyłącznie Nikki. Próbowałem dotykać innych kobiet, ale najwidoczniej obrączka na moim palcu mi na to nie pozwalała, co gorsza tylko mi.

Obracam obrączkę na palcu i zdaje sobie sprawę, że przez większość czasu nie doceniam jej wagi.

Wczoraj wieczorem

Nie wiem ile wieczorów spędziłem w barze, ani ile pieniędzy wydałem na taksówkę. Jednak, co raz bardziej nie wiedziałem gdzie idę. Nie teraz, ale w przyszłości.

- Hej - nie wiem ile kobiet spławiłem. To nie budowało mojego ego.

- Cześć - przygląda mi się w zupełnie inny sposób niż wszystkie wcześniej - Nie jestem zainteresowany. Mogę postawić ci drinka o to ci musi wystarczyć.

- No proszę, więc pan zamężny nie przyszedł zdradzić żony? - klepie mój palec z obrączką, a ja po raz pierwszy od dłuższego czasu w ogóle zdaje sobie sprawę, że ona tu jest.

- Wszystko wam się wydaje takie proste, co? - prycham - Siedzę sam w barze, więc chce zdradzić.

- Albo ona zdradziła ciebie, może też od ciebie odeszła albo po prostu dziwny.

- Wszystkiego po trochu - odpowiadam pod nosem.

- Więc gdzie masz żonę? - ta dziewczyna jest ode młodsza, nawet więcej niż mija żona.

- Dlaczego jesteś taka ciekawska?

- Jesteś tutaj codziennie od dwóch tygodni. Spławiasz każdą kobietę, która siada obok ciebie. Pijesz te same drinki i użalasz się nad sobą. Musiałam zareagować!

- Chcesz w końcu dać mi to czego pragnę? - zaskakuje ją - Więc spraw kurwa, że codzienność będzie mniej znacząca od miłości, że będę mógł żyć miłością i niczym więcej - nie wiem czy ona rozumie.

- Małżeński kryzys - mówi z uśmiechem.

- Raczej egzystencjalny. Czy mając trzydzieści dwa lata, mogę być tym samym kolesiem jak gdy miałem dwadzieścia kilka?

- Nie możesz, bo możesz albo narzekać na starość albo dążyć do bycia lepszym. Cały czas dojrzewamy i podejmujemy decyzje. Mogę mieć dwadzieścia kilka lat i być dojrzalsza od ciebie, tak samo jak mogłoby być na odwrót. W tej chwili czuje, że ty staruchu zachowujesz się jak dzieciak - patrzy na mnie - Jeśli ona też chce was naprawić to musicie coś poświecić. Miłość zawsze wymaga poświęceń.

- Skąd to wiesz? Masz jakieś dwadzieścia cztery lata...

- Dwadzieścia dwa dokładnie i wiem o czym mówię - a potem znika.

Obrączka na palcu.

Miłość w sercu.

Żona daleko ode mnie.

Nie chce puścić jej wolno, ale dalej nie wymyśliłem jak nas naprawić.

Pukam do drzwi domu jej rodziców. Aż wstyd pomyśleć kiedy byłem tu po raz ostatni. Drzwi otwierają córki Cada.

- Wujek! - oba szkraby przytulają się do moich nóg.

- Dlaczego wy otwieracie drzwi? - klepie je po główkach.

- Bo jesteśmy już duże! - śmieje się cicho - Przyjechałeś po ciocie? - kiwam głową - A ciocia ma w brzuszku małą fasolkę! I mówi, że my też byłyśmy takie małe w brzuszku u mamusi! - patrzę na nie i nie rozumiem.

Wtedy zza rogu wychodzi moja żona.

- Jesteś w ciąży? - to co trzyma w rękach upada jej na ziemie.

- Jejku! - krzyczą dziewczynki.

- Idźcie do dziadków dobrze? - kiwają głowami, a potem obracają się w moją stronę.

- Pobawisz się potem z nami? - ona jest w ciąży.

Bez słowa wychodzimy przed dom.

- Jesteś kurwa w ciąży? - nic nie mówi - To dlatego wyjechałaś to dlatego... - waham się - To nie moje dziecko, prawda? - patrzę na jej brzuch. Nie jest duży, to może być piąty miesiąc, nie więcej - Zdradziłaś mnie i wpadłaś! Jesteś takim tchórzem! - oskarżam ją, a ona nie próbuje się bronić - Co ty sobie myślisz, Nikki?

- Co ty sobie myślisz? - krzyczy w odpowiedzi - Przyjeżdżasz do mojego rodzinnego domu i oskarżasz mnie o zdradę!

- Widzę jej dowody! - wskazuje na jej brzuch.

- Chce rozwodu! - krzyczy i zaczyna płakać - Nie wiem kim jesteś! Nie mam kurwa pojęcia kto stoi przede mną! - to boli, ale ja też nie wiem kto stoi przede mną.

- Jesteś tchórzem, Nikki! - krzyczę dalej.

- Co tu się dzieje? - z domu wychodzi jej brat - Luke? - nawet na niego nie patrzę - Co zrobiłeś? - Nikki wpada w ramiona swojego brata, a on opiekuńczo ją obejmuje - Wynoś się - i tak właśnie robię.

Nic już tu na mnie nie czeka.

endless beginnings •HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz